- Polska początkująca wokalistka i austriacki skoczek narciarski razem – odczytał półgłosem Andreas Kofler, patrząc na okładkę gazety ozdobioną zdjęciem pocałunku Blanki i Morgensterna. Siedzący obok niego Manuel Fettner uśmiechnął się triumfalnie znad kubka z kawą.
- Mówiłem wam, że tak będzie – rzucił. Loitzl przewrócił oczami.
- Tak, Manu, powtarzałeś to o każdej dziewczynie Thomasa, w końcu musiałeś trafić – stwierdził.
- W końcu Morgen musiał trafić na jakąś, która go usidli – dodał Martin Koch. Kofler i Fettner spojrzeli na niego z rozbawieniem.
- USIDLI? – powtórzył Manuel.
- To ktoś jeszcze tak w ogóle mówi? – zapytał Andreas.Wolfgang uśmiechnął się lekko.
- On ją chyba naprawdę kocha – stwierdził w zamyśleniu. Kofi parsknął śmiechem.
- Chyba? Wolfi, skaczesz dobrze, ale myślenie ci ostatnio nie wychodzi – rzucił. – Gołym okiem widać, że Thomas wpadł po uszy. Zresztą, nie on jeden – dodał z porozumiewawczym uśmiechem. Koch i Loitzl spojrzeli na niego z zainteresowaniem, Fettner skrzywił się nieznacznie.
- Mów, ale ciszej, na Boga, Kofler – mruknął.
- Było tyle nie pić – odparł Andreas.
- Sam mówiłeś, że mnie przelecisz – przypomniał mu Manuel. Koch i Loitzl rzucili im ostrzegawcze spojrzenia.
- Spokojnie – powiedział Wolfgang. – Andi, mów.
- Obiecałem Blance, że nikomu nie powiem – odparł Kofler. – Ale na zdrowy rozum. Na tym zdjęciu – wskazał na okładkę gazety – nie wygląda na zbyt nieszczęśliwą.
- Kto nie wygląda na nieszczęśliwego? – zapytał głośno Thomas, stając obok skoczków.
- Ciszej, błagam – mruknął Fettner, robiąc zbolałą minę. Morgenstern spojrzał na niego z rozbawieniem.
- A kto ci kazał tyle pić? – spytał.
- Już to przerabialiśmy – wtrącił Kofler, uśmiechając się szeroko do Morgena. – A wy, Thomas… dotarliście wczoraj bezpiecznie do hotelu? – Blondyn zmieszał się. Jego wzrok padł na gazetę leżącą na stole. Jego zdjęcie. Jego zdjęcie z Blanką. Fotografia przedstawiająca chwilę, która zmieniła ich życie. Moment tuż przed pocałunkiem, kiedy tak intensywnie wpatrywali się sobie w oczy. Nie miał wątpliwości, że w środku znajdzie więcej zdjęć dokumentujących ich pocałunek. Powinien się wściec. Na autora fotografii, na dziennikarzy, na Koflera, który codziennie czytał te idiotyczne brukowce… Ale nie mógł nic poradzić na to, że na wspomnienie poprzedniego wieczoru usta same wygięły mu się w szerokim uśmiechu.
- Blanka miała pewne kłopoty z równowagą – rzucił Morgenstern, próbując się usprawiedliwić.
- I potrzebowała też oddychania usta-usta? – zapytał Fettner, podnosząc głowę. Thomas popatrzył na kolegę ze współczuciem.
- Ty naprawdę chcesz skakać w takim stanie? – Manuel pokiwał powoli głową.
- Będę udawał, że moja głowa jest cała i zdrowa – odparł cicho, ostrożnie wymawiając każde słowo. Udawał… Cholera, co, jeśli Blanka też udawała? Wydawało mu się, że widział miłość w tych jej miodowych oczach, ale niektórzy potrafią zagrać i to. Kofler dostrzegł lekki niepokój w oczach Morgensterna. Nie znał jego przyczyny. Nie wiedział nic o ich grze. A jednak wyczuł, że mogło chodzić tylko o jedną rzecz. Jedną osobę. Blankę.
- Idź – rzucił cicho w stronę Thomasa. Blondyn skinął głową z wdzięcznością i odszedł szybkim krokiem. Kofler patrzył przez moment na plecy przyjaciela.
- A temu co? Wstydzi się całowania z Polonią? – zapytał Manuel. Andreas pokręcił lekko głową.
- Zajmij się swoim kacem, Manu – rzucił. Fettner przytaknął ostrożnie. To chyba było najlepsze wyjście. Kofler spojrzał jeszcze raz na okładkę gazety. Wyglądali na szczęśliwych, Thomas i Blanka. Życzył im tego szczęścia, z całego serca. Ktoś musiał wreszcie być szczęśliwy.
Stanął niepewnie pod drzwiami jej pokoju. Znowu. Cały czas miał pytania, wątpliwości. Chciał wiedzieć wszystko. Nigdy wcześniej się tak nie czuł. Thomas zacisnął dłoń w pięść i zastukał w hotelowe drzwi prowadzące do pokoju Blanki. Czekał kilka sekund, które wydawały mu się wiecznością.
- Otwarte. – Usłyszał jej delikatny głos. Nacisnął klamkę i przekroczył próg.
- Blanka, chciałem cię o coś zapytać – powiedział cicho. Stała odwrócona tyłem, patrzyła przez okno.
- Domyśliłam się. – Odwróciła się do niego z delikatnym uśmiechem na twarzy. Śliczna. Podszedł do niej szybkim krokiem.
- Blanka… to była gra?
- Pytałeś o to już kilkakrotnie – zauważyła dziewczyna. Skoczek nabrał głęboko powietrza do płuc.
- Wczoraj to było co innego – powiedział. Blanka odeszła od niego i usiadła na skraju łóżka.
- Żadne z nas nie było trzeźwe – stwierdziła.
- Nie byliśmy pijani, Blanka – odparł Morgenstern. – Żałujesz? Że to się stało? – zapytał cicho. Dziewczyna powoli pokręciła głową.
- To nie tak, Thomas – odrzekła. – To chyba… po prostu poszło za daleko.
- Czyli żałujesz.
- Nie żałuję – powiedziała. Skoczek ukucnął przed nią i chwycił delikatnie jej dłonie. Zadrżała mimowolnie.
- Wyjaśnij mi – poprosił szeptem. Nie potrafiła się mu oprzeć.
- Dobrze wiesz, że nie powinniśmy być razem. Musimy zająć się swoimi karierami – rzekła Polka. Morgen przewrócił oczami.
- Rozmawialiśmy o tym – powiedział. – Blanka, po prostu mi powiedz. Grałaś czy nie? – Spuściła wzrok. To wszystko było nie tak. Coś zawsze musiało być źle. Ale przecież miłość wymaga wyrzeczeń. Miłość?
- Nie grałam – przyznała w końcu Grabarska. Skoczek uśmiechnął się szeroko. – Nie grałam – powtórzyła cicho dziewczyna. Pochyliła się i pocałowała lekko Morgensterna.
- A teraz grałaś? – spytał, patrząc na nią intensywnie swoimi niebieskimi oczami. Pokręciła głową, uśmiechając się lekko.
- A ty?
- Ja nigdy nie musiałem grać, Blanka – powiedział poważnie Morgenstern. – Nigdy. – Wstał i podszedł do okna. Wpatrywał się w niebo, lekko poprzecinane jasnymi, miękkimi chmurami. Widział zarys Lysgårdsbakken, skoczni narciarskiej w Lillehammer. Rok temu wygrał tu dwa konkursy. W tym roku też chciał tego dokonać. Chciał dwukrotnego zwycięstwa, dla siebie, dla Blanki. Chciał udowodnić Pointnerowi, że potrafi wygrywać, mimo dziewczyny tkwiącej mu cały czas w głowie. Blanka patrzyła na niego z uwagą. Nagle w pełni dotarło do niej, czego chce. Żeby zawsze tak przy niej kucał. Żeby zawsze ratował ją przed upadkiem i całował w padającym śniegu. Budzić się obok niego, zasypiać. Nigdy wcześniej nie czuła tego tak wyraźnie. Ale musiała mieć pewność, że on chce tego samego. Dobrze wiedziała, jak świetnym jest aktorem.
- Udowodnij – poprosiła cicho. – Że nie grasz. – Wstała i podeszła do niego. Patrzył jej prosto w oczy, tymi hipnotyzującymi, niebieskimi tęczówkami.
- Każdy to widzi, Blanka – rzekł niemal szeptem. Podniosła głowę i spojrzała na niego.
- Co widzi? Co to jest? – spytała. Pięknie, teraz ja się zmieniam w Thomasa z tymi pytaniami, przemknęło jej przez głowę. Chłopak uśmiechnął się lekko.
- Nie wiem – przyznał szczerze. – Cholera, nie wiem, ale mi się podoba. – Ujął jej twarz w dłonie i pocałował. Wplotła palce w jego jasne włosy, oddając pocałunek, zachłannie, namiętnie.
Zwyczajnie szukał Zaunera. Nie chciał tego oglądać, zajrzał do pokoju, nie pamiętając, kto w nim mieszka. Momentalnie zacisnął dłonie w pięści, sam nie wiedział, dlaczego. Odszedł szybkim krokiem. Nie zauważyli go. Może to i dobrze. Niech sobie będą szczęśliwi, nic mu do tego. Gregora po prostu irytowało patrzenie na Blankę. To przez ten wygląd, była tak bardzo podobna do Evy. Brakowało mu jej, jej ciepłych oczu, radosnego uśmiechu, wsparcia… Właściwie to nie dziwił się Thomasowi, że pokochał Grabarską. Andreas twierdził, że to wspaniała dziewczyna. Piękna. Schlierenzauer przemierzał korytarz hotelu z dłońmi zaciśniętymi w pięści. Morgenstern miał wszystko. Przyjaciół, ukochaną, sympatię fanów… Ale to on, Gregor, miał talent. I zamierzał to wykorzystać.
- Masz może ochotę na spacer? – zapytała Blanka, stając w drzwiach pokoju Hildego i Romoerena. Tom uśmiechnął się lekko.
- A co na to twój chłopak, Morgi? – zapytał złośliwie Bjoern. Blanka przewróciła oczami i popatrzyła z wyrzutem na drugiego z Norwegów.
- Gazeta, nie ja – wyjaśnił Tom. Spojrzał z irytacją na kolegę. – Zamknąłbyś się czasem, co, Ber?
- Ja? Kochany, Bjoern Einar Romoeren nie ma zaprogramowanej funkcji milczenia. Jak to rozdawali, to ja stałem w kolejce po urodę – oznajmił z dumą skoczek.
- Ale zabrakło, zanim dostałeś? – spytała złośliwie Blanka. Hilde wybuchnął śmiechem.
- Nie śmiej się, dzieciaczku, bo i tak ze mną nie wygrasz – syknął Romoeren. – Zabieraj go sobie, Polonia – dodał w stronę dziewczyny. Nie musiał jej tego dwa razy powtarzać. Hilde wyszedł za Blanką z pokoju, rzucając jeszcze Romoerenowi pełne politowania, ale i rozbawienia spojrzenie.
- Coś się stało? – zapytał, kiedy zamknęły się za nim drzwi. Pokręciła głową.
- Nic, o czym nie wiedziałbyś z gazety – odparła Blanka. – Boże, czy wszyscy skoczkowie kochają brukowce? – westchnęła teatralnie. Hilde zaśmiał się cicho.
- Bjoern to kocha – wyjaśnił. Polka pokiwała głową ze zrozumieniem. – On naprawdę taki nie jest, Blanka. Uwielbia się wygłupiać, to tyle. Czasami przesadza.
- Polubiłam go – przyznała dziewczyna. Wyszli z hotelu na oświetlony słońcem parking. Skoczek zauważył, że przez cały czas lekko się uśmiechała.
- Czekaj… – Zmarszczył brwi. – Wy nie udawaliście! – zawołał oskarżycielsko. Wybuchła śmiechem.
- Brawo za spostrzegawczość, Kolumbie – odparła. Skoczek uśmiechnął się szeroko.
- Wiesz co? – zaczął. – Dzisiaj nie potrzeba ci chusteczek ani czekolady – stwierdził. – Przydałaby się za to wielka tabliczka „uwaga, nie wiem, co robię, jestem zakochana”.
- Nie cierpię cię, Tom – syknęła dziewczyna. Uśmiechnął się do niej.
- Wiem, Blanko – powiedział. – Kawa? – zaproponował. Pokiwała entuzjastycznie głową.
- Przy kawie dobrze się myśli – odrzekła.
Zamówili dwie duże, czarne kawy i usiedli przy jednym ze stolików. Hilde z uwagą wpatrywał się w swoją uroczą, roześmianą towarzyszkę.
- Blanka, jesteś pewna? – zapytał nagle. Spojrzała na niego pytająco.
- O czym ty mówisz, Tom?
- O tobie i Morgenie – wyjaśnił. – Jesteś pewna, że chcesz z nim być?
- Nie powinnam? – spytała chłodno. – Nie powinnam być z Thomasem?
- To nie tak, Blanka – odparł pospiesznie skoczek. – Ja ci niczego nie zabraniam, nie nakazuję. Po prostu… Martwię się o ciebie.
- Niepotrzebnie – rzuciła ostro dziewczyna. – Umiem o siebie zadbać – zapewniła go. Pokiwał głową i wyciągnął rękę. Dotknął palcami jej dłoni owiniętej wokół filiżanki z gorącą, czarną kawą.
- Chciałbym w to wierzyć – rzekł cicho. – Naprawdę bym chciał. Ale ty nie znasz Thomasa, Blanko. Nie tak, jak ja.
- Powiedz mi – zażądała. – Powiedz mi, dlaczego się o mnie martwisz, Tom. Wyjaśnij mi to. – Uśmiechnął się lekko. Zależało jej, widział to. Tak cholernie zależało jej na Morgensternie. Miał nadzieję, że Austriak czuł podobnie.
- Morgen nigdy nie był typem monogamisty – zaczął. – Kiedy już zdobył jakąś dziewczynę, zaczynał się nudzić i szukał innej.
- A ty uważasz, że mnie już zdobył, więc zaraz mnie rzuci, a ja zostanę sama, zraniona, prawda? – Pokiwał powoli głową. – Nie będzie tak, Tom. To jest to. To jest ten facet, czuję to – wyznała cicho.
- Ty tak myślisz – powiedział tylko Hilde. Znał Morgensterna i jego zwyczaje. Martwił się o Grabarską. Nie chciał, by ktokolwiek ją zranił. Była dla niego jak siostra, młodsza, jeszcze niedoświadczona, trochę uparta, ale nie wyobrażał sobie bez niej życia.
- Dam sobie radę, Tom – zapewniła go Blanka, uśmiechając się lekko. – Thomas mnie nie skrzywdzi, obiecuję. – Nie znali przyszłości. Nie mogli. A jednak kiedy po latach Blanka wspominała ich rozmowy, wiedziała, że nigdy nie okłamała Toma Hildego.
Alexx: No nareszcie!
BlankaVoice: O co ci znowu chodzi?
ColiCudnySmak: Nam, Blanuś, nam. Ja też tu jeszcze jestem.
Alexx: I chodzi nam o WAS! Ciebie i Morgena dokładnie.
BlankaVoice: Cholera, wiedziałam, że nie odpuścicie, jak się dowiecie.
ColiCudnySmak: Za to właśnie nas kochasz:)
Alexx: Blanka, CAŁOWAŁAŚ SIĘ Z MORGENSTERNEM! Naprawdę myślisz, że mogłabym ci odpuścić?
BlankaVoice: No tak. Ciebie tylko to interesuje :D
ColiCudnySmak: Nie dziw się jej, Blanka. Całe miasto huczy od plotek. No bo jak to, taka tam Grabarska z małego miasteczka i wielki, cudowny Thomas Morgenstern?
BlankaVoice: Tak wyszło:) Właśnie, co słychać w domu?
Alexx: Irytujesz mnie. Opowiadaj! Błagam, powiedz coś, cokolwiek! Ja tu cierpię samotność i celibat, chociaż daj mi poczytać…
ColiCudnySmak: Nie zwracaj na nią uwagi, Blanuś. Po prostu ją olej, Olka wariuje, jak zwykle.
Alexx: Daria, zabiję cię. Blanka, proszę…
BlankaVoice: Tęsknię za wami, wiecie? :(
Alexx: Wiemy, ale ja naprawdę proszę!
BlankaVoice: Dobra, spokojnie. Tak, pocałował mnie. Wczoraj. Wracaliśmy z baru, poślizgnęłam się, on mnie złapał i pocałował.
Alexx: Dobrze całuje? :D
ColiCudnySmak: OLKA!
BlankaVoice: Świetnie :D Rano wpadł do mnie do pokoju, znowu, zapytać, czy udawałam.
ColiCudnySmak: A udawałaś?
BlankaVoice: Nie. Zdecydowanie nie. Cholera, wiecie, że zakochałam się w skoczku narciarskim?
Alexx: Dało się zauważyć:)
ColiCudnySmak: Blanka, ty nigdy nie byłaś taka, wiesz? Cholera, jak ty go kochasz:)
BlankaVoice: Tylko chciałabym, żebyśmy nie musieli udawać, że udajemy.
Alexx: Że co?
ColiCudnySmak: Blanka, matka?
BlankaVoice: I Pointner. Oboje. Bo kariery.
Alexx: Ktoś mi wyjaśni?
ColiCudnySmak: Blanka i Morgen mieli tylko udawać związek. Prawdziwa miłość może ich rozproszyć, zniszczyć kariery, więc tak naprawdę nie mogą być razem. Ale tego chcą, ergo, muszą udawać, że nic ich nie łączy. Że tylko udają.
Alexx: A po polsku?
BlankaVoice:Daria, błagam cię, wytłumacz jej. Ja muszę spadać. Kocham was!
Alexx: My ciebie też. Daria?
ColiCudnySmak: U mnie za dziesięć minut. Zauważyłaś, jaka ona jest szczęśliwa? :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz