piątek, 2 listopada 2012

[6] Austriacka dominacja

Od: damianos91@onet.eu

Do:BlankaVoice@op.pl

Temat: Re: Przepraszam

W porządku,Blanka. Masz kogoś, czuję to, w końcu dobrze Cię znam. Ale to nic, dam sobie radę. Bądź szczęśliwa, Blanko.

Damian

Nie musiała długo czekać na odpowiedź. Wiadomość czekała na nią rano w skrzynce mailowej. Damian miał rację, znał ją. Może dlatego wydawało jej się, że mogłaby go pokochać, bo on ją rozumiał. Myliła się. Przez dziewiętnaście lat szukała tego jedynego, by odnaleźć go daleko, w Norwegii. Dziwnie jest ten świat urządzony, że czasami szczęście jest tuż obok, a czasami musimy go szukać w obcym kraju, wśród obcych ludzi, języków, miejsc. I tylko niebo, zawsze takie samo, przypomina ci o domu. Blanka zamknęła laptopa i wstała z łóżka. Podeszła do okna i spojrzała na świat pokryty śniegiem. Polubiła Finlandię i Kuusamo. Może to przez ludzi, z którymi tu była. Może to przez to, co przyjechała robić. Nie do końca świadomie, zaczęła śpiewać. Najpierw cicho, potem coraz głośniej. Pierwszą piosenkę, która przyszła jej do głowy. Nie miała pojęcia, czemu akurat ta. Po prostu tkwiła jej w głowie.

- Nothing compares to you… – Zatraciła się w tym śpiewie, jak zwykle zresztą. Nie usłyszała otwieranych drzwi i delikatnych kroków za plecami. Słuchał jej z uwagą i lekkim uśmiechem.

- Zamykaj drzwi, jak zaczynasz śpiewać, bo ktoś cię okradnie – powiedział, kiedy zamilkła z radością wymalowaną na twarzy i w miodowych oczach. Odwróciła się gwałtownie, niemal wpadając w jego ramiona. Brązowe tęczówki. Brązowe tęczówki. Myśl, Blanka, myśl, kto ma brązowe oczy. TAKIE brązowe oczy.

- Andreas, przestraszyłeś mnie – rzekła z wyrzutem. Skoczek roześmiał się.

- Coś ci mówiłem na temat nazywania mnie Andreasem – przypomniał. Pokiwała ze znudzeniem głową.

- Tak, wiem, Andi, nie Andreas. Przestraszyłeś mnie – powtórzyła. Kofler wzruszył ramionami.

- Naprawdę masz cudowny głos – stwierdził. Uśmiechnęła się szeroko, jednak po chwili jej uśmiech przybladł. Skoczek to zauważył. – Coś nie tak? – spytał. Potrząsnęła ciemnymi włosami.

- Po prostu… to samo często powtarzała mi matka – wyjaśniła cicho.

- Tęsknisz za domem?

- Nie, to nie o to chodzi – zaprzeczyła. – Mój głos to jedyna rzecz, którą matka we mnie akceptuje. Często mi to powtarzała, bo odziedziczyłam jej talent, a ona chce, żebym została piosenkarką, zdobyła sławę, wydała płyty…

- A ty tego chcesz? – zapytał Andreas. Powoli, jakby nieco niepewnie, pokiwała głową.

- Tak. Tak, chcę tego – odparła. Skoczek uśmiechnął się i potargał lekko jej włosy.

- Jakby coś się działo, wiedz, że możesz mi powiedzieć – zapewnił ją. Uśmiechnęła się szeroko, zadzierając głowę do góry, by spojrzeć w te bajeczne, czekoladowe tęczówki.

- Dzięki – rzuciła krótko.

- A teraz chodź, niedługo konkurs. Pośpiewasz sobie. – Oboje się roześmieli.



Stała na scenie, oświetlona blaskiem reflektorów. Trzymała mikrofon w zaciśniętej pięści i śpiewała jakiś nieco już zapomniany przebój Freddie’ego Mercury’ego. Chwała Bogu, jakimś cudem udało im się ogrzać przestrzeń na deskach. Blanka nie wyobrażała sobie śpiewania w kurtce, a stanie na dziesięciostopniowym mrozie w sukience na ramiączka nie mogło być najmilszym przeżyciem na tym okropnym świecie. Skoczkowie powoli zbierali się na górę, by przygotować się do drugiego skoku. Przodowali Austriacy, jak zwykle. Ten cham Schlierenzauer wygrywał, za nim Kofler i Morgenstern. Blanka cieszyła się też z siódmego miejsca Hildego. Przecież to dobry wynik. Norweg nie wydawał się jednak usatysfakcjonowany. Chciał wygrywać, jak każdy skoczek. Ale zwycięzca może być tylko jeden, na podium są tylko trzy miejsca, tylko nieliczni przejdą do historii. Przez głowę Blanki przemknęła irytująca myśl, że Schlierenzauer już zapisał się na kartach tej wielkiej księgi zatytułowanej „Najwięksi skoczkowie”, a Thomas… może gdzieś tam był, w adnotacjach „inni, mniejsi”. Zirytowało ją to. Patrząc gdzieś w tłum, dostrzegła charakterystyczną czapkę skoczka i kogoś obok. Morgenstern stał z Koflerem, wpatrując się w śpiewającą dziewczynę.

- Morgen, chodź, musimy już iść na górę – powiedział Andreas błagalnym tonem.

- Chwila – mruknął Thomas. – Ona jest niesamowita.

- Wiem, Gwiazdeczko, ale powzdychasz później, jak już wylądujesz i wygrasz ten konkurs – odparł Kofi. – Błagam, chodź już, bo Pointner mnie zabije, w tym sezonie to ja ciebie pilnuję.

- Nikt mnie nie musi pilnować – burknął blondyn, ale ruszył posłusznie za kolegą z kadry. Kofler uniósł brwi.

- A pamiętałbyś, żeby skoczyć w drugiej serii, gdybym ci nie powiedział? – spytał. Morgenstern prychnął cicho, ale nie odpowiedział. Pamiętałby. Gdyby nie to, że Blanka cudownie wyglądała w tej prostej, ciemnofioletowej sukience.



Zaciskała kciuki podczas lotu Thomasa, ale to nie wystarczyło. Pokonał go nie tylko największy wróg, Schlierenzauer, ale także Andreas Kofler, przyjaciel. Mimo to Morgi nie wyglądał na nieszczęśliwego. Blanka, tak jak poprzedniego dnia, wbiegła na zeskok i podbiegła do skoczków.

- Andi! – zawołała, skacząc w ciemnej kurtce narzuconej na sukienkę. – Świetny skok! Co prawda się na tym nie znam, ale skoro wygrałeś, to musiało być dobrze – wyrzuciła z siebie na jednym oddechu. Kofler roześmiał się.

- Udało mi się – odparł skromnie. Blanka dostrzegła iskierki radości w jego czekoladowych oczach.

- Nie przesadzaj, byłeś świetny – stwierdziła. Kątem oka zobaczyła wpatrującego się w nią Morgensterna. – Gratuluję, jestem z ciebie dumna, ale…

- Ale musisz iść do Thomasa – dokończył za nią Kofler. – Leć, Blanka, tylko uważaj na druty – roześmiał się. Dziewczyna rzuciła mu pełne wdzięczności spojrzenie i odbiegła w stronę blondyna.

- Blanka. – Jego twarz rozjaśniła się.

- Przykro mi, że zająłeś trzecie miejsce – powiedziała cicho dziewczyna.

- Żartujesz? Ja się cieszę – odparł Thomas.

- W takim razie gratuluję. – Roześmieli się. Zapadła między nimi cisza, drżąca, namacalna, pomimo otaczającego ich hałasu. Stali blisko siebie. Bardzo blisko. Blanka czuła lekko przyspieszony oddech skoczka na swoich włosach. Morgenstern wyczuwał tchnienie dziewczyny na swojej szyi, nieosłoniętej od wiatru rozpiętą kurtką. Stali naprawdę blisko siebie. Tak, jak w kilku innych momentach, a jednak jak nigdy. Zaczął prószyć lekko biały, miękki śnieg.

- Pada – zauważył po chwili Thomas. Blanka uniosła twarz i spojrzała nie na spadające płatki, ale prosto w błękitne jak letnie niebo oczy skoczka.

- Dobrze, że teraz – powiedziała cicho. Nagle zdała sobie sprawę, jak to zabrzmiało. Jakby śnieg naumyślnie dopełnił romantycznej scenerii ich dwojga. – A nie w trakcie konkursu – dodała. Skoczek uśmiechnął się.

- Byłoby niebezpiecznie. – Nie przyznał się, że jego drugi skok był gorszy częściowo przez nią. Nie mógł się skupić na poprawnym wyjściu z progu. Cały czas miał przed oczami śpiewającą Blankę w tej fioletowej sukience. Uśmiech na twarzy. Błyszczące miodowe oczy. Morgenstern skarcił w myślach samego siebie. Jak mógł się w tak zakochać? Tak szybko? Nigdy wcześniej by nie pomyślał, że coś takiego jest w ogóle możliwe. A potem w jego życiu pojawiła się Blanka. Z początku był sceptyczny pomysłowi udawanego związku z nieznajomą, młodszą o sześć lat Polką. Był przekonany, że to nie wypali.



- To się nie uda, Alex – rzucił Morgenstern, spacerując po pokoju w mieszkaniu trenera. Pointner uśmiechnął się lekko.

- Obiecałem, że nie będę ingerował w twój system treningowy z Kuttinem, ale to coś zupełnie innego – powiedział spokojnie. – Thomas, jak na razie, ludzie przestają cię lubić. Rzuciłeś Kristinę i zacząłeś paradować z różnymi panienkami, codziennie inną. Ludzie cię nie lubią, ergo, nie chcą kupować reklamowanych przez ciebie produktów. Sponsorzy chcą się wycofać.

- Nie ci, to inni – burknął skoczek. Miał dość moralizatorskich rozmów o jego stylu życia. Miał dość stałości w uczuciach. Przede wszystkim, miał dość Kristiny, dlatego z nią zerwał. W dwóch słowach. Przez SMS.

- Thomas, zrobisz to – rzekł cicho Pointner. – Będziesz udawał związek z Blanką, będziesz udawał dojrzałego faceta. I od jutra skończysz z przelotnymi romansami.

- Jak ty to sobie tak w ogóle wyobrażasz? – Przestał już kryć wzburzenie. Ten pomysł z każdą minutą coraz mniej mu się podobał. Trener wzruszył ramionami.

- Jesteś świetnym aktorem, Morgen. Dasz sobie radę.

- A co, jeśli nie chcę grać? – spytał zaczepnie blondyn. Alex roześmiał się chłodno.

- W takim razie musisz zakochać się w Blance od pierwszego wejrzenia – odrzekł. Skoczek prychnął cicho.

- Nigdy – rzucił ostro.



Zmienił się i sam o tym doskonale wiedział. Chociaż nie. To ONA go zmieniła. Tymi swoimi miodowymi tęczówkami, pięknym głosem i całkowitym brakiem talentu do składania i pakowania ubrań zdobyła jego serce. Chciał z nią być, przytulać, pocieszać, zasypiać obok niej i patrzeć, jak się budzi. Robić jej śniadania i razem z nią przygotowywać kolacje. Kiedyś nawet… tak, to może niedorzeczne, ale kiedyś nawet wziąć ślub i mieć z nią dzieci. Cholera, tak mocno ją pokochał!

- Pięknie śpiewałaś – powiedział cicho. Blanka uśmiechnęła się do niego z radością w błyszczących oczach. Drżała lekko, może z zimna, może z ekscytacji. Nie wiedział tego, ale chciał ją ogrzać. Pochylił się lekko, chcąc dosięgnąć jej ust swoimi. Dziewczyna instynktownie przymknęła oczy.

- Odklejcie się, gołąbeczki, bo nasza Gwiazda nie zdąży zobaczyć, jak ja dostaję srebro, a on tylko brąz – zawołał Gregor Schlierenzauer, zjawiając się obok nich. Thomas wyprostował się z nienawiścią w niebieskich oczach.

- Zabiję cię kiedyś, Schlier – rzucił wrogo. Młodszy skoczek wybuchł zimnym śmiechem.

- Chciałbym kiedyś to zobaczyć, Morgen – odparł. Blanka chwyciła Thomasa za ramię, próbując go uspokoić, ale to nic nie dało. Blondyn zrobił krok w kierunku swojego kolegi z kadry.

- Thomas – powiedziała błagalnie Polka, ale on nie zareagował. Zacisnął dłonie w pięści i zrobił jeszcze jeden krok. Schlierenzauer nadal uśmiechał się kpiąco.

- Pobijesz mnie? – spytał cicho. – Na oczach wszystkich? Tuż przed dekoracją? Oj, nieładnie, panie Morgenstern, nieładnie…

- Zamknij się – syknął Thomas. Blanka rozejrzała się spanikowana. Nikt nie wydawał się zwracać uwagi na skoczków gotowych w każdej chwili skoczyć sobie do gardeł. W końcu złapała spojrzenie Koflera, wciąż dumnego z wygranej.

- Chodź tu, bo się pozabijają – wyartykułowała możliwie wyraźnie. Skoczek zrozumiał jej przekaz.

- Chłopaki, spokój – rzucił tonem nie znoszącym sprzeciwu. – Na podium, jeden i drugi. – Thomas i Gregor nadal mierzyli się nienawistnymi spojrzeniami. – Na miłość Boską, uspokójcie się! Nie róbcie scen. – W końcu zareagowali. Odeszli w dwie różne strony, uśmiechając się sztucznie. Blanka popatrzyła z wdzięcznością na Koflera.

- Dzięki, Andi – powiedziała z ulgą w głosie. – Chybaby się pozabijali.

- Bardzo prawdopodobne – roześmiał się skoczek. – Przeszkodził wam, prawda?

- Nic takiego – odrzekła, wzruszając ramionami. – Nie on pierwszy.

- I pewnie nie ostatni – dodał Andreas. – Ale wiesz co? – Blanka uniosła brwi. – Ładnie razem wyglądacie. – Uśmiechnęła się lekko. Przypomniała jej się pewna polska piosenka, którą kiedyś śpiewała na jakimś konkursie. Taka ładna miłość…



BlankaVoice: Gdzie Daria?

ColiCudnySmak: Jestem, już jestem.

Alexx: O, to dobrze. Blanka, MÓW.

BlankaVoice: Ale niby co? :)

ColiCudnySmak: BLANKA!

Alexx: Dobrze wiesz, co. Co z MORGENEM?!

BlankaVoice: Technicznie rzecz biorąc, nic.

ColiCudnySmak: A mniej technicznie?

BlankaVoice: Oglądałyście dzisiaj konkurs?

Alexx: Miałam trening

ColiCudnySmak: Do ostatniego skoku, ale dekorację sobie odpuściłam.

BlankaVoice: Może właśnie nie powinnaś ;)

ColiCudnySmak: Co się stało?

Alexx: Co zrobiłaś?!

BlankaVoice: JA nic nie zrobiłam.

Alexx: To co zrobił Thomas?

ColiCudnySmak: Blanka…?

BlankaVoice: Prawie mnie pocałował. Zadowolone?

Alexx: Nie. PRAWIE?!

ColiCudnySmak: Jak? Gdzie? Kiedy? Czemu tego nie widziałam?!

BlankaVoice: Po konkursie, pod skocznią. Gdyby ten palant Schlierenzauer się nie napatoczył…

Alexx: Schlierenzauer jest fajny!

BlankaVoice: Nie spotkałaś go i, uwierz, nie chciałabyś go poznać. To palant, mówię ci.

ColiCudnySmak: Blanka, mam jedno pytanie.

BlankaVoice: Co zrobił Schlierenzauer?

ColiCudnySmak: Nie. Co TY robisz TUTAJ, gadając z nami, zamiast nadrabiać z Thomasem, ekhem, przerwaną czynność.

BlankaVoice: Żadnej czynności nie było!

Alexx: To na co czekasz? Idź i nadrabiaj zaległości!

ColiCudnySmak: I to natychmiast, jeśli nie chcesz zmarnować swojej szansy ;)

BlankaVoice: Dobra, idę. Kocham was dziewczyny;*

ColiCudnySmak: My ciebie też :)

BlankaVoice wylogował(a) się.

Alexx: Chyba jednak się cieszy, że wyjechała.

ColiCudnySmak: A jeśli jeszcze nie, to niedługo będzie :)



Zamknęła drzwi kartą i ruszyła korytarzem w stronę pokoju szukanego skoczka. Thomas mieszkał z Andreasem Koflerem, co w tym momencie szczególnie ją cieszyło. Byli przyjaciółmi, Andi dobrze ją rozumiał. Dostrzegła go wchodzącego do pokoju obok. Pomachał jej i przekroczył próg siedziby Loitzla i Schlierenzauera. Czyli Thomas był sam. Blanka uśmiechnęła się sama do siebie. Właściwie to nie do końca wiedziała, co robi, czego oczekuje i czemu do niego idzie. Jakaś dziwna siła wypchnęła ją z własnego lokum i pognała pod pokój Morgensterna. Siła może uczucia, może chęci wyjaśnienia wszystkiego, a może po prostu przyjaciółki. Grunt, że Polka stanęła pod drzwiami skoczka z uniesioną dłonią, gotowa, by zapukać i błagać, by ją wpuścił.

- Thomas, cholera, nie taka była umowa! – Blanka zamarła, słysząc ostry głos dochodzący z pokoju skoczka. Głos, który nie zwiastował niczego dobrego. Pointner.

- Miało wyglądać, jakbym się zakochał w Blance? Proszę bardzo. Czego ty jeszcze chcesz, Alex? – spytał rozdrażniony Morgen. Dziewczyna wpatrywała się w drzwi z lekkim przerażeniem. Mówili o niej. Chodziło o nią. A trener reprezentacji Austrii nie wydawał się być specjalnie zadowolony.

- Miałeś UDAWAĆ. Grać, Morgenstern, a nie zakochać się od razu w jakiejś tam ładniutkiej Polce. Nie kazałem ci zapominać, co jest ważne.

- Nie zapomniałem, co jest ważne.

- Wygrałbyś. Wygrałbyś, Morgen, gdybyś się skupiał na skokach, a nie na Blance. Cokolwiek się między wami faktycznie dzieje, skończ to, jeśli chcesz wygrywać.

- Nie masz prawa mi mówić, co mam robić – prychnął skoczek.

- Tak się składa, że częściowo mam. – Blanka nie słuchała dalej. Odeszła szybkim krokiem od drzwi, mrugając zawzięcie. To była jej wina. Powinna porozmawiać z Pointnerem, ale nie starczyło jej już odwagi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz