Kiedy się obudziła, siedział na łóżku, wpatrując się w nią z uśmiechem, ale w jego niebieskich oczach czaiła się swojego rodzaju niepewność.
- Dzień dobry – powiedział radośnie, próbując ukryć wahanie. Nie wiedział, co działo się w głowie Grabarskiej, nie wiedział, czy nie żałowała tego, co stało się między nimi, ich wspólnej nocy. Przecież była tak delikatna w całej swojej sile, tak krucha pod tym pancerzem, zbyt krucha. Dziewczyna usiadła, przytrzymując kołdrę na wysokości piersi i wolną dłonią potargała włosy.
- Dobry – mruknęła. Morgenstern spojrzał na nią niepewnie. Coraz bardziej wierzył, że w jej opinii wspólna noc była błędem. – Kawy – jęknęła Polka. – Nie dałeś mi w nocy spać, to teraz mi zorganizuj kawę – poleciła, uśmiechając się blado. Thomas też się uśmiechnął. Przybliżył się do niej i pocałował delikatnie jej wargi.
- Będę za dziesięć minut – obiecał. Pokiwała głową. Skoczek wciągnął spodnie i wyszedł szybko, zostawiając ją samą w pustym, jasnym pokoju. Blanka ukryła twarz w dłoniach, palce jej drżały. Kochała go, przecież go kochała, jak nikogo innego. Dlaczego nagle czuła się… czuła się, jakby popełniła największy błąd w swoim życiu?
- Weź się w garść, Grabarska – mruknęła sama do siebie przeczesując rozczochrane włosy palcami. – Nie chcesz zranić Thomasa. – Wstała z łóżka. Ubrania, które miała na sobie poprzedniego wieczora leżały rozrzucone na podłodze. Nago wygrzebała z walizki świeży strój i założyła go szybko. Zaczęła nucić pierwszą piosenkę, jaka przyszła jej do głowy, bezskutecznie próbując zagłuszyć swoje chaotyczne myśli. Ludzie, pomóżcie ludziom. Pomóżcie.
- Wróciłem. – Uśmiechnęła się, może nieco sztucznie, kiedy Thomas wszedł do pokoju z plastikowym kubkiem wypełnionym kawą z automatu. – To najlepsze, co znalazłem – wyjaśnił przepraszająco, wskazując na naczynie.
- Jest w porządku – odparła lekko. Morgenstern uśmiechnął się szeroko, podając jej kawę. Cmoknął ją w policzek.
- Kocham cię – powiedział nagle, patrząc intensywnie w jej miodowe tęczówki. Zmusiła się do uniesienia kącików warg.
- Wiem, Thomas – odrzekła. Skoczek zanurzył twarz w jej miękkich, potarganych włosach pachnących truskawkowym szamponem i ich niedawną, wspólną nocą. Tak bardzo ją kochał.
- Co robimy później? – zapytał lekko. Blanka wzruszyła ramionami.
- Nie masz treningu? – odparła pytaniem na pytanie. Morgenstern potrząsnął głową.
- Lekki siłowy, tylko dwie godziny – wyjaśnił Austriak. – Pointner odkrył w sobie nieznane dotąd pokłady miłosierdzia – roześmiał się. Blanka postawiła pusty kubeczek po kawie na podłodze i położyła się na łóżku, wpatrując w sufit. Po chwili skoczek znalazł się obok niej. Jego błękitne tęczówki iskrzyły się niepohamowaną radością. Nie potrafiła niszczyć tego szczęścia, które mu dała. Nie byłaby w stanie.
- Kocham cię, Thomas – szepnęła Blanka, wpatrując się w jego błyszczące oczy. Skoczek uśmiechnął się delikatnie. – Tak bardzo cię kocham.
Ścisnął mocniej jej dłoń, jakby tym gestem próbował przekazać jej przez skórę swoją miłość. Nie wyczuł, jak zesztywniała na ułamek sekundy. Blanka rozciągnęła wargi w szerokim uśmiechu, patrząc na Schlierenzauera całującego swoją nową dziewczynę.
- Gregor, przedstawiłbyś panią – roześmiał się Morgenstern. Młodszy ze skoczków oderwał się od towarzyszki i obrzucił Thomasa i Blankę niechętnym spojrzeniem.
- Thomas, Blanka, poznajcie Katerine. Katerine, to Poranna Gwiazda i Polonia – mruknął. Jego dziewczyna, ładna, młodziutka Austriaczka uśmiechnęła się delikatnie. Blanka odniosła wrażenie, że była starsza od nowej wybranki Schlierenzauera. Ciemne, lekko falujące włosy okalały twarz pokrytą warstwą makijażu. Długie rzęsy ochraniały oczy z ciemnoniebieskimi tęczówkami, oczy, w których czaił się jakiś nieodkryty, dziwny ból. I samotność, tak wielka, przytłaczająca, że mogłaby zabić.
- Miło was poznać – powiedziała w końcu. Jej głos zdawał się lekko drżeć. Ale może to było tylko złudzenie. Może Blanka robiła się przewrażliwiona. Sama drżała, z czego po chwili zdała sobie sprawę. I nie tylko ona.
- Zimno ci? – zapytał Morgenstern. Początkowo chciała zaprzeczyć, ale właściwie nie wiedziała, dlaczego jej ciało dygotało delikatnie.
- Trochę – potwierdziła w końcu. Austriak przyciągnął ją do siebie i objął mocno. Grabarska dostrzegła zazdrosne, pełne bólu spojrzenie Katerine ponad ramieniem skoczka. Przez moment chciała zapytać, o co chodziło. Ale to nie była jej sprawa. W życiu trzeba być egoistą, jeśli nie chce się zostać kozłem ofiarnym.
Z cichym westchnieniem ulgi zamknęła drzwi od swojego hotelowego pokoju i rozejrzała się po pustym pomieszczeniu. Potrzebowała przestrzeni, by móc wyrzucić z głowy niepotrzebne, poplątane myśli. Powoli przeszła przez pokój, uważnie stawiając stopy na podłodze. Każdy krok palił jej podeszwy, tak jak uczucia, wzburzone, nieokiełznane, niemożliwe do zrozumienia, wypalały jej duszę. Najbardziej w świecie pragnęła zrozumieć samą siebie. Do tego potrzebowała samotności. Ale, z drugiej strony, potrzebowała ciepłych, silnych ramion Thomasa, by osłaniały ją przed całym światem. Kochała czuć w swoich nozdrzach zapach jego perfum, wtedy czuła, że nic złego nie może się stać. Nie, kiedy mają siebie. Wyjęła z kieszeni spodni komórkę i zaczęła bezmyślnie naciskać losowe przyciski. W pewnym momencie, zupełnie nagle, poczuła się zwyczajnie bezsilna. Opadła na podłogę, zaciskając mocno powieki. Nie miała pojęcia, co się z nią działo. Położyła się na dywanie, wpatrując w jasny, jednolity sufit. Cisza dzwoniła w uszach, wypełniała każdy zakątek pomieszczenia, całą jego objętość. Cisza była doskonała. A mimo to Blanka zdecydowała się ją przerwać. Nadal trzymała w dłoni telefon, wystukała ciąg znanych sobie cyfr.
- Coś się stało? – zapytał dość cicho Hilde. Blanka zawahała się przez moment.
- Nie wiem – przyznała szczerze. – Nie wiem, Tom. Ale to chyba nie jest rozmowa na telefon. – Nie powinna była tego mówić. Przecież jej przyjaciel był daleko, setki kilometrów stąd. Miała swoje dziewczyny w pokoju obok. Ale… dziwne, ale bardziej ufała Norwegowi niż swoim polskim przyjaciółkom. Zmieniła się, sama nie zauważyła, kiedy. Telefon wypadł jej z dłoni i uderzył o podłogę. Nie chciała wstawać. Nie chciała myśleć. Tak było dobrze, to bezsensowne wpatrywanie się w sufit ją wyciszało. A tak bardzo tego potrzebowała. Ucieczki od samej siebie. Zacisnęła powieki, kiedy ktoś zapukał do drzwi jej pokoju. Usiłowała to zignorować, ale nie była w stanie. Dźwięk był zbyt natarczywy. Niechętnie wstała z podłogi, ignorując leżący tam telefon i powlokła się do drzwi. Nacisnęła klamkę z cichym westchnieniem.
- Blanka, wszystko w porządku? – zapytała Daria, patrząc na przyjaciółkę z niepokojem. – Zostawiłaś Thomasa na dole, zamknęłaś się w pokoju i nawet nie śpiewasz. – Grabarska wzruszyła ramionami.
- Chciałam pobyć sama. Chociaż przez moment – odparła wypranym z emocji tonem.
- Coś się stało? – Grabarska obrzuciła uważnym spojrzeniem jasnowłosą Magdę. Starsza z sióstr Michnik wydawała się być nieco zatroskana. To było… dziwne. Przez całe życie ze sobą walczyły, a teraz, nagle, nikt nie wiedział, kiedy ani jak, ale stały się przyjaciółkami. Ziemia obraca się stanowczo zbyt szybko. Czas za prędko ucieka. Za wcześnie dorastamy, starzejemy się, zmieniamy. Za wcześnie, a może w samą porę, tylko my sami tak bardzo się tej dorosłości boimy, że wydaje nam się ona przedwczesna?
- Nie, nic się nie stało – odparła w końcu Blanka, uśmiechając się nieco sztucznie. – Macie ochotę na kawę? – Dziewczyny pokiwały w milczeniu głowami. Doskonale widziały, że coś było nie tak. Ale to już nie była ich Blanka. Ta drobna, blada szatynka diametralnie różniła się od tamten Blanki Grabarskiej, buntującej się przeciwko wyjazdowi. Chyba nie potrafiła już z nimi rozmawiać. A one nie potrafiły jej pomóc.
Dostrzegł jej włosy, drobną sylwetkę na końcu korytarza. Opierała czoło o zimną taflę szkła w oknie, często to robiła. Schlierenzauer ruszył niepewnym krokiem w jej stronę. Właściwie nie wiedział nawet, dlaczego. Powoli zbliżał się do pogrążonej w myślach Polki. Wydawało mu się, że lekko drżała.
- Blanka? – odezwał się nieśmiało. Grabarska odwróciła się, z zaskoczeniem wymalowanym na twarzy. – Płakałaś? – zapytał Austriak. Dziewczyna potrząsnęła gwałtownie głową.
- A niby czemu miałabym płakać? – odparła pytaniem na pytanie, jej ton głosu był ostry, nie znoszący sprzeciwu. – Czego chcesz? – Skoczek wzruszył ramionami.
- Pogadać – wyjaśnił krótko. Rzuciła mu wyzywające spojrzenie bursztynowych oczu. Schlierenzauer mimowolnie się uśmiechnął. Miała śliczne oczy. A jej pozorna siła tak zabawnie kontrastowała z drobnym ciałem. Nie do końca świadomie odgarnął z jej twarzy miękki kosmyk ciemnych włosów.
- Blanka… jesteś szczęśliwa? – zapytał cicho. Dziewczyna prychnęła, odsuwają się o krok.
- Dlaczego o to w ogóle pytasz? – Uniosła brwi. – Dlaczego nagle stałeś się moim przyjacielem? Czego ode mnie chcesz? – Skoczek pokręcił z niedowierzaniem głową.
- To ty się zdecyduj, czego chcesz. Ignoruję cię, latasz za mną i wypłakujesz mi się w rękaw. Staram się być miły, ochrzaniasz mnie za nic. Przespałaś się z Morgenem i nagle ci się system wartości wywrócił? – Grabarska nabrała głęboko powietrza do płuc.
- Skąd… jak… – wyjąkała.
- Ciężko było was nie słyszeć – prychnął Austriak. – Ściany w tym hotelu są cienkie. A Thomas lubi dużo gadać, szczególnie ze współlokatorami. – Polka zacisnęła dłonie w pięści.
- Co, zazdrosny jesteś? – wysyczała. – Tej twojej Katerine nie udało ci się jeszcze zaciągnąć do łóżka? Poszukaj innej, łatwiejszej, przecież tylko o to ci chodzi. – Ponad ramieniem Schlierenzauera dostrzegła starszego blondyna. Zmrużyła lekko oczy. – Pieprz się, Schlierenzauer. Z kimkolwiek chcesz. – Potrąciła go ramieniem, mijając. Szybkim krokiem ruszyła w stronę Morgensterna. Ukochany wpatrywał się w nią ze zdziwieniem.
- Kocham cię, Thomas – rzekła dobitnie, na tyle głośno, by mógł usłyszeć to Schlierenzauer. Pocałowała go, zaciskając palce na jego bluzie. – Chodź do mnie – mruknęła, uśmiechając się lekko. Pociągnęła go za sobą, w stronę swojego hotelowego pokoju. Gregor podniósł rękę i bezmyślnie potargał swoje włosy. Ta jej siła w jakiś dziwny sposób mu imponowała.
- Schlierenzauer? Coś nie tak? – Gregor podniósł głowę, patrząc na kolegę z kadry. Kofler stanął obok niego, opierając się o ścianę. Uśmiechał się lekko, bezmyślnie pocierając dłonią kilkudniowy zarost na ciemnych policzkach.
- Martwię się o Blankę – przyznał w końcu młodszy Austriak. – Nie zauważyłeś? Nie odkleja się od Morgena. Jak tak dalej pójdzie, to za jakieś dziewięć miesięcy zostaniemy wujkami – prychnął. Andreas roześmiał się.
- Blanka i Thomas są dorośli, to ich sprawa – zauważył. – A czy ty przypadkiem nie jesteś zazdrosny? – spytał Kofler. Schlierenzauer uniósł brwi.
- O Blankę czy o Thomasa? – spytał ironicznym tonem. – Andreas, proszę cię. Zajmij ty się lepiej skakaniem, ostatnio ci nieźle idzie, może coś z tego będzie. – Blondyn ruszył przed siebie szybkim krokiem, splatając ręce na klatce piersiowej. Kofler wpatrywał się w plecy rodaka, marszcząc brwi. Nigdy nie rozumiał Schlierenzauera, nie miał pojęcia, co się działo w głowie tego młodego, utalentowanego skoczka.
- On tak zawsze? – Spojrzał w bok, drobna, eteryczna blondynka uśmiechała się delikatnie. Blanka przedstawiała ich sobie, pamiętał, że podobało mu się jej imię. Magda. Magda miała bardzo ładne oczy, czyste, wyraźne, pełne spokoju i wewnętrznej pogody ducha.
- Często – odparł Austriak. – Ciężko zrozumieć, o co mu chodzi. Ale w gruncie rzeczy Gregor nie jest złym facetem.
- Mam nadzieję – mruknęła Magda, przeczesując palcami jasne włosy. Spojrzał na nią pytająco. – Blance na nim zależy. Cholernie. Jeśli ją zrani…
- Blanka jest silna – rzekł Andreas.
- To tylko pozory – odparła Michnik. – Ona jest silna, do pewnego momentu. A potem niesamowicie krucha. – Skoczek przyjrzał się uważnie Polce. Była śliczna, ale nie zależało mu na urodzie, nigdy. Ale w Magdzie coś go intrygowało, nie pozwalało oderwać wzroku.
- Masz ochotę na kawę? – zapytał nagle. Uśmiechnęła się lekko, kiwając głową.
- Na kawę zawsze – odparła radośnie. – Jestem tak samo uzależniona od kofeiny, jak Blanka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz