Płatki śniegu spadały leniwie na zmarzniętą, czeską ziemię. Słońce przebijało się przez chmury, odbijając swoje promienie w szybach małej, uroczej kawiarni na obrzeżach Harrachova. Blanka objęła dłońmi ciepłą filiżankę wypełnioną kawą z mlekiem i spojrzała Morgensternowi prosto w oczy.
- Dlaczego jesteś zazdrosny? – zapytała krótko. Skoczek wzruszył ramionami, patrząc przez okno na zaśnieżone miasto.
- Nie jestem zazdrosny – mruknął. Grabarska uniosła lekko brwi. Wydawał się być na nią obrażony od wczoraj, od kiedy dziewczyna spędziła kilka godzin w zamkniętym pokoju z Gregorem Schlierenzauerem.
- Thomas, przecież widzę – odparła. Wyciągnęła rękę i dotknęła lekko dłoni skoczka. Drgnął i spojrzał na nią. W jego błękitnych oczach dostrzegła coś na kształt wyrzutu i skrywanej urazy. – Chodzi ci o Gregora? – spytała cicho. Pokręcił głową, ale wyczuła w tym kłamstwo.
- Nie jestem zazdrosny – powtórzył blondyn. – Nie lubię Gregora, to wszystko. – Nie potrafił się na nią gniewać. Nie do końca świadomie splótł swoje palce z jej palcami, wywołując na jej twarzy delikatny uśmiech.
- On nie jest taki zły – powiedziała Polka. – Przecież byliście kiedyś przyjaciółmi – dodała. Puścił jej dłoń i rzucił jej ostre spojrzenie. Doskonale pamiętał tamte czasy. Doskonale pamiętał, jak świetnie się bawił ze Schlierenzauerem i jak urocza była jego siostra, Eva. Nie czuł się winny jej śmierci. Nie tęsknił za nią. Wiedział, że ten związek i tak by nie przetrwał, byli jeszcze zbyt młodzi, on był zbyt młody. Ale tragiczny wypadek dziewczyny na zawsze zniszczył przyjaźń Thomasa i Gregora.
- Mówił ci o Evie. – To nie było nawet pytanie. Blanka pokiwała głową. Spojrzała na swoją opróżnioną już filiżankę po kawie.
- Chodźmy się przejść – zaproponowała. Wstał bez słowa i rzucił na stolik kilka banknotów. Wyszedł z lokalu, naciągając na uszy swoją charakterystyczną czapkę. Polka wybiegła za nim, trzymając w dłoni płaszcz. Zadrżała natychmiast, czując mroźne powietrze na odsłoniętej skórze przedramion. – Thomas, czekaj! – Zawołała. Odwrócił się i podszedł do niej. Wyjął jej z ręki płaszcz i zarzucił na jej ramiona.
- Ubierz się, jest zimno – polecił jej. Nie zareagowała. Wpatrywała się w niego szeroko otwartymi oczami. Myśl, jaka nagle ją uderzyła, przerażała i otępiała. Stał przed nią, nie wiedząc, co się dzieje. – Blanka? – spytał niepewnie.
- Chodzi o Evę? Nadal ją kochasz, a ja ci ją przypominam? – Pokręcił głową. Objął ją delikatnie, ogrzewając ciepłotą własnego ciała.
- Kocham tylko ciebie, Blanka – wyszeptał. – Zawsze tak będzie, rozumiesz? – Przytaknęła.
- Spróbuj porozmawiać z Gregorem – poprosiła, wyślizgując się z jego objęć. Nie odpowiedział od razu. Mimo jej protestów zapiął guziki płaszcza dziewczyny, zdjął swoją czapkę i założył na głowę Polki.
- To nie takie proste – powiedział w końcu. – On mnie obwinia o śmierć Evy.
- Nieprawda – zaprotestowała szatynka. – Rozmawialiśmy o tym. Nie wini cię, Thomas. Porozmawiaj z nim.
- Spróbuję – obiecał skoczek. Pocałował ją delikatnie w czubek głowy. – Ale to, że raz był miły nie oznacza, że uda się z nim dogadać.
- Dotrę do niego. Jakoś do niego dotrę – powiedziała cicho Blanka, zaciskając dłonie w pięści. Na kilka godzin odkryła prawdziwego, łagodnego, miłego Schlierenzauera i chciała, by taki pozostał. Dobrze wiedziała, jak takie rany potrafią boleć. Nie miała pojęcia, czemu postanowiła uśmierzyć ten jego ból. Odkryć jego prawdziwą twarz i pokazać światu, że Gregor Schlierenzauer ma uczucia. Może to dlatego, że czuła się źle z faktem, iż przypominała mu jego siostrę. A może podświadomie już wiedziała, jak bardzo są do siebie podobni, mimo wszystko.
- Nie próbujesz czasem walczyć z wiatrakami? – zapytał Thomas, patrząc na nią z lekkim uśmiechem. To w niej podziwiał. Determinację. Jeśli coś postanowiła, nie poddawała się. Mimo wszystko, walczyła z całym światem, by osiągnąć swój cel.
- Ktoś musi – odparła stanowczo. – Nawet bezsensowna walka ma jakiś sens.
Biurko w pokoju Blanki było zawalone stosem najróżniejszych papierów. Zaczęte teksty piosenek, lista utworów, które wykona podczas konkursu, pamiętnik, który postanowiła prowadzić, opisując swoje życie ze skoczkami… Nie miała najmniejszej ochoty do tego wracać, Harrachov był taki piękny. Thomas przycisnął ją mocniej do siebie i odszukał wargami jej usta. Odpowiedziała na pocałunek, uśmiechając się lekko. Zarzuciła mu ręce na szyję. Nie wyobrażała sobie już bez niego życia. Bez jego obecności u swojego boku, ciepłego tonu głosu, roześmianych oczu w kolorze bezchmurnego nieba… Już nie potrafiła bez niego funkcjonować.
- Kocham cię – powiedziała cicho, podnosząc głowę. Złożył delikatny, czuły pocałunek na jej czole.
- Ja ciebie też – odparł, ale wyczuła w tym lekki fałsz. Puścił ją, zaciskając dłonie w pięści. Spojrzała na niego z zaskoczeniem, patrzył w jakiś punkt za nią.
- Thomas? – zapytała niepewnie. Nie musiał odpowiadać.
- Jacy wy jesteście uroczy – prychnął Schlierenzauer, stając obok nich z kpiącym uśmiechem. – Można zwymiotować. – To by było na tyle w temacie prób dogadania się z Gregorem. Morgenstern zrobił krok w jego stronę.
- Zamknij wreszcie dziób, Schlier – syknął. – Przestań się czepiać Blanki. Ona nie jest niczemu winna, zrozum to wreszcie. – Blanka zacisnęła dłonie w pięści. Chciała, by znowu byli przyjaciółmi, by Schlierenzauer stał się otwartym człowiekiem. By był taki, jak wtedy, w pokoju, przez te kilka godzin. Nie miała wątpliwości, że to właśnie wtedy poznała prawdziwą twarz Gregora. To na co dzień, to była maska. Zedrzyj z siebie maskę, Gregor.
- Zrozum to wreszcie, że jesteś palantem, Morgenstern – wycedził młodszy ze skoczków. Grabarska złapała za rękaw kurtki swojego ukochanego, powstrzymując go przed rzuceniem się z pięściami na kolegę z kadry.
- Gregor, uspokój się wreszcie – powiedziała chłodnym, opanowanym tonem. Spojrzał na nią swoimi czekoladowymi oczami. Przecież z nią rozmawiał. Opowiedział jej o Evie. Nawzajem wpuścili się do swoich dusz. Westchnął cicho. Może i chciał odbudować swoją przyjaźń z Thomasem, ale to potrzebowało o wiele więcej czasu i starań.
- Przepraszam, Blanka – mruknął Schlierenzauer. Odwrócił się i odszedł szybkim krokiem, zakładając na uszy słuchawki podłączone do telefonu. Eva była jego najlepszą przyjaciółką. Dlaczego nie miał postarać się, by urocza Polka także się nią stała?
Trening Austriaków oznaczał Toma Hildego włóczącego się prawdopodobnie gdzieś po mieście. Tom Hilde włóczący się gdzieś po mieście oznaczał dla Blanki okazję do porozmawiania. Przeprosił ją, Gregor Schlierenzauer ją przeprosił. Nie miała pojęcia, co o tym wszystkim myśleć. Chciała wierzyć, że skoczek się zmienia, ale nie znała go praktycznie w ogóle. Te kilka godzin w zamknięciu… Czy przez tak krótki czas można kogoś poznać? Czy mogą wyzwolić się uczucia, które wcześniej nie istniały? Przyjaźń, sympatia, współczucie? Czy to w ogóle możliwe?
- Tom, idziesz ze mną – oznajmiła Blanka, chwytając Norwega za ramię. Spojrzał na nią z zaciekawieniem, ale nic nie powiedział. Ruszył posłusznie za dziewczyną.
- Thomas? – zapytał, kiedy oddalili się już od hotelu i nader ciekawskich skoczków w futrzanych czapkach. Potrząsnęła ciemnymi włosami.
- Gregor – wyjaśniła krótko. Hilde uśmiechnął się lekko.
- Słyszałem o zamknięciu – powiedział. Dziewczyna przewróciła oczami.
- Nie rozumiem go – przyznała. – Otworzył się przede mną. Opowiedział mi o swojej siostrze. A potem, kiedy przyszli skoczkowie, znowu był taki, jak zawsze.
- Opowiedział ci o Evie? – zapytał Hilde. Pokiwała lekko głową. – Gregor to skomplikowany człowiek, Blanka. A tobie opowiedział o Evie. Fakt, jesteś do niej niesamowicie podobna. – Uśmiechnęła się nieświadomie, słysząc te słowa. – Ale, cholera, nie mam pojęcia, co w tobie jest. Otworzyłaś Gregora, rozkochałaś w sobie Thomasa… Blanka, masz w sobie dar. Zmieniasz ludzi, i to na lepsze. – Mówił prawdę i nie raz miał się jeszcze o tym przekonać. Wielokrotnie miał patrzeć w te nietypowe, miodowe oczy z myślą, jak bardzo zmieniają one ludzi. Była niesamowita. Wiedział o tym od początku. Blanka Alina Grabarska, dziewczyna niesamowita.
- Dzisiaj konkurs – zauważyła po chwili milczenia. Przytaknął w ciszy. – Thomas jest zazdrosny – wyznała dziewczyna. – Ale go kocham, Tom, wiesz? Ja go naprawdę kocham. Naprawdę. – Przytulił ją, łaskocząc po twarzy swoimi długimi, jasnymi włosami.
- Wiem, Blanka. – Nie chciał formułować na głos swoich obaw. Bał się o nią, martwił, ale była szczęśliwa, tak bardzo szczęśliwa, a Morgenstern też ją kochał. – Bądź szczęśliwa – powiedział cicho. Naprawdę jej tego życzył, mimo wszystko.
Dziewiąty dzień grudnia. Dzień, w którym świetna passa Andreasa Koflera została przełamana przez jego kolegę z drużyny. Blanka z całej siły zaciskała kciuki, kiedy Morgenstern był w powietrzu, ale to nie wystarczyło nawet na podium. Dziewiąte miejsce, z jednej strony dobre, z drugiej strony fatalne. Dla skoczka z takimi osiągnięciami, jakie miał Thomas, dziewiąta pozycja nie była satysfakcjonująca.
- Nie martw się – powiedziała Blanka, patrząc na zaciśnięte usta blondyna. – Miałeś złe warunki.
- Przypominam, że nadal nie znasz się na skokach – odparł skoczek, uśmiechając się lekko. Była tak urocza, kiedy mówiła o jego dyscyplinie, nie mając o tym zielonego pojęcia. Prychnęła cicho, splatając ręce na piersiach.
- Nie musisz mi przypominać, że jestem na tyle tępa, że nie potrafię tego wszystkiego zrozumieć – rzuciła.
- My też tego teraz nie rozumiemy, z tymi przelicznikami za wiatr, belkę i tak dalej. – Odwróciła się gwałtownie. Uśmiechał się, nigdy go takiego nie widziała. Biła od niego radość. Schlierenzauer podszedł do Morgensterna i poklepał go po ramieniu.
- Świetny styl, Thomas – powiedział. Blondyn pokiwał głową.
- Gratulacje, Gregor – odparł. – Kryształowa Kula w tym sezonie? – zapytał. Blanka uśmiechnęła się radośnie. Może wreszcie Schlierenzauer się zmieni. Chciała tego. Chciała, by zaprzyjaźnił się z Morgensternem, z nią, z innymi skoczkami. Może walczyła z wiatrakami, może próbowała zbawiać świat, ale taka była. Poprawka. Taka się stała, kiedy przyjechała do Norwegii, poznała skoczków i pokochała Thomasa.
- Raczej Kofler – odparł Gregor, uśmiechając się. – Ale chciałbym wygrać Turniej Czterech Skoczni – dodał. Blanka spojrzała na niego.
- Uda ci się – powiedziała ciepło. – Wierzę, że ci się uda. – Blondyn pokiwał głową.
- Dzięki. I… przepraszam. Was oboje. Za wszystko. – Nie czekał na ich odpowiedź, odszedł w stronę kłócących się jak zwykle Fettnera i Zaunera. Morgenstern objął swoją dziewczynę i pochylił się, szukając wargami jej ust.
- Widzisz? Da się wygrać z wiatrakami – mruknęła jeszcze, na moment przed pocałunkiem.
- Chodź na spacer – zaproponował Morgenstern, uśmiechając się tajemniczo. Blanka podniosła głowę znad kartki papieru, na której spisywała słowa nowej piosenki.
- Po co? Jest zimno – jęknęła Grabarska. Skoczek roześmiał się i chwycił ją za przedramiona, ciągnąc w górę. Przewróciła oczami, ale poddała się, wstając posłusznie. – Zabiję cię kiedyś – mruknęła. Pocałował ją w policzek i ruszył w stronę wieszaka.
- Łap – polecił, rzucając jej ciepłą, puchową kurtkę Austriackiej drużyny. Żółtą. Uśmiechnęła się, zakładając ją. – Grzeczna dziewczynka – pochwalił ją skoczek. Objął ją w talii i wyprowadził z pokoju.
- Thomas, mogę cię o coś zapytać? – odezwała się Blanka, kiedy już wyszli na zaśnieżony chodnik przed hotelem. Pokiwał głową, patrząc na nią z zainteresowaniem. – Co ty kombinujesz, Gwiazdeczko?
- Nic nie kombinuję – odparł skoczek. Chwycił jej dłoń i splótł jej palce ze swoimi. – Jutro drużynowy – zauważył.
- Wygracie – powiedziała dziewczyna.
- Wiem, że wygramy. Po prostu jestem ciekaw, kto będzie jeszcze na podium.
- Norwegia? – podsunęła Polka.
- Mają szanse, ale bez Kojonkoskiego może im być ciężko – odparł.
- Mam nadzieję, że Pol… – urwała, wpatrując się z niedowierzaniem przed siebie. – Wiedziałeś? – spytała. Morgenstern uśmiechnął się szeroko. – Thomas! Wiedziałeś i nic mi nie powiedziałeś?
- To miała być niespodzianka – odparł skoczek. Wspięła się na palce, pocałowała go w usta i pobiegła przed siebie, w stronę dwóch śmiejących się dziewczyn.
- Blanka! – wykrzyknęły równocześnie. Blondynka i brunetka. Szatynka objęła je, śmiejąc się głośno. Tęskniła za nimi.
- Co wy tu robicie? – zapytała, puszczając je po kilku minutach uścisków i okrzyków przypominających nie tyle słowa, co bardziej pojedyncze samogłoski. Jej najlepsze przyjaciółki, Olka Michnik i Daria Jagaciak uśmiechnęły się szeroko.
- Chciałyśmy na żywo zobaczyć tego twojego Morgensterna – powiedziała Daria. – A któregoś dnia zostawiłaś go na moment samego z twoim laptopem, jak z nami rozmawiałaś. I tak wyszło, że tu jesteśmy, z wejściówkami na konkursy i zarezerwowanym pokojem w hotelu – wyjaśniła. Morgenstern stanął obok Blanki i objął ją ramieniem.
- Dziewczyny, to jest Thomas Poranna Gwiazda, skoczek narciarski z fajną czapką – oznajmiła Grabarska. – Thomas, oto Daria i Olka ,polskie wariatki utrzymujące mnie przy życiu.
- Miło poznać – stwierdził skoczek. Dziewczyny przytaknęły radośnie.
- Thomas, ładny jesteś – rzuciła nagle Michnik. Brunetka spojrzała na nią morderczym wzrokiem.
- Olka, do cholery – syknęła. Blanka zaśmiała się.
- Ja tam się z nią nie zgadzam – powiedziała, patrząc złośliwie na Morgensterna. Skoczek przytulił ją tylko i pocałował w czubek głowy.
- Nie przeszkadza mi to – stwierdził. Olka udała, że wpycha sobie palce do gardła.
- Zgadzam się z przedmówczynią, która nie używa słów. – Blanka spojrzała w bok, dostrzegając Manuela patrzącego z zainteresowaniem na pannę Michnik. Olka była ładna, wyglądała na delikatną, eteryczną, łagodną dziewczynę.
- Jestem Manu Fettner – przedstawił się jej skoczek. – A ty to…
- Twój koszmar – wycedziła dziewczyna, delektując się każdym słowem i wysycając je jadem. Nie miała pojęcia, czemu. Po prostu miała cholerną ochotę sprowadzić tego Austriaka na ziemię. Wyglądał… miał piękne oczy. A do głowy przychodziło jej tylko jedno określenie. – Mam na imię Aleksandra. Zapamiętaj to, elfie na nartach. – Fettner wzruszył lekko ramionami i odszedł. Blanka uśmiechnęła się lekko, patrząc na Darię robiącą wyrzuty Olce.
- No to będzie ciekawie – mruknęła, wtulając się mocniej w tors skoczka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz