Nie chciała wracać do domu na święta. Nie mogła. To ze skoczkami, z Thomasem chciała spędzić Boże Narodzenie. Z Koflerem, który stał się jej przyjacielem. Z Gregorem, o którego wciąż się bała, którego wciąż przepraszała za to, co powiedziała. Z Fettnerem, który ciągle żartował, spokojnym jak zwykle Wolfim, przyjacielskim Kochem, z nimi wszystkimi. Wrócili wszyscy do Innsbrucka, Pointner chciał, by potrenowali tam przed Turniejem Czterech Skoczni. Blanka wyglądała przez okno charakterystycznego autobusu należącego do austriackich skoczków. Podziwiała Innsbruck, malownicze kamieniczki, rzekę Inn.
- Alex mnie kiedyś wykończy, albo ja jego – jęknął Kofler, opadając na wolne siedzenie obok Polki. – Gdzie Morgen?
- Poszedł z Fettnerem jeść w ukryciu jakieś chipsy – wyjaśniła dziewczyna. – Co zrobił Alex? – zapytała. Skoczek westchnął lekko.
- Muszę mieszkać w hotelu – odparł. – Nie mogę jechać na święta do rodziny, te głupie kilka kilometrów, bo trener zarządził treningi i integrację. Utkwiłem z tą bandą wariatów. – Wskazał za siebie, na skoczków. Blanka uśmiechnęła się delikatnie.
- Nie będzie tak źle – powiedziała. Położyła głowę na ramieniu przyjaciela,przymykając oczy. – Jestem szczęśliwa, wiesz? – odezwała się. – Nic mnie już nie obchodzi. Jestem szczęśliwa.
- To dobrze – odparł Andreas. Pogłaskał ją delikatnie po ciemnych włosach. Blanka uśmiechnęła się. Chciała, by to trwało wiecznie, te chwile z Austriakami, jej tu i teraz. Zanim całe jej życie rozsypie się w drobny mak, pragnęła by ten moment trwał jak najdłużej. Jednostajny dźwięk pracującego silnika usypiał, Grabarską zaczęło ogarniać znużenie. Zamrugała kilkakrotnie oczami i przetarła twarz dłońmi, próbując odgonić nadchodzącą senność. Podniosła głowę i spojrzała na swojego przyjaciela.
- Andi, trzeba ci znaleźć dziewczynę – oznajmiła stanowczo. Skoczek roześmiał się i pokręcił z pobłażaniem głową.
- Blanka, za dużo w tobie tej miłości czasami – odparł. Dziewczyna uśmiechnęła się, podnosząc wzrok i patrząc w punkt nad głową Koflera.
- Mi się podoba tak, jak jest – odparła, wpatrując się w niebieskie tęczówki Morgensterna. Blondyn pokiwał głową.
- Usuń się, Kofi – nakazał. Andreas przewrócił oczami i wstał z miejsca obok Polki.
- Idę poużalać się nad sobą – oznajmił. – Tylko, błagam, nie chcę jeszcze zostać wujkiem – dorzucił złośliwie. Morgenstern posłał mu mordercze spojrzenie.
- Kofler – syknął ostrzegawczo. Starszy z Austriaków roześmiał się i odszedł, z daleka obserwując kłótnię Fettnera i Zaunera.
-Żałujesz, że nie możesz być w święta z rodziną? – zapytała cicho Blanka, kiedy Morgenstern zajął miejsce obok niej. Spojrzał na nią zagadkowo. Przez głowę przemknęły mu nagle tysiące myśli, marzeń, planów. Nie o wszystkich chciał od razu mówić, bał się spłoszyć swoje nadzieje.
- Tutaj mam swoją rodzinę – odparł. Uśmiechnęła się, kiwając głową. Myślała o skoczkach, w końcu spędzali razem większość roku. Ale on mówił o kimś innym, o NIEJ. Był już tego całkowicie pewien. Blanka Grabarska była osobą, z którą chciał spędzić resztę swojego życia, każde następne Boże Narodzenie, Wielkanoc, z którą chciał obchodzić rocznicę ślubu i piec tort na urodziny ich wspólnych dzieci. Nie powiedział jej tego, bał się, że ona ma inne pragnienia. Uśmiechała się do niego łagodnie, miała piękny uśmiech. Kochał każdy skrawek jej osoby.
- Patrz, to Bergisel – powiedział nagle, wskazując za okno. Na horyzoncie majaczyła skocznia, jedna z najpiękniejszych, najbardziej szanowanych i uwielbianych przez skoczków. Święta Bergisel, królowa skoczni. Polka spojrzała w tamtą stronę i uśmiechnęła się szerzej.
- Stamtąd musi być piękny widok na Innsbruck – rzekła cicho. Skoczek pokiwał głową, opierając brodę o jej ramię.
- Zabiorę cię tam – obiecał. Spojrzała mu prosto w oczy, w jej miodowych tęczówkach błyszczała radość, taka lekka, niewymuszona.
- Choćby zaraz – odparła, śmiejąc się cicho. Morgenstern objął Grabarską i przycisnął mocno do siebie. Chciał ją chronić, przed wszystkimi, przed całym bólem tego świata. Tak mocno ją kochał.
Czuła się wspaniale, kiedy była obok niego. Bezpieczna. Lekka. Bycie z Thomasem nie wymagało wysiłku, myślenia. Mogli milczeć w swojej obecności, rozmawiać o głupotach. Lubiła przebywać z Morgensternem. Grabarska ścisnęła nieco mocniej dłoń skoczka.
- Thomas, nie chcę narzekać, ale jest dość zimno – zauważyła. – Gdzie ty mnie ciągniesz? – Blondyn uśmiechnął się.
- Obiecałem ci coś – odparł wesoło. Przyciągnął ją do siebie i objął ramieniem.
- Obiecałeś mi mnóstwo rzeczy – jęknęła dziewczyna. Roześmiał się tylko, całując ją w czubek głowy.
- Nie marudź – mruknął. Blanka pokręciła głową z dezaprobatą.
- Jesteś niemożliwy, Thomas – stwierdziła. Prowadził ją pewnie wąskimi, mało uczęszczanymi przez ludzi uliczkami. Wiedziała, że w Innsbrucku bywał głównie na konkursach, przecież mieszkał w okolicach Villach, tam miał swoją skocznię, Alpenarenę. Ale miasto Schlierenzauera i Koflera znał niemal tak dobrze, jak rodzinną miejscowość. Innsbruck, stolica sportów zimowych, skoków, miejsce, w którym znajdowała się piękna, dumna, święta Bergisel. Każdy skoczek marzył o wygranej w Innsbrucku, to było jedno z tych najważniejszych miejsc w tym sporcie.
- Zamknij oczy – polecił nagle Thomas. Grabarska stanęła i posłusznie zacisnęła powieki. Skoczek pogrzebał chwilę w kieszeni kurtki i wyjął kawałek ciemnego, miękkiego materiału.
-Thomas, co ty kombinujesz? – spytała Polka, nie otwierając oczu. Austriak roześmiał się w odpowiedzi.
- Zobaczysz. – Stanął za nią i zawiązał materiał na oczach dziewczyny.
- Niewiele zobaczę, jeśli tego ze mnie nie zdejmiesz – rzuciła. Morgenstern zaśmiał się. Pocałował ją delikatnie w policzek i podniósł nagle. Blanka krzyknęła, zaskoczona.
- Cicho – mruknął skoczek. – Nic ci się nie stanie – obiecał. Wziął ją na ręce i przycisnął mocno do siebie. Grabarska wtuliła twarz w jego kurtkę. Zakręciło jej się w głowie od jego zapachu, od ciepła bijącego z jego ciała, od tej miłości. Ale to było przyjemne uczucie. Czuła, że gdzieś ją niósł, po płaskim terenie, potem po schodach. Raz się z kimś witał, zamienił z nim kilka szybkich słów po niemiecku. W końcu usłyszała kliknięcie zamka i dźwięk otwieranych drzwi i Morgenstern postawił ją na ziemi.
- Mogę już patrzeć? – spytała. Skoczek delikatnie rozwiązał supeł na materiale i objął ją od tyłu, kładąc brodę na jej ramieniu.
- Innsbruck w swoim najlepszym wydaniu – powiedział cicho. – Prosto ze świętej Bergisel. Obiecałem, że cię tu zabiorę – przypomniał. Grabarska uśmiechnęła się i przekręciła głowę, natrafiając ustami na wargi skoczka. Było im razem tak dobrze, tak, jak było. Nic nie powinno się zmieniać, nie dla nich.
- Nie powinniśmy już wracać? – spytała po kilkunastu minutach Polka. Morgenstern jęknął cicho. Powinni, dobrze wiedział. Ale chciał tam zostać, na szczycie Bergisel, z Blanką. Mógłby spędzić tak całą wieczność. Z nią mógłby iść nawet na koniec świata i wrócić, ściskając jej drobną, chłodną dłoń.
Pokój hotelowy był malutki, ale przytulny. Kremowe ściany obwieszone były pięknymi zdjęciami Innsbrucka. Nad podwójnym łóżkiem królowała ogromna fotografia Bergisel. Blanka oderwała wzrok od widoku na rzekę Inn i spojrzała na swój telefon. Wyświetlacz pokazywał dobrze znany jej numer, ale Grabarska wahała się, obawiała się wykonać to połączenie. Bała się tej rozmowy, jak każdej. Wiedziała, co usłyszy. Zawsze słyszała to samo. Powinna skończyć swój związek z Thomasem i skupić się na karierze. Ale z każdym dniem coraz bardziej pragnęła Morgensterna, bycia z nim. Chciała być szczęśliwa, kochana, adorowana, a on jej to dawał. Dziewczyna zacisnęła wargi i wykonała połączenie. Matka odebrała po chwili.
-Blanka, nie podoba mi się to, co robisz. – Zimny głos kobiety, która dała jej życie. Młoda Polka zadrżała, zaciskając powieki. Czuła pod nimi pieczenie, a bardzo nie chciała pozwolić sobie na płacz. Nie teraz.
- To nie jest twoja sprawa – syknęła. – Nie masz prawa mi mówić, co mam robić. Żadnego. To, że mnie urodziłaś nie czyni cię jeszcze moją matką. Wesołych świąt. – Z całej siły rzuciła telefonem o podłogę. Urządzenie roztrzaskało się na kilkanaście kawałków. Blanka opadła bezwładnie na łóżko, łkając cicho. Poniosło ją, doskonale o tym wiedziała, ale miała już dość. Chciała, by matka akceptowała jej związek z Thomasem, ale świetnie zdawała sobie sprawę z faktu, że to nigdy nie nastąpi. Miłość niszczyła karierę, życie, odbierała perspektywy. Szczególnie, jeśli miłość niosła za sobą wczesną ciążę.
- Ale to mi na razie nie grozi – mruknęła do siebie przez łzy. Zamknęła oczy, nieudolnie próbując się uspokoić. Dłonie jej drżały, drżało całe drobne ciało. Nie zareagowała, słysząc otwierane delikatnie drzwi. Nie chciała ukrywać swoich uczuć, chciała, by ktoś ją pocieszył, zajął się nią i tylko nią.
- Blanka? – Niepewny głos skoczka. Nie wiedział, co powinien zrobić. – Co się stało? – Grabarska zacisnęła dłonie w pięści i usiadła na łóżku. Spojrzała na swojego gościa oczami nadal pełnymi łez.
- Chyba właśnie ostatecznie zerwałam kontakt z matką – powiedziała cicho. Zrobił kilka kroków, nadal z wahaniem, i usiadł obok niej. Położyła głowę na jego ramieniu. – Gregor, dlaczego to tak boli? – zapytała.
- Nie wiem – odparł. Nie potrafił jej pocieszyć, nie umiał znaleźć słów, które mogłyby jej pomóc. Schlierenzauer objął dziewczynę i oparł podbródek o czubek jej głowy. Była przy nich tak zabawnie niska, a jej włosy pachniały truskawkowym szamponem. Wtuliła się w jego obojczyk, mocząc łzami jego koszulkę. Tak bardzo potrzebowała przyjaciela.
Obudziło ją słońce rozświetlające swoimi promieniami cały pokój. Leżała na swoim hotelowym łóżku, w ubraniu, przykryta kocem. Rozejrzała się niepewnie po pomieszczeniu. Nie pamiętała, kiedy zasnęła. Ostatnie, co zarejestrował jej mózg, to płakanie na ramieniu Schlierenzauera. Po chwili dostrzegła na łóżku kartkę. Papier zaszeleścił cicho w jej drobnej dłoni.
Nie chciałem cię budzić. Nie martw się, wszystko będzie dobrze. GS
Mimowolnie się uśmiechnęła. Nie rozumiała go, ale była mu wdzięczna. Został z nią, kiedy potrzebowała oparcia, nie mówił nic, nie próbował jej zranić. Nie miała pojęcia, co się działo w jego głowie, nie chciała się nawet nad tym zastanawiać. Nie teraz. Wstała z łóżka i podeszła do hotelowego telefonu. Aparat miał co najmniej dziesięć lat. Wykręciła znany sobie numer i czekała, aż ktoś podniesie słuchawkę, postukując palcami w stolik.
- Słucham? – Znała ten głos, ale to nie z Magdą chciała rozmawiać, a z jej młodszą siostrą, Aleksandrą.
- Cześć, jest Olka? – spytała Grabarska. Przez chwilę słyszała tylko ciszę.
- Wyszła po Darię, będzie za jakieś pięć minut – odparła starsza siostra Michnik. – Ma oddzwonić? – Blanka zawahała się. Nigdy nie lubiła Magdy, ale… przecież się zmieniła.
- Posłuchaj, wiem, że nigdy za mną nie przepadałaś, ale… – zaczęła niepewnie. – Czasami warto jest chociaż spróbować się zaprzyjaźnić.
- Czasami – odparła cicho Michnik. – Gratuluję. Związku z Morgensternem. To świetny facet, chyba. – Grabarska roześmiała się.
- Jest wspaniały – odparła. – Wczoraj zabrał mnie na Bergisel, skocznię narciarską. Chciał mi pokazać widok na Innsbruck.
- Musisz być cholernie szczęśliwa – stwierdziła Magda. Blanka usłyszała w jej głosie coś na kształt zazdrości, starannie ukrytej. Doceniła próby schowania uczuć. Michnik się starała, nie chciała zranić przyjaciółki swojej siostry. – Też bym chciała kogoś takiego.
- Znajdziesz w końcu swojego księcia – zapewniła ją Grabarska. Wtedy była tego pewna, że każdy w końcu znajduje swoje szczęście, że prawdziwa miłość zawsze jest odwzajemniona.
- Olka i Daria wróciły – poinformowała ją Magda. – Do… do zobaczenia, Blanka. – Po chwili w telefonie Grabarska usłyszała radosny głos Aleksandry. Uśmiech sam pojawił się na twarzy dziewczyny. Uwielbiała rozmawiać ze swoimi przyjaciółkami.
- Schlierenzauer przeżył zawalony skok w Engelcośtam? Nie zamknął się w pokoju z płaczem? Nie zabił nikogo po drodze? – Blanka roześmiała się.
- Engelberg – przypomniała przyjaciółce. – Widziałaś rzucanie nartami, tak? – upewniła się. W tle usłyszała Darię błagającą Olkę o telefon.
- Blanka… czemu mam dziwne wrażenie, że coś jest nie tak? – spytała w końcu Jagaciak, krzycząc do słuchawki wciąż trzymanej przez blondynkę. Grabarska zacisnęła mocniej palce na telefonie.
- Bo mnie dobrze znasz – mruknęła. Zamknęła oczy. Nic już nie rozumiała, ani siebie, ani innych. Nie rozumiała całego świata.
- Olka, spadaj, włącz głośnik, a nie się bijesz o ten telefon. No, już. Blanka, co się stało? – spytała brunetka.
- Chyba… wczoraj chyba definitywnie zerwałam kontakt z mamą. Tak jakby… wykrzyczałam jej, że urodzenie mnie nie czyni jej moją matką. I rzuciłam telefonem o podłogę – powiedziała cicho Grabarska.
- Miło – skwitowała Aleksandra. Dziewczyna Morgensterna zacisnęła wargi.
- To nie wszystko – przyznała. – Kiedy… kiedy siedziałam i wyłam, przyszedł Gregor. Niedawno próbował sprawić, że bym wyjechała do Polski. A wczoraj… pocieszał mnie. Został ze mną. Tak jakby z nim zasnęłam.
- SPAŁAŚ ZE SCHLIERENZAUEREM?! – wykrzyczała jej do ucha blondynka. Blanka słyszała, jak Daria uderzyła przyjaciółkę otwartą dłonią w czoło.
- Wypłakiwałam mu się na ramieniu i w pewnym momencie usnęłam – wyjaśniła szatynka, przewracając oczami. – Jak się obudziłam, to go nie było. – Grabarska drgnęła i odwróciła się, słysząc otwierane drzwi. Niecierpliwie pomachała ręką do stojącego w progu, wyszczerzonego Fettnera.
- Manu ,idź sobie – poprosiła, zasłaniając mikrofon dłonią. Skoczek wzruszył ramionami.
- Z kim rozmawiasz? Z przyjaciółkami? Pozdrów je od elfa na nartach – zawołał wesoło. Dziewczyna westchnęła, patrząc na Austriaka.
- Macie pozdrowienia od Manu, elfa na nartach – mruknęła. – A teraz wyjdź, Manu – dodała. Fettner roześmiał się.
- Już idę, nie martw się, Polonia – zapewnił ją z szerokim uśmiechem. – Chciałem ci tylko powiedzieć, że Schlieren znalazł sobie dziewczynę. Ładna jest. Jemu też się chyba podoba, bo wyglądali, jakby zaraz mieli iść zaszyć się w jakimś ustronnym kąciku, najlepiej bez ubrań. – Skoczek poruszył brwiami ze złośliwym uśmiechem. – Dobra, już idę, Polonia. – Pomachał jej wesoło i wyszedł z pokoju, zamykając za sobą drzwi. Grabarska w bezruchu patrzyła przed siebie niewidzącym wzrokiem.
- Blanka, czego chciał ten tunelowiec? – spytała Olka. Blanka zamrugała gwałtownie, budząc się z letargu.
- Nic ważnego – odparła cicho. – Muszę kończyć. – Odłożyła słuchawkę na aparat z głośnym trzaskiem, próbując zagłuszyć splątane myśli w jej głowie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz