piątek, 2 listopada 2012

[12] Zamknięci

Harrachov. Czeskie, urokliwe miasto niedaleko granicy z Polską. Blanka od dawna nie była tak blisko domu. Nie chciała tam wracać. Może czasami tęskniła za ojcem, z pewnością brakowało jej przyjaciółek, ale nie chciała spotkać się z matką. Nie potrafiłaby spojrzeć jej w oczy i z zimną krwią skłamać. Przyznałaby się do swojego związku z Thomasem, tego była pewna. A Helena Grabarska nie mogła się dowiedzieć. Blanka wiedziała, jakby się to skończyło. Jej matka poinformowałaby o wszystkim Pointnera, a on zrobiłby wszystko, by rozdzielić młodą Polkę i Austriaka. Blanka wróciłaby do domu i prawdopodobnie nigdy więcej nie spotkała Morgensterna. Nie chciała tego. Odwróciła się od okna, przez które obserwowała Certak, skocznię, na której mieli niedługo rywalizować jej przyjaciele. Który wygra, tego nie wiedziała. Liczyła na to, że Thomas, Andreas, może Tom Hilde. Byle nie ten palant Schlierenzauer. Blanka nagle przypomniała sobie historię o siostrze Gregora opowiedzianą jej przez Koflera. Współczuła mu, jasne. Ale to go nie usprawiedliwiało.

- Nie ma żadnego powodu się tak zachowywać – mruknęła sama do siebie, patrząc na nierozpakowane walizki. Straciła jedną sukienkę na rzecz zachwyconego różowym strojem i podziwem trenerów Maćka Kota. Przez moment miała ochotę przełożyć rzeczy do eleganckiej, hotelowej szafy, ale po chwili uświadomiła sobie, że w Harachovie będą tylko przez kilka dni. Nie było warto. Sięgnęła po swój zeszyt z autorskimi tekstami piosenek. Od dawna niczego nie napisała. Ale do stworzenia kolejnego utworu potrzebna jej była spora ilość kawy i słodyczy, jak zwykle. Zmarszczyła brwi, próbując wymyślić, jak to zdobyć. Chętnie poszłaby na jakiś spacer z Tomem Hilde, ale Norwegowie jeszcze nie dotarli do Czech. Nagle uderzyła się zeszytem w czoło.

- Skądś taki pseudonim ma – mruknęła. Kofi reklamuje wafelki. Kofi reklamujący wafelki równa się kawa i słodycze, a do tego miłe towarzystwo. Blanka chwyciła swój ulubiony, cienki, niebieski piórnik, wciąż trzymając w dłoni zeszyt i szybkim, zdecydowanym krokiem wyszła ze swojego pokoju, zgrabnie omijając nierozpakowane walizki.



Nie znała numerków, ale potrafiła rozpoznać pokoje skoczków. Tam, gdzie mieszkali Koch i Loitzl było cicho, spokojnie i czysto. Z mieszkania Morgensterna dochodziła zawsze głośna muzyka, a spod drzwi Koflera czuć było woń mocnej kawy. Pokój Schlierenzauera oznaczony był najczęściej wywieszką „nie przeszkadzać”. Fettner dekorował drzwi plakatami z ulubionymi zespołami, a Zauner zdjęciami skoczków w locie. Blanka wiedziała, że w ramach ogólnoświatowej akcji pacyfikowania Schlierenzauera Kofler zamieszkał z Gregorem, a niespokojny ostatnio Wolfi Loitzl dołączył do szczęśliwego Morgensterna. Zapukała do drzwi pokoju Andreasa i, nie czekając na zaproszenie, weszła do środka. Rozejrzała się po pomieszczeniu, szukając wzrokiem przyjaciela. Na jednym z dwóch łóżek leżał Schlierenzauer, ze słuchawkami na uszach. Na widok Blanki podniósł się na łokciach.

- Gdzie Andi? – spytała głośno Polka, próbując dotrzeć do skoczka. Nie chciała przebywać z nim sam na sam. Nie miała zamiaru znosić go ani minuty dłużej, niż było to konieczne do znalezienia Kofiego. Austriak powoli zdjął słuchawki z uszu, obserwując drzwi za plecami dziewczyny. Odruchowo cofnęła się o krok, popychając skrzydło. Trzasnęły, odcinając ich od świata. Gregor westchnął cicho

- Poszedł z chłopakami zwiedzać miasto, jak co roku – odparł z rezygnacją. – Biegnij, może go złapiesz. – Odwróciła się i już chwytała za klamkę, kiedy usłyszała charakterystyczne piknięcie zamka zamykanego magnetyczną kartą. Spojrzała z rozpaczą na Schlierenzauera.

- Błagam, powiedz, że masz drugą kartę – powiedziała. Przez moment wpatrywał się w nią dziwnym wzrokiem. A potem pokręcił powoli głową.

- Jedna na pokój, przykro mi – odrzekł. – Andreas pewnie myślał, że poszedłem pobiegać, miałem taki plan. – Blanka nerwowym ruchem odgarnęła włosy z twarzy.

- Schlierenzauer, czy ty… czy ty chcesz mi powiedzieć, że tu z tobą utknęłam? – zapytała. Usiadł na łóżku i uśmiechnął się blado. Grabarska wpatrywała się w niego z niedowierzaniem. Uśmiechnął się? Schlierenzauer się UŚMIECHNĄŁ?

- Na to wygląda – odparł cicho. Blanka opadła bezwładnie na wolne łóżko i wpatrzyła się w sufit.

- Pięknie – mruknęła ze złością. Czuła na sobie jego wzrok. – Kiedy wrócą? – spytała chłodno. Gregor zerknął na zegarek na nadgarstku.

- Jest wcześnie, nie mamy dziś treningów, więc chłopaki sobie poszaleją… późno – odparł. – Bardzo późno, i niekoniecznie trafią dopoko i.

- Pięknie – powtórzyła Polka. – Zadzwoń do nich, niech wracają. – Spojrzała na skoczka. Schlierenzauer bez słowa wskazał komórkę Koflera leżącą na nocnej szafce.

- Nie biorą telefonów w obawie, że Alex chciałby zrobić nagły trening – wyjaśnił. – Utknęłaś ze mną.

- Ciebie to CIESZY? – zapytała z niedowierzaniem Blanka. Skoczek zaśmiał się cicho.

- Spędzimy tu razem parę godzin – odparł, już poważny. – Miło byłoby, bo ja wiem, porozmawiać? Pożartować?

- Z tobą, Schlierenzauer? – prychnęła, unosząc brwi. Przewrócił oczami.

- Posłuchaj, Polonia, wiem, że mnie nie cierpisz, ale spędzisz tu parę godzin, w ciasnym pokoju, ze mną – przypomniał jej. – Pohamuj swoją nienawiść i spróbuj być miła, tak jak ja, bo się pozabijamy. – Westchnęła cicho. Fakt, nie znosiła Schlierenzauera. Ale miał trochę racji w tym, co mówił. A do tego wydawał się być… w porządku.

- Postaram się – mruknęła. – Ale nie obiecuję. – Milczeli przez chwilę. Blanka wpatrywała się w sufit, skoczek obserwował dziewczynę. Faktycznie, przypominała mu jego siostrę. Szczególnie z oczu, Eva miała niemal identyczne. Eva, cholera, znowu o niej myśli. To było dawno, Gregor, przestań, zganił siebie w myślach. Minęło sześć lat, zapomnij o niej.

- Dobra, taka cisza nie jest najlepszą formą spędzania czasu – odezwał się w końcu Schlierenzauer, udając wesołość. – Właściwie to ja ciebie praktycznie nie znam – zauważył. Dziewczyna usiadła na łóżku.

- Ja ciebie też, Schlier… – ugryzła się w język. Obiecała, że spróbuje być dla niego miła. – Gregor – poprawiła się. Skoczek uśmiechnął się lekko.

- Pogramy w pytania – postanowił, nie pytając jej nawet o zdanie. Właściwie to była mu za to wdzięczna. Wszystko było lepsze niż ta krępująca cisza.

- Zaczynasz – odparła, siadając po turecku na łóżku Koflera.

- Ulubiony zespół? – zapytał Austriak.

- Za łatwe. Queen. A twój? – odparła Blanka.

- Pink Floyd. Klasyka. Twoja kolej.

- Idol?

- Wasz Małysz. A twój?

- Whitney Houston, zanim zaczęła ćpać. A ze skoczków też Adam, chociaż na tym się nie znam – roześmiała się, o dziwo szczerze. – Twoje pytanie brzmi…?

- Ulubiona książka? – zapytał Schlierenzauer.

- Naprawdę będziesz pytać o wszystkie te podstawowe głupoty? – prychnęła Polka. Skoczek pokiwał gorliwie głową, uśmiechając się złośliwie. Blanka przewróciła oczami i westchnęła teatralnie. – „Błękitny zamek”. – Skoczek zmarszczył brwi.

- Czy nie napisała tego ta od tej rudej Ani z jakiegoś tam wzgórza? – zapytał. Dziewczyna wybuchła głośnym śmiechem.

- Tak, Lucy Maud Montgomery, autorka „Ani z Zielonego Wzgórza” – odparła. – Czytasz książki dla dziewczyn? – spytała złośliwie. Schlierenzauer spoważniał nagle.

- Moja siostra kiedyś to czytała – wyjaśnił cicho. Blanka pobladła. Znała tę historię, Kofler jej mówił.

- Przepraszam – powiedziała. – Andreas mówił mi, co się stało. Przykro mi.

- Nieważne – mruknął. – To było dawno. – Nie wiedziała, czemu to zrobiła. Wstała z łóżka swojego przyjaciela i usiadła obok młodego blondyna. Delikatnie dotknęła palcami jego splecionych dłoni.

- To nic nie oznacza – rzekła łagodnie. – Opowiesz mi o niej? – spytała. Zawahał się. Nie znosił jej, przecież jej nie znosił. A jednak… jakimś cudem w tym pokoju jej zaufał.

- Tamtego roku zaczynałem skakać w Pucharze Świata. Eva, moja siostra, była ode mnie trzy lata starsza. Chciała studiować fizjoterapię, więc jeździła ze mną na zawody, wspierała mnie. Kochała śpiewać, tak jak ty. Miała nawet podobny głos. I oczy, takie dziwne, żółte, jakby… – urwał, szukając określenia na ten specyficzny dla ludzkich tęczówek kolor.

- Miodowe – podpowiedziała Blanka. – Tak wszyscy mówią o moich oczach. – Pokiwał głową.

- Niedługo potem ona i Thomas zostali parą, a ja zaprzyjaźniłem się z Morgenem – kontynuował swoją opowieść Gregor. – Eva była naprawdę szczęśliwa. Ale kiedyś pokłócili się, na ulicy. Biegła, nie patrzyła, gdzie. Wpadła pod samochód, na jego oczach. Przez niego. – W orzechowych tęczówkach Schlierenzauera zapłonął ogień. – Byłem przy niej cały czas, do śmierci. Thomas się bał – prychnął skoczek.

- Winisz go? – zapytała szeptem Blanka. Spojrzał na nią.

- Nie – odparł. – Ale nie potrafię… nie potrafię się z nim przyjaźnić. Mam przed oczami Evę, całą w bandażach, proszącą mnie, bym mu przekazał, że go kocha. – Instynktownie położyła mu głowę na ramieniu.

- Może już czas zapomnieć – odezwała się po chwili milczenia.

- Może… – Patrzyli przed siebie w ciszy.

- Jestem tutaj, bo mam zrobić karierę – powiedziała nagle Blanka. – Mam pokazać się światu, siebie i swój głos. Moja matka tego chce, żebym była sławna. Bo… ona miała na to szansę, ale urodziłam się ja i musiała przestać śpiewać. – Skoczek spojrzał na nią z uwagą. – Jestem dla niej porażką. Zniszczyłam jej życie.

- Na pewno tak nie uważa – rzekł łagodnie Schlierenzauer. Blanka wstała i zaczęła spacerować po pokoju.

- Uważa – odparła gorzko. – Powiedziała mi to. Tata… tata jest inny, próbował mnie wychować na dobrego człowieka.

- Udało mu się – powiedział skoczek. Spojrzała na niego z zaskoczeniem. Nie spodziewała się takich słów z ust Schlierenzauera. Jeszcze kilka godzin temu byli największymi wrogami. Nagle oboje usłyszeli charakterystyczne piknięcie i dźwięk otwieranych drzwi.

- Blanka? – zapytał z niedowierzaniem Kofler. Morgenstern i Fettner wytrzeszczyli oczy.

- Chciałam cię odwiedzić, ale zdążyłeś mnie zamknąć w pokoju z Gregorem – wyjaśniła Polka.

- I wy się nie pozabijaliście? – spytał Manuel. Schlierenzauer skrzywił się lekko.

- Fettner, nie drzyj się tak, bo ci podpiłuję narty – syknął. Blanka przewróciła oczami. Przed nią ujawnił swoje wnętrze, ale bał się pokazać innym skoczkom, że nie jest takim chamem, na jakiego pozuje.

- Nawet bez nart skoczyłbym dalej, niż ty – odgryzł się Manu. Wszyscy spojrzeli na niego z zaskoczeniem. – Dobra, wiem, zapomniałem, że to Schlieren, a nie Zauni. – Grabarska i Kofler roześmieli się. Morgenstern podszedł do dziewczyny i splótł swoje palce z jej.

- Idziemy na spacer? – zapytał, przyciągając ją do siebie nieco władczym gestem, sygnalizując otoczeniu, że Blanka jest jego i nikt inny nie ma do niej żadnych praw. Pokiwała głową, wciąż wpatrując się w Schlierenzauera.

- Tak, Morgen, idź popozuj do zdjęć na pierwsze strony z tą swoją śliczną piosenkareczką i zniknij mi z oczu, katastrofo – syknął Gregor.

- Mam imię – wycedziła Grabarska. Odwróciła się gwałtownie i wyszła z pokoju, ciągnąc za sobą Thomasa. Nie zauważyła nawet, że zostawiła zeszyt z piosenkami na łóżku Koflera.



BlankaVoice: GREGOR POTRAFI BYĆ MIŁY!

Alexx: Blanka, o czym ty mówisz?

ColiCudnySmak: Schlierenzauer?

BlankaVoice: Andi niechcący zamknął nas w pokoju na kilka godzin. Samych. Na małej powierzchni. I się nie pozabijaliśmy. Było… miło.

Alexx: Kto to Andi?

ColiCudnySmak: Kofler, Olka. Włącz myślenie.

Alexx: Okej, okej, spokojnie Dareńko. Naprawdę się nie zabiliście? Nikt nie wylądował w szpitalu?

BlankaVoice: Mówiłam wam, było miło. Rozmawialiśmy.

Alexx: O czym? :D

ColiCudnySmak: Olka! Chociaż nie. Właśnie, o czym? :)

BlankaVoice: O głupotach. Ulubiona książka, idol, zespół… Wiecie, byle nie siedzieć w ciszy.

ColiCudnySmak: Jasne. Blanuś, kochana, ja muszę iść. Pogadamy niedługo :)

Alexx: Ja też się ulatniam. Ale mamy dla ciebie niespodziankę, Blanka :D

BlankaVoice: Jaką niespodziankę? Co wy kombinujecie?

ColiCudnySmak i Alexx wylogowali(ły) się.

BlankaVoice: No po prostu świetnie.





- Co to jest? Schlier, zacząłeś pisać pamiętnik? – spytał Fettner, podnosząc zeszyt Blanki z łóżka Koflera. Gregor rozpoznał przedmiot. Przyszła z nim do pokoju. Wyrwał notatnik dziewczyny z dłoni skoczka i rzucił go w stronę Andreasa.

- Zanieś jej – polecił. Kofi spojrzał z zaciekawieniem na współlokatora, ale nic nie powiedział. Spojrzał na okładkę zeszytu. Piosenki Blanki, jej autorskie teksty. Nie miał pojęcia, dlaczego wzięła notes ze sobą, idąc do Andiego, ale wiedział, że powinna go jak najszybciej otrzymać z powrotem.

- Fettner, idziesz? – zapytał. Ciemnowłosy skoczek z tunelem w uchu pokiwał głową.

- Sam z nim nie zostanę – odparł, wskazując na Schlierenzauera. Gregor prychnął cicho.

- Moje szczęście – mruknął, rozkładając się na łóżku i wkładając słuchawki. Nacisnął przycisk na swoim iPodzie, zatapiając się w swoim ukochanym utworze, „Another brick in the wall”. Nagle przyszło mu do głowy, że może powinien zagłębić się w twórczość Freddie’ego Mercury’ego, skoro lubi go Blanka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz