piątek, 2 listopada 2012

[5] Drużynowy na Rukatunturi

Dzień konkursu. Dzień inauguracji sezonu zimowego w skokach narciarskich. Dzień nocnych zawodów drużynowych w Kuusamo, na skoczni Rukatunturi. Dzień pierwszego oficjalnego występu Blanki. Nie stresowała się, nie miała tremy, czasami nawet nie pamiętała, co oznacza to słowo i jakie to uczucie. Przecież kochała śpiewać. Po to tu przyjechała. By śpiewać, by występować, by pokazać światu, że istnieje i udowodnić, że ma szansę. Odłożyła na stolik książkę, której i tak nie czytała. Nie mogła się skupić. Czuła narastającą ekscytację. Wstała z fotela i ruszyła szybkim krokiem w stronę drzwi. Zawahała się przez moment. Nie wiedziała, gdzie ma go szukać, ale była zdecydowana spróbować. Wyszła z pomieszczenia i przeszła przez korytarz. Po drodze minęła Zaunera, ale nawet nie zaszczyciła go spojrzeniem. Nie jego szukała. Szczęśliwie, swój cel znalazła szybko. Stał na korytarzu i rozmawiał z kolegą. Blanka uśmiechnęła się do Toma Hildego i Manuela Fettnera. Austriak spojrzał na nią z niepokojem. Nie widział jej od momentu, kiedy dzień wcześniej wybiegła zapłakana z sali treningowej, widocznie zraniona przez Schlierenzauera.

- Blanka? – rzucił nieco niepewnie. Dziewczyna uśmiechnęła się lekko w odpowiedzi.

- Wszystko w porządku – powiedziała. – Głupio wczoraj zareagowałam.

- Głupio to się zachował Gregor. To pajac, nie cierpi Thomasa i wszystkich z nim związanych – odparł Fettner.

- Co znowu zrobił Schlierenzauer? – wtrącił się Hilde. – To przez niego? – spytał Blankę. Kiwnęła lekko głową. Fettner zauważył ich relację. Dostrzegł, że ci dwoje w dziwny sposób z zupełnie obcych sobie ludzi stali się przyjaciółmi, praktycznie ze sobą nie rozmawiając. Odszedł bez słowa pożegnania, szybkim krokiem, marząc już tylko o kubku gorącej kawy. Albo kakao.

- Dłuższa historia – powiedziała Blanka. – Może masz ochotę… na spacer po Kuusamo? – spytała. Zaprzeczył.

- Po mieście to może nie – odparł z uśmiechem Hilde. – Za dużo ludzi. Za to chętnie napiłbym się kawy – dodał.

- Więc?– spytał natarczywie Hilde. – Co takiego zrobił Schlierenzauer? – Blanka uśmiechnęła się i napiła się ciemnego płynu z eleganckiej filiżanki.

- Powiedz, że umiesz dochować tajemnicy – poprosiła. – Bo i tak ci powiem, a wolałabym, żeby nikt więcej o tym nie wiedział.

- Gdybym chciał, mógłbym pogrążyć całą norweską kadrę, pół austriackiej i kilku innych skoczków na deser. A, jak widać, wszyscy nadal nieźle funkcjonują w społeczeństwie. O co chodzi?

- Jak już mówiłam, to dość długa historia – zaczęła Blanka. Hilde uśmiechnął się, ukrywając lekkie zniecierpliwienie.

- Mam dość czasu przed konkursem, by jej wysłuchać – poinformował dziewczynę. Polka westchnęła cicho. Musiała się komuś wreszcie zwierzyć. Miała wrażenie, że zaraz eksploduje, jeśli nie wyrzuci z siebie wszystkich emocji, nagromadzonych od przyjazdu do Oslo, a właściwie to od dnia, w którym o wyjeździe się dowiedziała.

- Moja matka zawsze chciała śpiewać, tak jak ja – powiedziała cicho Grabarska, mnąc w dłoni jasnoróżową serwetkę. – Ma cudowny głos, naprawdę. Ale… zaszła w ciążę z moim ojcem, przypadkiem. Nie chciała być matką, jeszcze nie. Ale jej rodzice nie pozwolili usunąć ciąży. Musiała wyjść za człowieka, którego nawet nie kochała, urodzić dziecko, którego nie chciała i porzucić marzenia o śpiewaniu na scenie. – Hilde bez słowa podsunął jej czekoladkę, którą dostał w prezencie do kawy. Dziewczyna zaśmiała się lekko. – Kiedy zorientowała się, że odziedziczyłam jej głos i marzenia, postanowiła zrobić wszystko, bym stała się piosenkarką. Nie wiem, jakim cudem, ale znalazła w końcu Alexa, to znaczy Pointnera, swojego dalekiego kuzyna. I… tutaj następuje część, o której nie powinieneś wiedzieć – powiedziała, uśmiechając się lekko. – Matka i Alex zawarli układ. Będę podróżować z austriacką drużyną przez cały sezon, śpiewając podczas konkursów.

- Nie widzę w tym nic niewłaściwego – wtrącił Hilde.

- I udawać związek z Thomasem Morgensternem, przez co on zyska status dojrzałego, a ja większe zainteresowanie mediów na dzień dobry – dokończyła Grabarska. Skoczek zakrztusił się kawą. – Och, proszę cię – jęknęła dziewczyna. – To naprawdę jest AŻ TAK szokujące, że musisz pluć kawą?

- No to zdecydowanie dość niezwykły pomysł na życie – zauważył Hilde.

- Nie mój – prychnęła Blanka. – Ale to jeszcze nie koniec.

- Chcesz mnie zabić? – spytał dramatycznym tonem Tom. – Więcej rewelacji chyba nie zniosę.

- Nie masz wyjścia – odparowała Polka. – I ostatnia informacja, po której możesz już paść trupem. – Zawiesiła dramatycznie głos. – Mam dziwne wrażenie, że zakochuję się w Morgenie – przyznała. Skoczek uśmiechnął się lekko, po czym nabrał do ust łyk ciemnej cieszy i odegrał scenkę krztuszenia się napojem. Dziewczyna wybuchła dźwięcznym śmiechem.

- Ale w sumie to ci się nie dziwię – skomentował Norweg po chwili. Blanka uniosła brwi.

- Ty też zakochałeś się w Thomasie? – spytała. Tym razem to on się roześmiał.

- Ja nie, ale większość dziewczyn tak. On ma coś takiego w sobie, wszyscy go lubią, wszyscy go kochają. Nie ty pierwsza i nie ty ostatnia. Ale – uśmiechnął się znad jasnego naczynia – z tego, co słyszałem od Manu Fettnera, jesteś pierwszą, która doprowadziła Morgiego do takiego stanu. Więc gratuluję, życzę szczęścia i – zerknął na zegarek – pędzę na trening.

- A mówiłeś, że masz czas – rzuciła urażonym tonem dziewczyna. Hilde uśmiechnął się przepraszająco.

- Życie skoczka – westchnął. – Zobaczymy się na konkursie, prawda? – Pokiwała głową. – Rozpoznasz mnie po tym, że moja drużyna wygra. – Roześmieli się równocześnie, Tom i Blanka.



To wszystko było… dziwne. Mały punkcik, który bardzo szybko się przybliżał, by wylądować na śniegu. Chwila oczekiwania na informacje o odległości, ocenach… I tak, jest, udało się. Jednoseryjny konkurs na Rukatunturi otwierał zimowy sezon w skokach narciarskich. Wynik nie był dla nikogo zaskoczeniem. Wygrali Austriacy, dominowali Austriacy, jak zwykle. Blanka stała tuż przy bandzie, zagrzewając swoich przyjaciół i dmuchając im pod narty. Jednoseryjny konkurs trwał zdecydowanie zbyt krótko. Mogłaby patrzeć godzinami na ten lot, piękny, dystyngowany, długi, choć trwający kilka krótkich sekund. Mogłaby podziwiać ich przez cały dzień. Zdała sobie sprawę, że pokochała ten sport, bardziej niż Polskę, bardziej niż wszystkie swoje inne pasje. Pomiędzy śpiewem i skokami narciarskimi mogłaby postawić znak równości. A jeszcze niedawno zarzekała się, że to idiotyczny pomysł, ten wyjazd. Uśmiechnęła się do Morgensterna, który przed chwilą wylądował i przejechał tuż obok niej. Ludzie wokół wyciągali ręce, przewieszając się przez barierki, by go dotknąć, jego piankowego kombinezonu, kasku z Red Bulla, wystawionej dłoni. Blanka nie musiała. Miała w głowie ułożony plan, jak to wszystko powinno wyglądać. W końcu mieli udawać parę. Ale plan wyparował, kiedy chłopak zdjął gogle i zobaczyła jego niebieskie tęczówki. Kiedy się uśmiechnął, a ona wyczuła, że uśmiechał się do niej. Kiedy się potwierdziło to, o czym wszyscy mówili – Austriacy wygrali. Ochrona ją znała, wiedzieli, że ma pozwolenie od Hofera, by się przemieszczać po terenie skoczni. Czwórka skoczków szalała na zeskoku, ciesząc się udanym otwarciem sezonu. Blanka, kierowana nagłym impulsem, przedarła się przez tłum kibiców i wbiegła na udeptany i ujeżdżony nartami śnieg. Podeszwy jej butów zaskrzypiały na białym puchu. Morgenstern dostrzegł ją i odszedł na krok od reszty, uśmiechając się radośnie. Blanka podbiegła do niego i rzuciła się mu na szyję, wtulając twarz w ciepłą kurtkę skoczka. Słyszała dźwięk aparatów fotograficznych, ale nie zwracała na to uwagi. Liczyło się tylko to, co w promieniu kilkunastu centymetrów. Bijące serce Thomasa, jego silne ramiona, umięśniony tors, radosne błękitne tęczówki i szeroki uśmiech na twarzy. Tom Hilde, stojący gdzieś w tłumie, uśmiechnął się tylko.

- Powodzenia, Blanka – mruknął. Bjoern Einar Romoeren spojrzał na niego pytająco.

- Mówiłeś coś, dzieciaczku? – spytał Ber. Hilde pokręcił głową, ignorując pseudonim nadany mu przez starszego o sześć lat skoczka. Jeszcze raz się uśmiechnął, widząc radość na twarzach Blanki i Morgena.



Wróciła do pokoju z szerokim uśmiechem na ustach. Rozsiadła się wygodnie na łóżku i sięgnęła do torby po laptopa. Nie zdążyła go otworzyć, kiedy usłyszała natarczywe pukanie do drzwi.

- Cholera, znowu – mruknęła Blanka, odkładając komputer na kołdrę i wstając. Zerknęła przez wizjer. No tak, znowu on. Standardowo. Otworzyła drzwi i stanęła w progu, uśmiechając się lekko.

- Blanka, mam pytanie – rzucił skoczek, patrząc na nią z desperacją w oczach. Znowu. Boże, co ja z nim robię, przemknęło jej przez głowę.

- Pytaj, Thomas – odparła, cofając się o krok. Zamknął za sobą drzwi i oparł się o nie plecami, wpatrując się intensywnie w dziewczynę swoimi czystymi, niebieskimi tęczówkami. Blanka musiała to przyznać – od zawsze miała słabość do błękitnych oczu.

- Czy to, pod skocznią… to była gra? – zapytał niepewnie Morgenstern. Blanka nie odpowiedziała od razu. Odeszła od skoczka i usiadła na skraju łóżka, patrząc w ścianę. Bardziej wyczuła niż usłyszała jego kroki. Ukucnął obok niej z poważną miną. Thomas Morgenstern rzadko bywał poważny.

- Blanka, coś się dzieje? – spytał cicho. Na początku nie zareagowała. Potem na jej twarzy zaczął pojawiać się coraz szerszy uśmiech. Austriak zauważył, że pięknie się uśmiechała.

- Nic się nie dzieje – powiedziała w końcu Polka. – Po prostu… ja już zapomniałam, że miałam grać. – Zaśmiała się cicho. Skoczek popatrzył na nią z uwagą.

- Naprawdę?

- Naprawdę. – Uśmiechnął się. Była przekonana, że ją pocałuje. Ale skoczek po raz kolejny ją zaskoczył.

- Powinnaś się wyspać – powiedział przekornie. – Dobranoc, Polonia. – Wstał i ruszył szybkim krokiem w stronę drzwi.

- Dobranoc, Gwiazdko – rzuciła dziewczyna. Zatrzymał się i odwrócił, z ręką na klamce.

- Lubię, jak się uśmiechasz – stwierdził, otwierając drzwi i wychodząc. Uśmiechnęła się, kiwając lekko głową. Po chwili sięgnęła po laptopa i włączyła go. Chwała Bogu i obsłudze hotelu za darmowy, bezprzewodowy Internet w pokojach! Zalogowała się szybko do komunikatora. Była dostępna. Blanka zawahała się na moment. A co, jeśli jej nie wybaczy? Co, jeżeli nie zrozumie? Nie, Olka ją rozumiała. I wybaczała. Zawsze. Zastukała szybko w klawiaturę.

BlankaVoice: Ola, przepraszam. Naprawdę.

Alexx: Nie ma sprawy. Jak tam Morgenstern?

BlankaVoice: Naprawdę się nie gniewasz?

Alexx: Nie.

BlankaVoice: Na pewno?

Alexx: Tak,na pewno. Opowiadaj, do cholery. Jaki on jest? Jak się zachowuje? Udajecie już?

BlankaVoice: Po kolei, Olka, proszę cię.

Alexx: Dobra, w porządku, już będę grzeczna. Widziałam dzisiaj konkurs w telewizji. O tym, że ty jesteś niezłą aktorką, Blanka, to już wiedziałam, ale Morgen? Utalentowany gość. :)

BlankaVoice: Olka, my chyba nie gramy… :D Wszystko wskazuje na to, że matka zrobiła mi tym wyjazdem prezent, bo ja i Thomas…

Alexx: No wyduś to z siebie, Blana, ja ŻĄDAM szczegółów!

BlankaVoice: Zakochujemy się w sobie. Albo zakochaliśmy. Chyba. A przynajmniej ja w nim. Cholera, to trochę skomplikowane.

Alexx: Już widzę, jak się szczerzysz do ekranu. Całowaliście się?

BlankaVoice: OLKA!

BlankaVoice: Nie, nie całowaliśmy się. Trochę przez Manu, bo było blisko.

Alexx: Cholera, kto to Manu?

BlankaVoice: Manuel Fettner, skoczek.

Alexx: Jaki jest? Przystojny?

BlankaVoice:Jesteś niereformowalna ;) W sumie to całkiem całkiem, ale ja patrzę na niego jak na kumpla.

Alexx: No tak, bo masz swojego Thomasa :]

BlankaVoice: Nie mam Thomasa! (jeszcze)

Alexx: No i kto tu jest niereformowalny? Blanuś, kocie, muszę kończyć. Odezwij się jutro, ściągnę Darię, opowiesz nam wszystko:)

BlankaVoice: Koniecznie. Tęsknię za wami:*

Alexx: My za tobą też. Pozdrowienia od Magdy:)

Blanka zamknęła okno komunikatora z szeroki uśmiechem na ustach. Tęskniła za swoimi przyjaciółkami z Polski, mimo wszystko. W ojczystym kraju to one sprawiały, że funkcjonowała, że była w stanie przetrwać, dać sobie radę z uczuciami matki, ze wszystkimi problemami. Była im za to wdzięczna. Blanka popatrzyła na ekran laptopa i kolejny raz się zawahała. Powinna mu wytłumaczyć, ale bała się, znowu się bała. Zacisnęła dłonie w pięści. To nie było w porządku. Nie wobec niego, nie wobec Thomasa, nie wobec samej siebie. Musiała napisać tę wiadomość.

Do: damianos91@onet.eu

Od: BlankaVoice@op.pl

Temat: Przepraszam

Damian, przepraszam Cię, tak strasznie Cię przepraszam!

Wiem, że sięz Tobą nie kontaktowałam, chociaż powinnam. Może wiesz już od Darii i Olki, że wyjechałam. Ale muszę Ci to chociaż napisać, wyjaśnić. Tak, wyjechałam i nie wrócę prędko. W Polsce będę około dwudziestego stycznia, ale tylko na kilka dni, w Zakopanem. Na dłużej przyjadę pewnie dopiero w kwietniu. Aktualnie jestem w Finlandii, z austriacką drużyną skoczków narciarskich. To skomplikowane, co ja tutaj właściwie robię, ale musisz wiedzieć jedno. Nie powinnam była robić Ci nadziei na związek. To koniec wszystkiego, co między nami było, definitywnie. Naprawdę, przepraszam.

Blanka

Zamknęła laptopa, czując niemałą ulgę. Jeszcze niedawno myślała, że kocha Damiana. Naprawdę można się tak pomylić? Uczucia mogą odwrócić się o sto osiemdziesiąt stopni pod wpływem jednego dotyku, jednej pary błękitnych oczu, jednej dłoni położonej na ramieniu, jednego zdania, jednego dźwięku głosu? Nie wiedziała. Ale miała dziwne przeczucie, że zmiany są niezauważalne, dopóki nie zmieniają całego naszego życia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz