sobota, 5 kwietnia 2014

[31] Impulsywna


            - Odbierz, mała, odbierz ten cholerny telefon - syknął, wpatrując się w rozpaczą w padający za oknem śnieg. - Odbierz wreszcie.
Nie odbierała. Przez cały wczorajszy wieczór, noc i dzisiejszy poranek, nie odebrała, nie odpisała, nie zrobiła nic. Nie dała znaku życia. Schlierenzauer wariował ze strachu. Nie wróciła do hotelu, nikt jej nie widział w pobliżu, nikt nic nie wiedział.
Blanka zniknęła, a Gregor obawiał się, że na zawsze.
- Uspokój się - mruknął Loitzl, stając za młodszym kolegą. - Nerwami nic nie zdziałasz.
Problem w tym, że nie był w stanie się uspokoić, nie był w stanie wytłumaczyć sobie, że Blanka to dorosła kobieta, że sobie poradzi, że pewnie niedługo wróci i wtuli się w jego silne ramiona, szepcząc, jak bardzo go kocha. Nagle zdał sobie sprawę, że drży.
Zacisnął dłonie na blacie biurka, przy którym stał, wpatrując się tępo w Zakopane za oknem. Ze strachu nie był już w stanie logicznie myśleć.
- Nie uspokoję się, do cholery, nie dam rady - syknął. - Zabiję się, jeśli przeze mnie coś jej się stanie, rozumiesz? Nie przeżyłbym tego.
Czuł się, jakby powoli uciekało z niego życie, sącząc się z każdą chwilą, w której nie wiedział, co dzieje się z jego Blanką. Musiał się upewnić, że jest bezpieczna. A nikt nie mógł go o tym zapewnić.
- Idę do Pointnera - powiedział nagle. - W dupie mam, co o mnie myśli, w końcu to Thomas jest jego ulubieńcem, ale Blanka musi się znaleźć.
Loitzl nic nie powiedział, wyszedł z pokoju za młodszym kolegą. Martwił się o oboje, i o roztrzęsionego Gregora, i o Blankę, którą zdążył polubić. Dobrze wiedział, że Grabarska była ostatnio w fatalnej kondycji psychicznej.
Schlierenzauer bez pukania otworzył drzwi pokoju trenerów i wpadł do środka.
- Blanka zniknęła - powiedział głosem drżącym lekko z niepokoju. - Od wczoraj nie daje znaku życia, nie odbiera telefonów, od nikogo. Zniknęła...
Pointner przez moment przyglądał się skoczkowi z uwagą.
- Jest dorosła, jest w swoim kraju, nie jest niepełnosprawna umysłowo. Poradzi sobie, jej wybór, że uciekła. Może po prostu miała cię dość, Schlierenzauer - rzucił złośliwie. Gregor zacisnął dłonie w pięści i zrobił krok w kierunku trenera.
- Ty... - zaczął. - Nie masz prawa tak mówić, ty... - wycedził. Loitzl położył mu ręce na ramionach i pociągnął w stronę wyjścia.
- Gregor - rzucił ostrzegawczo. - Tak jej nie pomożesz.
Młody skoczek zacisnął wargi i dał się wyprowadzić z pokoju bardziej doświadczonemu koledze. Oddychał płytko, nierówno, jego serce biło szaleńczym rytmem, ze strachu, z irytacji, z wściekłości na samego siebie, że wypuścił Blankę z rąk.
Przeklinając głośno, uderzył pięścią w ścianę. Nie panował nad sobą, nad swoimi emocjami. Nie mógł wytrzymać, nie mógł znieść przeraźliwie bolesnego strachu o Grabarską.
- Cholera, muszę ją znaleźć - powiedział, bardziej do siebie niż do stojącego za nim Loitzla. Wolfgang poklepał go delikatnie po ramieniu.
- Pomogę ci, Gregor - mruknął. - Chłopaki też. Znajdziemy Blankę, całą i zdrową, zobaczysz.
Schlierenzauer spojrzał na skoczka pustym wzrokiem, jakby tracił już nadzieję, że zobaczy jeszcze swoją ukochaną. Oparł się plecami o ścianę, zaciskając powieki. Przed oczami zatańczył mu obraz ukochanej, znikającej za drzwiami hotelu, poranionej, uciekającej od niego, by nie powodować bólu.
Dlaczego nie potrafiła ignorować innych? Dlaczego nie chciała skupić się tylko na swoim szczęściu?
- Gregor...
Podniósł wzrok. Zauner, Fettner i Kofler stali obok Loitzla, patrząc niepewnie na Schlierenzauera.
- To nie tak, że od teraz wam kibicujemy i mamy w dupie Thomasa - zaczął Kofler. - Ale martwimy się o Blankę.
- Pomożemy ci jej szukać - dodał Manu. - Znajdziemy ją, Schlier.
Gregor nie był w stanie nawet się uśmiechnąć. Zagryzł wargi, wpatrując się niewidzącym wzrokiem w kolegów z drużyny. Był przerażony, nie mógł wyzwolić się z kleszczy strachu, który nim owładnął. Chciał po prostu wiedzieć, że jego mała Blanka jest bezpieczna.
- Dzięki - mruknął. Loitzl położył dłonie na ramionach Schlierenzauera i ścisnął je.
- Chodźmy - zaproponował. - Nie traćmy czasu.

            Bateria w jej telefonie wskazywała już tylko marne osiem procent. Ekran migał co chwilę, wzbudzany kolejnymi nieodebranymi połączeniami od Gregora, do których dołączył po jakimś czasie Loitzl, Kofler i Fettner. Wpatrywała się tępo w urządzenie, nie czując już spływających po jej policzkach łez.
- Blanka... - zaczęła Magda. - Siedziałaś tak całą noc. Napisz mu chociaż, że jesteś bezpieczna - poprosiła. Grabarska powoli odwróciła głowę, patrząc na towarzyszkę.
- Boję się - wyszeptała. - Boję się konfrontacji, przyznania się, dlaczego uciekłam. Z egoizmu. Bo bałam się reakcji innych. Bałam się o samą siebie. Ja na niego nie zasługuję, Magda. Nie zasługuję na Gregora i nie zasługiwałam na Thomasa. Nigdy.
Ukryła twarz w dłoniach, czując łzy gromadzące się w jej bursztynowych oczach.
Towarzysząca jej blondynka wpatrywała się w nią z niepokojem.
- Blanka... - zaczęła niepewnie. - Może powinnaś wyjechać... Zmienić otoczenie, wszystko sobie na spokojnie poukładać...
Grabarska powoli opuściła ręce, patrząc na Magdę. Zagryzła wargi, powstrzymując szloch.
Drżącymi rękami sięgnęła po telefon. Liczba nieodebranych połączeń sięgnęła już setki. Po chwili na wyświetlaczu ukazał się znany jej numer, opisany jako Kofelix.
- Mają prawo wiedzieć, że jesteś bezpieczna - powiedziała Magda. Grabarska zawahała się. Wyobrażała sobie, co musiał czuć Gregor, przez nią, znowu przez nią cierpiał. Krzywdziła wszystkich, którzy pozwolili jej się do siebie zbliżyć.
Drżącymi palcami wystukała wiadomość, krótką i lakoniczną, może zbyt krótką i lakoniczną, by uspokoić Gregora i wyjaśnić mu wszystko, co się w niej zmieniło w ciągu ostatnich kilkudziesięciu godzin. Zapewniła go tylko, że jest cała, zdrowa i bezpieczna, i że za jakiś czas się odezwie.
Może znowu działała impulsywnie, ale bała się myśleć, bo od jakiegoś czasu niemalże każda myśl raniła ją jak ostrze biegnące po bezbronnej, nagiej skórze.
Wybrała dobrze sobie znany numer i nacisnęła "zadzwoń". Po kilku chwilach w słuchawce usłyszała znajomy, ciepły głos.
- Tom Hilde.
- Tom... jesteś już w Norwegii, tak? - spytała cicho.
- Jestem. Blanka, co się dzieje? - Słyszała strach w głosie przyjaciela. Zacisnęła wargi.
- Mogę... mogę przyjechać? Na kilka dni?
Przez chwilę w słuchawce panowała cisza. Blanka słyszała spłycony oddech Norwega.
- Zawsze. Co się stało? - zapytał.
- Muszę odpocząć, wszystko sobie przemyśleć - wyjaśniła. Zacisnęła powieki, czując pieczenie nadchodzących łez. Nie chciała znowu płakać. Miała już dość bólu.
Rozłączyła się bez pożegnania i podniosła pusty wzrok na Magdę. Blondynka wystukała szybko wiadomość na telefonie i uśmiechnęła się delikatnie do Grabarskiej.
- Jutro Daria leci do Oslo, do Toma - powiedziała jasnowłosa. - Miałam lecieć z nią, ale zdążę jeszcze zwiedzić Bergen. - Pogrzebała w torebce i wyciągnęła prostokątny kartonik. - Jest twój, Blanka.
- Dzięki - mruknęła Grabarska. Chciała wierzyć, że to jej pomoże, że tego właśnie potrzebuje.

            Gregor szalał ze strachu. Nigdzie nie znaleźli Blanki, a wiadomość od niej wcale go nie uspokoiła. Była zbyt krótka, zbyt lakoniczna i zawierała zbyt mało informacji. Gdzie była jego Blanka? Dokąd uciekła? Z kim?
Nie mógł sobie wybaczyć, że pozwolił jej wymknąć się ze swoich rąk.
- Psiakrew, Schlierenzauer, bądź rozsądny - syknął Kofler, stojąc w drzwiach hotelu z rękoma splecionymi na piersiach. - Jak dostaniesz zapalenia płuc na tym mrozie to na pewno jej nie znajdziesz.
Wpatrywał się tępo w poszarzałe niebo, z którego powoli spadały płatki śniegu. Z każdą chwilą coraz bardziej się o nią martwił.
- Gregor, wracaj do środka. - Kolejny głos, zmartwiony, mniej natarczywy niż Andreasa. Loitzl podszedł do młodszego kolegi i pociągnął go za ramię. - Napisała ci, że się odezwie. Że jest cała i zdrowa. Chodź, Gregor.
Nie do końca świadomie podążył za Wolfim, zaciskając dłonie w pięści.
Cholera jasna, Blanka, co ci strzeliło do głowy? Dlaczego uciekłaś?
Cholera, mała... wróć.

            Przez cały lot Grabarska nie odezwała się ani słowem. Daria kilkakrotnie pytała, próbowała wybadać, co się stało, ale jej przyjaciółka pokręciła tylko głową, wycierając z policzków łzy. Wpatrywała się w zmieniający się krajobraz za oknem, zagryzając wargi, pogrążona w niewesołych myślach. Drgnęła, widząc zbliżającą się płytę lotniska w Oslo. Gdzieś tam czekał Hilde, jej najlepszy przyjaciel. Dobrze wiedziała, że jemu będzie musiała odpowiedzieć na pytania, które zadawali sobie wszyscy. Dlaczego. Dlaczego, Blanka, dlaczego od niego uciekłaś.
Instynktownie wyczuwała szczęście siedzącej obok Darii. Daria była szczęśliwie zakochana, nareszcie szczęśliwie, i właśnie leciała do mężczyzny swojego życia.
Powitał je na lotnisku, z bukietem dla brunetki, ale najpierw zwrócił się do Blanki.
-  Powiesz mi, co się dzieje? - spytał łagodnie. Pokręciła głową.
- Nie tutaj, Tom - szepnęła, odzywając się pierwszy raz od startu z lotniska Kraków-Balice. - Jedźmy do domu, proszę.
Zaciskając dłoń na rączce walizki, podążyła szybkim krokiem przez zatłoczone lotnisko Oslo-Gardemoen. Hilde wpatrywał się przez chwilę w jej plecy, okryte rozrzuconymi kosmykami potarganych włosów. Instynktownie splótł swoje palce z palcami stojącej obok Darii.
- Ona jest jak moja siostra, wiesz? - odezwał się. - Cholera, jeśli Schlieren w jakikolwiek sposób ją skrzywdził albo skrzywdzi...
- Nie skrzywdziłby jej, Tom - odparła Daria. - Za bardzo ją kocha. Oboje kochają się jak wariaci. I to chyba jest ich problem.
- Martwię się o nią - mruknął. Brunetka pokiwała głową.
- Ja też. Cholera, ja też.

            Dźwięk telefonu wybudził go z letargu, w jakim się pogrążył, wprawiając w zaniepokojenie i tak już zdenerwowanych kolegów z kadry. Siedzieli w jego pokoju, wpatrując się w milczącego Schlierenzauera, ale Gregor uparcie nie reagował, jakby nie istnieli. Jakby on sam już nie żył.
- Odbierz, na miłość Boską - syknął w końcu Fettner. - Odbierz, bo wszyscy tu powariujemy.
Mechanicznie wyciągnął dłoń po telefon i nacisnął przycisk.
- Schlierenzauer - powiedział pustym, cichym głosem. Po chwili jego twarz zmieniła się, pojawiły się na niej emocje inne niż pustka i otępienie.
- Gregor, tu Hilde - usłyszał. - Blanka jest tutaj, u mnie. Prosiła, żebym cię poinformował. Jest cała i zdrowa, nie martw się. Mówiła, że... daj jej czas, Gregor. Pozwól jej sobie to wszystko poukładać. Przemyśleć. Potrzebuje tego. Oboje tego teraz potrzebujecie.
- Dzięki - mruknął Schlierenzauer. Zakończył połączenie i spojrzał na kolegów z kadry, siedzących wokół niego.
- Co jest? - spytał Fettner.
- To Blanka? Co mówiła? Gdzie jest? Czemu uciekła? - zasypał go pytaniami Kofler. Kątem oka Schlierenzauer dostrzegł Morgensterna stojącego w drzwiach pokoju, walczącego ze sobą, rozdartego między miłością do Grabarskiej a nienawiścią do jej ukochanego.
- Jest w Norwegii - powiedział cicho. - Hilde się nią zajął. - Powiódł wzrokiem po Austriakach. - Wyjdźcie.
Stał na środku pokoju, pustym wzrokiem wpatrując się w przestrzeń, póki wszyscy nie opuścili jego pokoju. Loitzl zamknął drzwi, rzucając ostatnie, zmartwione spojrzenie na Gregora.
Schlierenzauer z wściekłości rzucił telefonem o ścianę, zaciskając powieki. Nie płakał, był facetem, ale tak bardzo potrzebował Blanki w swoim życiu.
Bezsilnie opadł na podłogę, bezsilny, po raz drugi w życiu tak załamany, pierwszy raz od śmierci jego siostry.


~*~
Nie wymagajmy za wiele od rozdziału pisanego trzy miesiące.
Kajam się i tak dalej, ale nowość pewnie gdzieś po maturach dopiero się pojawi.

sobota, 4 stycznia 2014

[30] Nie odchodź


            Wyrwany ze snu Loitzl rozejrzał się nieprzytomnie po pokoju. Z zaskoczeniem zauważył puste, równo zasłane łóżko, na którym powinien znajdować się Schlierenzauer. Ponowne pukanie do drzwi wytrąciło skoczka z lekkiego zamyślenia. Niechętnie wstał i przekręcił klucz w drzwiach.
- Gdzie Schlierenzauer? - spytał ostro Pointner. Loitzl wzruszył lekko ramionami.
- Nie mam pojęcia - mruknął. - Coś się stało, trenerze?
Mężczyzna potrząsnął głową. Odszedł, ignorując pytające spojrzenie Wolfganga.
            Zapukał do drzwi jedynego pojedynczego pokoju zajmowanego przez jego ekipę. Pomieszczenie, do którego przydzielona została Blanka Grabarska, zza drzwi wydawało się kompletnie ciche, niemalże opustoszałe. Nikt nie reagował, nie otwierał. Alex nacisnął klamkę. Drzwi ustąpiły.
Zastał dokładnie ten sam widok, który zobaczył Hilde dzień wcześniej. Blankę śpiącą na piersi Schlierenzauera.
Zacisnął dłonie w pięści. Wpatrywał się zirytowanym wzrokiem w pogrążoną we śnie parę, nieświadomą jego obecności. Miał wygrywać, skupić się na skakaniu, a nie ganiać za niepozorną, ciemnowłosą Polką.
Blanka skomplikowała życie niemalże wszystkich jego podopiecznych. Rozkochała w sobie Morgensterna i Schlierenzauera, zaprzyjaźniła z Koflerem, Fettner zwariował na punkcie jej przyjaciółki... Wszystko zaczęło się sypać, kiedy dołączyła do drużyny. Ale Pointner wiedział, że wysłanie jej teraz do domu byłoby o wiele gorszym pomysłem, niż pozwolenie jej na pozostanie w teamie, z Gregorem.
Schlierenzauer obudził się, instynktownie wyczuwając obecność nieproszonego gościa w pomieszczeniu. Rozejrzał się zaspanym wzrokiem.
- O kurwa - zaklął szeptem, dostrzegając Pointnera. Poruszył się gwałtownie, budząc śpiącą obok niego dziewczynę.
- Gratuluję, Schlierenzauer - rzucił cierpko trener. - Możesz być z siebie dumny, odbiłeś Morgensternowi dziewczynę. Teraz sponsorzy rzucą się na niego, nie ciebie. Na urodziny Kocha też cię nie zaprosili, prawda? To chyba przez tę zdradę. Przykre.
Gregor zacisnął usta w wąską linię.
- Nigdy nie zdradziłam Thomasa - wycedziła Blanka. Pointner uśmiechnął się ironicznie.
- Ty tak twierdzisz - mruknął.
Schlierenzauer poderwał się gwałtownie z łóżka. Grabarska złapała go za rękę i szarpnęła mocno.
- Uspokój się - poprosiła. - Trenerze, to chyba nie jest odpowiednia pora na wizyty - oznajmiła chłodno. Pointner uśmiechnął się cierpko i wyszedł, zamykając za sobą drzwi z głośnym hukiem.
Blanka opadła bezwładnie na łóżku, zaciskając dłonie w pięści. Przez półprzymknięte oczy obserwowała Schlierenzauera miotającego się po pokoju.
- Nie miał prawa tak o tobie mówić - wybuchł skoczek. - Nie miał cholernego prawa, oni nie mają cholernego prawa cię oceniać! Nic im nie zrobiłaś, to nie jest twoja wina, tylko moja! MOJA! Gdybym umiał się zamknąć, nikt by tyle nie cierpiał.
Dziewczyna usiadła na łóżku, przygryzając wargi.
- Nieprawda, Gregor. Wszyscy byśmy cierpieli. Ja od dawna nic nie czuję do Thomasa. Kocham tylko ciebie.
Ukryła twarz w dłoniach. Spomiędzy jej palców popłynęły pierwsze łzy, znacząc wilgotne ślady na jej skórze. Gubiła się we własnych emocjach, w bólu napływającym z każdej strony, oskarżeniach, wyrzutach sumienia...
- Dlaczego oni piętnują miłość, Gregor? - spytała cicho. Zatrzymał się i spojrzał na nią z cierpieniem w orzechowych oczach.
- Kiedyś zrozumieją - odparł po chwili. Uśmiechnęła się blado.
- Sam w to nie wierzysz - mruknęła. - Oni się nie zmienią. Nic się nie zmieni.
Wstała i powoli zaczęła się ubierać. Obserwował ją z narastającym przerażeniem.
- Blanka, co ty, do cholery, robisz? - wykrztusił w końcu. Nie przerwała czynności, nawet na niego nie spojrzała.
- Odizolowałeś się od wszystkich, skupiłeś na własnym cierpieniu, na własnym świecie. I teraz nikt nie stanie po twojej stronie, Gregor, nikt.
Wciągnęła bluzę na cienką podkoszulkę i powoli wsunęła stopy w długie, ciemne kozaki. Spojrzała na moment na skoczka wpatrującego się w nią z niedowierzaniem.
- Tak będzie lepiej dla was wszystkich.
Powiedziała "was", nie "nas". Nie liczyła siebie. Nie dbała o siebie? Co ona znowu wymyśliła, ta jego krucha, niesamowicie silna, piękna Blanka?
- Co ty robisz? - powtórzył pytanie. Uśmiechnęła się smutno. Podeszła do niego i ucałowała lekko jego nieogolony policzek.
- Tak będzie lepiej - wyszeptała, spoglądając bursztynowymi oczami w jego brązowe tęczówki. Złapała kurtkę wiszącą na wieszaku i wyszła z pokoju.
Kiedy się otrząsnął i wyjrzał na korytarz, pozostało tylko echo jej szybkich kroków.

            Wybiegł z hotelu w samej bluzie, rozpaczliwie wykrzykując imię ukochanej. Rozejrzał się w panice, stojąc na wietrznej uliczce Zakopanego. Nigdzie nie było widać Blanki.
Przecież byli już przez moment szczęśliwi, przecież było idealnie, Daria i Hilde wreszcie byli razem, szczęśliwi, oni też.
Jak mógł ją wypuścić ze swoich rąk? Jak mógł pozwolić jej uciec?
- Blanka! - krzyknął w przestrzeń. Wrony z pobliskiego drzewa poderwały się do lotu, spłoszone dźwiękiem jego głosu przecinającego lodowate powietrze jak ostrze.
Kochał ją najbardziej na świecie, a jednak znowu pozwolił jej wymknąć się z jego rąk. Znowu ją stracił.
- BLANKA!!! - wrzasnął z rozpaczą. Poczuł pieczenie pod powiekami. Zniknęła. Na zawsze?
Bał się odpowiedzi na to niewypowiedziane pytanie.
- Schlierenzauer, właź do środka.
Odwrócił się gwałtownie. Loitzl stał kilka kroków za nim, w kurtce, ściskając w ręku płaszcz Gregora.
- Zniknęła - powiedział z rozpaczą młodszy ze skoczków.
- Staniem na mrozie jej nie pomożesz - odparł Wolfgang. - Nie znasz Zakopanego, Gregor. Wróci. Daj jej czas, wasza sytuacja jest cholernie trudna.
Schlierenzauer zagryzł wargi i zacisnął dłonie w pięści. Zamknął oczy. Wyobraźnia podsunęła mu widok radosnej, tańczącej Blanki, w jego ramionach, z iskierkami szczęścia w miodowych oczach.
Nigdy nie przypuszczał, że można kochać kogoś tak mocno, rozpaczliwie i bezwarunkowo. Że naprawdę można kochać kogoś do utraty tchu, na zawsze, na przekór wszystkim. Że można kochać tak, by umrzeć z miłości.
Musiał ją odnaleźć.

            Rozpędzona, z oczami zamglonymi łzami, nie widziała, gdzie biegnie. Stopy prowadziły ją w nieznanym jej kierunku. Wpadała na ludzi i biegła dalej, bez słowa, połykając łzy.
Nie wiedziała, dlaczego uciekła, ale nie mogła wrócić. Życie z Gregorem było trudne, bolesne, niemal nie do zniesienia. Ale jego brak też ją ranił.
Chciała zniknąć, przestać czuć. Przez moment wreszcie poczuć bezwarunkowe szczęście, niezmącone strachem czy złymi wspomnieniami.
Chciała kochać i być kochana, chciała, by ludzie akceptowali jej wybór, by zrozumieli, że nie da się walczyć z taką miłością.
Chciała też zniknąć, zapaść się pod ziemię, wymazać z pamięci wszelkie wspomnienia i zacząć żyć od nowa.
Blondynka, z którą zderzyła się w biegu, złapała ją mocno za przedramiona i powstrzymała przed dalszą ucieczką.
- Blanka, co się stało? - zapytała. Grabarska zamrugała kilkakrotnie, wpatrując się w kobietę.
- Magda? - wyszeptała. - Magda... ja nie chciałam zranić Thomasa... Naprawdę nie chciałam...
Blondynka pokiwała głową i impulsywnie objęła szatynkę.
- Mam pokój tutaj, na piętrze - powiedziała cicho. - Chodź, mała. Porozmawiamy.
Pociągnęła ją za rękę. Grabarska nie stawiała oporu, podążyła za starszą siostrą swojej przyjaciółki.
            Usiadła na niewygodnym, prostym łóżku, zaciskając dłonie w pięści.
- Co się dzieje? - spytała łagodnie Magda, kucając przed Grabarską. Blanka spojrzała na miejsce obok siebie.
- Usiądź, jeśli masz czas - powiedziała cicho. Splotła palce i zaczęła je po kolei wyłamywać, pociągając nosem. Na jej dłonie zaczęły skapywać łzy, ale głos jej się nie załamał.
- Mam mnóstwo czasu - odparła blondynka. Blanka uśmiechnęła się blado.
- To dobrze. To długa historia. - Odgarnęła włosy z twarzy i spojrzała przenikliwym wzrokiem miodowych oczu na siedzącą obok studentkę fizjoterapii. - Jesteś pewna, że chcesz wysłuchać tej popapranej opowieści? - spytała. Magda w milczeniu skinęła głową.
            - Pod koniec tamtego roku okazało się, że matka jest jakąś kuzynką trenera Austriaków - zaczęła Grabarska. - Zaproponowała mu układ. Miałam udawać nową ukochaną Thomasa. On zyskiwał status dojrzałego, ja popularność i szansę na śpiewanie.
- Ojciec zabierze cię na zakupy. Musisz mieć coś nowego, jeśli chcesz spodobać się Thomasowi – stwierdziła matka, oglądając ulubioną, czarną sukienkę Blanki i ignorując jej chwilowo niezbyt dobre samopoczucie. Dziewczyna pokiwała lekko głową. – Zarezerwowałam ci bilety – poinformowała. Blanka nie mogła już nic odpowiedzieć. Zabrakło jej słów. Wyjeżdżała na pół roku, w podróż po świecie śniegu i nart, by udawać związek z jednym z najlepszych skoczków. Coś się kończy, coś się zaczyna. Kiedyś trzeba dorosnąć. To widać był jej moment, chwila zakończenia tego szczęśliwego okresu młodzieńczych, dziecinnych lat. Ale Blanka za wszelką cenę chwytała się dzieciństwa, nie chcąc dorosnąć.
- Nie byłam zachwycona. Zresztą, byłam rozpieszczonym, irytującym dzieciakiem. Ale wyjechałam. Na lotnisku w Oslo poznałam najpierw Koflera. Polubiliśmy się. To naprawdę fajny facet. Zabawny, sympatyczny... To była jakby przyjaźń od pierwszego wejrzenia.
Opowiedział mi o reszcie drużyny w samochodzie, kiedy jechaliśmy do hotelu. Nikt nie wiedział o tym planowanym układzie, poza mną, Thomasem i Pointnerem.
- ONA ma imię! – wrzasnęła nagle dziewczyna. – Brzmi ono Blanka i wcale nie jest takie trudne do wymówienia dla obcokrajowców! – Instynktownie zacisnęła dłonie w pięści i zrobiła krok w stronę Gregora, który siedział na kanapie z rozbawioną miną. Thomas położył jej dłoń na ramieniu.
 - Spokojnie, mała. – O dziwo, nie zirytowała jej ta „mała”. Była w końcu sporo niższa i młodsza. – Nie warto – dodał skoczek, uśmiechając się do dziewczyny. – Idź pobądź dzieciakiem gdzieś indziej, Gregor – zaproponował Morgi. Schlierenzauer obrzucił skoczka i dziewczynę pogardliwym spojrzeniem i wyszedł szybkim krokiem. Blanka wciąż drżała od tłumionego gniewu.
 - Spokojnie, Blanka – powtórzył Thomas. – Gregor nie jest tego wart, uwierz mi – zapewnił ją. Rozluźniła mięśnie pod wpływem jego uśmiechu i ciepłego tonu głosu.
 - Mhm – mruknęła, siłą woli powstrzymując się od zrobienia kroku w tył i wtulenia się w silny tors skoczka. Coś ją do niego przyciągało, jakaś dziwna siła, już od pierwszego spojrzenia. Odwróciła się w jego stronę. Spotkanie oczu, ręka Thomasa, która zawisła niepewnie w powietrzu, strącona z ramienia Blanki, delikatne uśmiechy na twarzach…
Między mną a Thomasem od początku zaiskrzyło. Wydawało mi się, że jednak ten wyjazd to dobry pomysł, że to może być początkiem czegoś niesamowitego.
Pointnera poznałam niedługo później, był bardzo oschły i zasadniczy, ale nie zwracałam na to uwagi. Byłam pochłonięta myślami o Thomasie.
Między nami cały czas iskrzyło. To było niesamowicie ekscytujące. Wyprawa do Helsinek, a potem do Kuusamo, na Rukatunturi. Świetnie się bawiłam w towarzystwie Thomasa i reszty chłopaków. A sam Thomas... zawrócił mi w głowie, ja jemu też.
- Blanka, jeśli chcesz, możemy… możemy tylko czasami pokazać się razem, trzymać za ręce… Nie musimy robić nic więcej, jeśli… jeśli nie zechcesz – wydukał skoczek. Dziewczyna spoważniała. To był jednak poważny moment, mimo że dusiła w sobie śmiech. Ale jednak Morgenstern był uroczy, kiedy się rumienił i wahał.
 - Thomas, znam cię od trzech dni – zaczęła cicho dziewczyna. Austriak pokiwał głową. A więc jednak. Odwrócił się i chciał odejść. Zrobił może ze trzy kroki, kiedy drobna dłoń złapała go za nadgarstek. Odwrócił się. Blanka uśmiechała się do niego szeroko.
 - O co chodzi? – spytał, nie rozumiejąc nic. Nic a nic. Dziewczyna zrobiła krok do przodu, wspięła się na palce i delikatnie pocałowała go w policzek. Nim zdążył zrozumieć, co się przed chwilą wydarzyło, Blanki już nie było.
Miałam tylko problem z Gregorem. Nienawidził mnie, a ja nie byłam w stanie zrozumieć, dlaczego. Myślałam, że to przez jego konflikt z Thomasem.
- Może mieli cię dość w domu? – rzucił, niby od niechcenia, niby nie do końca świadomie. Grabarska skrzywiła się nieco. Bingo. – Mamusia nie chciała już na ciebie patrzeć? Może cię nie kocha?
To był moment, kiedy poznałam Toma Hilde. Czasami myślę, że byliśmy przyjaciółmi, zanim jeszcze na siebie wpadliśmy. Pokrewieństwo dusz, nie wiem. Grunt, że stał się dla mnie najważniejszą, po Thomasie, osobą.
- Blanka Grabarska, z Polski. Kuzynka Alexa Pointnera – odparła cicho, wycierając łzy. Skoczek nic na to nie odpowiedział. Zanurzył rękę w kieszeni sportowej bluzy i po chwili wyjął z niej paczkę chusteczek i cukierka w czekoladzie. Wyciągnął dłoń w stronę Polki.
 - Chcesz? – spytał krótko. Przytaknęła, dzielnie się uśmiechając. Skoczek usiadł obok niej, nic nie mówiąc. Blanka położyła mu głowę na ramię.
Nigdy nie spotkałam kogoś tak wspaniałego, jak Tom. Tak bezinteresownego przyjaciela. Chyba nie ma drugiej takiej osoby, jak Hilde. Opowiedziałam mu wszystko, o tym układzie, o mojej matce, naszych relacjach.
- Moja matka zawsze chciała śpiewać, tak jak ja – powiedziała cicho Grabarska, mnąc w dłoni jasnoróżową serwetkę. – Ma cudowny głos, naprawdę. Ale… zaszła w ciążę z moim ojcem, przypadkiem. Nie chciała być matką, jeszcze nie. Ale jej rodzice nie pozwolili usunąć ciąży. Musiała wyjść za człowieka, którego nawet nie kochała, urodzić dziecko, którego nie chciała i porzucić marzenia o śpiewaniu na scenie. – Hilde bez słowa podsunął jej czekoladkę, którą dostał w prezencie do kawy.
Naprawdę zależało mi na Thomasie. Wtedy byłam przekonana, że go kocham, teraz wolę nie używać tego słowa. Nie, jeśli chodzi o mnie i niego. Ale jeszcze niedawno byłam przekonana, że to z nim spędzę resztę swojego życia.
Z Koflerem też miałam świetny kontakt. Właściwie to dogadywałam się ze wszystkimi w zespole, oprócz Gregora. Cały czas nie rozumiałam, dlaczego tak mnie nienawidzi.
Przypadkiem usłyszałam rozmowę Thomasa i Pointnera.
- Wygrałbyś. Wygrałbyś, Morgen, gdybyś się skupiał na skokach, a nie na Blance. Cokolwiek się między wami faktycznie dzieje, skończ to, jeśli chcesz wygrywać.
 - Nie masz prawa mi mówić, co mam robić – prychnął skoczek.
- Tak się składa, że częściowo mam.
Moja matka miała na ten temat takie samo zdanie. Miałam się nie zakochać w Thomasie, bo uczucia wszystko niszczą. Zapomniałabym, po co tam byłam. Problem w tym, że ja już byłam w nim szaleńczo zakochana i nie obchodziło mnie, co myślą inni.
Kofler opowiedział mi o siostrze Gregora. Wyjaśnił mi, o co mu chodziło, przynajmniej częściowo.
- Gregor nie jest w gruncie rzeczy taki zły – odparł. Polka spojrzała na niego z wściekłością w miodowych oczach.
 - Nie broń go, Andreas – powiedziała gwałtownie. Przyjrzał się jej uważnie. Nie, nie mógł się mylić. Te oczy, lekko drżący głos, kiedy się denerwowała…
- Nie znasz go tak, jak ja, Blanka – odrzekł skoczek. – Po prostu… Gregor miał kiedyś siostrę. Eva, miała na imię Eva. Byli ze sobą bardzo związani, ale ona uległa wypadkowi. Zmarła w szpitalu, przy Gregorze. Trzymał ją cały czas za rękę. – Blanka nie do końca wiedziała, co ma na to odpowiedzieć. Współczuła Schlierenzauerowi, ale czy to było upoważnienie do takiego zachowania?
 - To smutne – rzekła w końcu. Kofler pokiwał głową.
 - To dlatego, że jesteś do niej podobna – powiedział. – Do Evy. Macie niemal identyczne oczy. I podobny głos. Ona też śpiewała. Nie zrozum mnie źle, nie pochwalam zachowania Gregora, ale on po prostu za nią tęskni.
Tego samego dnia, wieczorem, poszłam z chłopakami na miasto, do jakiejś knajpy. Wtedy Thomas po raz pierwszy mnie pocałował, nareszcie mnie pocałował.
- Świetnie ci idzie – rzucił, śmiejąc się cicho. Grabarska odwróciła się gwałtownie w jego stronę. Zbyt gwałtownie. Zachwiała się mocno. Zamknęła oczy, przekonana, że zaraz upadnie na zmarznięty chodnik. Poczuła czyjeś silne ręce wokół swojego ciała.
 - Jednak nie idzie ci tak świetnie – stwierdził Morgenstern, uśmiechając się. Uśmiechał się, cholera, jak on cudownie się uśmiechał! Wciąż trzymał ją w swoich ramionach.
 - Jak widać, nie jest dobrze – powiedziała słabo dziewczyna. Nie potrafiła się skupić. Nie, kiedy tak na nią patrzył. Czyste niebieskie tęczówki, jak letnie, bezchmurne niebo. – Możesz mnie już puścić, postaram się nie zabić – rzuciła, próbując się roześmiać. Morgenstern pokręcił głową.
 - Nigdy cię nie puszczę. – Pocałował ją. Oboje czekali na to od dawna. Wreszcie nikt im nie przeszkodził. Dotknął swoimi wargami jej ust, miękkich, delikatnych, pokrytych truskawkowym błyszczykiem. Tak długo na to czekał. Ale było warto. – Nigdy cię nie puszczę – powtórzył, kiedy w końcu oderwali się od siebie.
Do dziś pamiętam, jak mi powtarzał, że nigdy mnie nie puści. Naprawdę tak myślał, wiem to. Nadal tak pewnie myśli. Tylko ja sama wyrwałam się z jego objęć. Cholera, tak bardzo go zraniłam...
Hilde chyba już wtedy coś przeczuwał. Martwił się o mnie. Cały czas pytał, czy jestem pewna tego związku. Wtedy byłam.
- Dam sobie radę, Tom. – Przystanęła, odwracając się w jego stronę. – Jestem już dużą dziewczynką.
- Thomas cię zrani kiedyś, Blanka – powiedział cicho skoczek. Nie chciał mieć racji. Tak cholernie marzył o tym, żeby to ona mogła kiedyś powiedzieć „a nie mówiłam”.
- Nie zrani mnie. Kocha mnie – odparła. – On mnie naprawdę kocha, Tom.
To ja zraniłam Thomasa, a nie on mnie. I to w najgorszy z możliwych sposobów.
Zaczęło się idiotycznie, Kofler niechcący zamknął mnie i Gregora w jednym pokoju, na kilka godzin. Nie mieliśmy wyjścia, musieliśmy jakoś tam razem wytrzymać. Opowiedział mi o swojej siostrze, wszystko to, czego nie powiedział Andreas.
- Tamtego roku zaczynałem skakać w Pucharze Świata. Eva, moja siostra, była ode mnie trzy lata starsza. Chciała studiować fizjoterapię, więc jeździła ze mną na zawody, wspierała mnie. Kochała śpiewać, tak jak ty. Miała nawet podobny głos. I oczy, takie dziwne, żółte, jakby… – urwał, szukając określenia na ten specyficzny dla ludzkich tęczówek kolor.
- Miodowe – podpowiedziała Blanka. – Tak wszyscy mówią o moich oczach. – Pokiwał głową.
- Niedługo potem ona i Thomas zostali parą, a ja zaprzyjaźniłem się z Morgenem – kontynuował swoją opowieść Gregor. – Eva była naprawdę szczęśliwa. Ale kiedyś pokłócili się, na ulicy. Biegła, nie patrzyła, gdzie. Wpadła pod samochód, na jego oczach. Przez niego. – W orzechowych tęczówkach Schlierenzauera zapłonął ogień. – Byłem przy niej cały czas, do śmierci. Thomas się bał – prychnął skoczek.
Ja mówiłam o swojej matce, o naszych relacjach. Thomas zaczął być o niego zazdrosny, jakby coś przeczuwał. A przecież nic się jeszcze między nami nie wydarzyło.
Kiedyś zadzwonił do mnie tata. Nie rozmawiałam z nim od wyjazdu. Chciał mi powiedzieć coś ważnego, ale ja spieszyłam się na spacer z Thomasem. Obiecałam, że zadzwonię później, ale nigdy tego nie zrobiłam.
Coś zaczęło mnie przyciągać do Gregora. Zaprzyjaźniłam się z nim. Czasami mnie odrzucał, zachowywał się jak dupek, czasami był wspaniały. Nie rozumiałam go, ale za wszelką cenę chciałam do niego dotrzeć.
- Jesteś moim przyjacielem, Gregor – stwierdziła radośnie. – W jakiś pokręcony sposób nim jesteś. – Chciała pocałować go w policzek, ale Schlierenzauer w tym samym momencie odwrócił głowę. Blanka natrafiła wargami na jego usta i natychmiast wybuchła śmiechem.
Potem pierwszy raz przespałam się z Thomasem. Czułam, że coś było nie tak. Nie wiedziałam, co, właściwie to wszystko powinno być w najlepszym porządku. A jednak nie było. Musiałam przed nim udawać, że nic się nie dzieje. Znowu zwróciłam się do Toma, zadzwoniłam do niego, po prostu, żeby porozmawiać z kimś, kto mnie rozumiał i wspierał w stu procentach. Przyjechał do Innsbrucka, żeby upewnić się, że wszystko ze mną w porządku.
- Spacer? – zaproponowała. – Innsbruck wygląda pięknie. – Hilde zmarszczył brwi, zastanawiając się, czy Blanka świadomie unikała odpowiedzi na jego pytanie. A potem pokiwał głową, poprawiając kolorową czapkę tkwiącą na jej włosach.
- Ale do jakiejś kawiarni – powiedział. – Nie wytrzymamy długo na tym mrozie. – Roześmiała się, z ulgą wyczuł, że ten śmiech był szczery.
- Norweg boi się zimna? – spytała przekornie. Tom uśmiechnął się delikatnie.
- Norweg boi się o ciebie – odparł.
Gregor cały czas pytał, czy wszystko w porządku. Widział, że coś się dzieje. W końcu powiedziałam mu, że tęsknię za Polską, za rodziną.
- Teraz my jesteśmy twoją rodziną, Blanka – rzekł łagodnie, obejmując ją lekko. – Zawsze możesz na nas liczyć. Pamiętaj. – Uśmiechnęła się lekko.
- Jesteś dla mnie jak brat, Gregor – powiedziała. Jego przystojną, młodą twarz rozjaśnił delikatny uśmiech.
Wtedy jeszcze nie miałam pojęcia, dlaczego jego uśmiech był taki smutny. Nie wiedziałam, co do mnie czuje.
W Oberstdorfie Tom miał wypadek, poważny. Nie chciałam zostawiać go sama w szpitalu, uparłam się, że nie wrócę do hotelu. Gregor został ze mną. W końcu zasnęłam w szpitalu, przy nim.
- Blanka – szepnął, gładząc jej ramię. – Wszystko w porządku. Tom będzie skakał. – Nie miał pojęcia, czy go słyszała, czy nadal spała. Na jej bladej twarzy pojawił się delikatny, niemal niezauważalny uśmiech. Schlierenzauer delikatnie wziął ją na ręce i wyszedł ze szpitala, w ciemną noc, niosąc uśpioną Polkę przez niemiecki Oberstdorf.
W Sylwestra, o północy, zdałam sobie sprawę, że nie kocham Thomasa. To był cios, coś okropnego. Chciałam go kochać, bo wtedy wszyscy byliśmy szczęśliwi.
Potem zadzwoniła matka i powiedziała, że tata nie żyje. Że zmarł już jakiś czas temu, a ona nie chciała mnie odrywać od robienia kariery. Uciekłam z hotelu, schowałam się na Bergisel. Znalazł mnie Gregor, a ja cieszyłam się, że to akurat on, nie ktokolwiek inny. Czy już wtedy wiedziałam, że go kocham? Chyba jeszcze nie. Ale był mi bardzo bliski.
- Gregor…
 Spojrzał w stronę, z której dochodził głos. Siedziała skulona w kącie, z kapturem kurtki narzuconym na głowę. Drżała od tłumionego płaczu. Tylko oczy błyszczały w półmroku, błyszczały bólem, łzami, przerażającą pustką. Podszedł do niej i ukucnął obok dziewczyny.
 - Blanka, co się stało? – spytał łagodnie. Broda jej drżała. Otarł palcem łzy z jej policzka.
 - Zadzwoniła do mnie matka – zaczęła szeptem. – Powiedziała, że… że mój ojciec… tata… zmarł dzień przed… przed Sylwestrem, a-ale ona nie… nie chciała mnie odrywać od śpiewu. Przyszłam tu, bo… bo stąd widać cmentarz i… sama nie wiem, co sobie myślałam. – Zaśmiała się smutno. Spojrzała mu prosto w oczy, widział, jak znowu próbowała być silna mimo wszystko, jak próbowała się nie załamać. Widział, że tak naprawdę jeszcze nawet nie płakała.
 - Chodź tu – mruknął, wyciągając ręce i przyciskając ją do siebie. Wtuliła mu twarz w obojczyk, pociągając nosem. – Płacz – szepnął. Wiedział, że tego potrzebowała, a znał ją na tyle dobrze, by zdawać sobie sprawę, że będzie się od niego powstrzymywać.
 - To boli, Gregor – jęknęła Grabarska. Wyplątała się z jego objęć i spojrzała mu z rozpaczą prosto w oczy. – Kiedy ostatni raz z nim rozmawiałam… chciał… chciał mi coś powiedzieć, a-a ja… wolałam iść gdzieś z Thomasem, niż rozmawiać z tatą…. – Drżały jej usta, drżał jej oddech, kiedy nabierała powietrza do płuc, wydawało jej się, że cały świat drży.
 - Nie mogłaś wiedzieć.
 - Jestem złym człowiekiem, Gregor. – Otworzył usta, by coś powiedzieć, zaprzeczyć, ale położyła mu palec na wargach. – Jestem. Przecież ranię wszystkich wokół.
 - Nieprawda – powiedział twardo. Uśmiechnęła się smutno.
 - Chciałabym w to wierzyć, Gregor. Naprawdę bym chciała.
 Martwił się o nią. Chciał jej pomóc, ale wiedział, że to ona sama pierwsza musiała sobie dać z tym wszystkim radę. Przygryzł niepewnie dolną wargę.
 - Martwiliśmy się o ciebie. Wszyscy – rzekł cicho. – Cholera – syknął. – Powinienem powiedzieć chłopakom, że jesteś bezpieczna. Zaczekasz tu na mnie chwilę? – spytał niepewnie. Podszedł do drugiej ściany, wyjmując z kieszeni komórkę. Szybko wybrał numer Koflera.
 - Znalazłem Blankę. Jest cała i zdrowa. Zabiorę ją do hotelu – poinformował półgłosem. – Pogadamy później.
 - Thomas? – spytała cicho Grabarska. Odwrócił się do niej. Stała, opierając się plecami o ścianę, jakby bała się, że bez tego za chwilę upadnie.
 - Kofler – odparł. Pokiwała głową. Podeszła do niego, niepewnie, nadal drżąc i przytuliła się do niego, tak po prostu. Jakby nigdy jej nie zranił. Jakby wszystko zawsze było w porządku. Pogłaskał ją delikatnie po włosach. Nie mówił jej, że wszystko będzie w porządku. Nie miał prawa jej tego mówić.
 - Kiedyś będzie łatwiej – mruknął tylko. Pokiwała głową.
 Do głowy przyszła jej gorzka myśl, że gdyby znalazł ją Thomas, nie potrafiłby jej pomóc, a ona nie potrafiłaby mu powiedzieć, co się stało. Już nie.
Nie potrafiłam już rozmawiać normalnie z Thomasem. Właściwie mogłam wtedy dogadać się tylko z Gregorem. I nadal powtarzałam mu, że jest dla mnie jak brat, nie wiedząc, jak bardzo go tym ranię. Wyciągnął mnie na spacer po mieście, dla mojego dobra. I wtedy wszystko się zmieniło.
- Spadam. Nie muszę cię niańczyć - stwierdził, zaciskając wargi. Grabarska zrobiła kilka kroków w jego stronę.
- Jaki ty masz, do cholery, problem? - wycedziła. - W co ty grasz, Schlierenzauer, co? Co ty odwalasz?
- Chcesz wiedzieć, jaki ja mam problem? - spytał zaczepnie. - Chcesz wiedzieć? CIEBIE! Ty jesteś moim cholernym problemem, Blanka. Wyglądasz jak moja siostra, która nie żyje, która zginęła przez Morgensterna, a ty z nim jesteś, sypiasz z nim i jesteś szczęśliwa, a to powinna być Eva, nie ty! Nienawidzę cię, odkąd cię poznałem, ale kiedy byliśmy zamknięci w jednym pokoju, coś się zmieniło. Zobaczyłaś, jaki jestem, a ja zobaczyłem, jaka ty jesteś. I to jest mój problem! To, jaka jesteś, jak krucha, to, że ciągle muszę cię ratować, a najchętniej rzuciłbym to w cholerę, byle być dalej od ciebie! Ty jesteś moim problemem, bo cię kocham, Blanka! Kocham cię - rzekł miękko. Rozchyliła lekko drżące wargi.
- Gregor... dlaczego mi to mówisz? - spytała rozpaczliwym, pełnym bólu szeptem.
- Bo nie chcę spędzić całego życia zastanawiając się, co, jeśli mnie kochałaś, a ja milczałem - odparł, uśmiechając się smutno.
Wygrał Turniej Czterech Skoczni, ale nawet się z tego nie cieszył, przeze mnie. I wtedy do mnie dotarło, że Thomas nigdy nie był prawdziwą miłością, tylko zauroczeniem.
- Kocham cię - szepnęła, zanim ta myśl do końca uformowała się w jej głowie. Otworzył szerzej oczy, wpatrując się w nią z niemym pytaniem.
- Jak... jak to? - spytał cicho, ściągając brwi. - Ty? Mnie?
Uśmiechnęła się smutno, patrząc na niedowierzanie w jego oczach. Pokiwała powoli głową.
- Chyba... chyba tak.
Zagryzła wargi. Ta myśl uderzyła ją z prędkością rozpędzonego samochodu, nagle, niespodziewanie, może trochę bez sensu. A jednak to wszystko miało sens, nagle wszystko się ułożyło. Dlaczego czuła się winna po tym, jak spała z Thomasem. Dlaczego przestała kochać Morgensterna, dlaczego to Gregora szukała, kiedy potrzebowała pomocy. Idiotyczna, bezsensowna myśl nazwała uczucie, którego dotychczas nie potrafiła zdefiniować. Miłość. Kochała Schlierenzauera.
Zerwałam z Thomasem, ale Gregor miał mi to za złe. Zraniłam jego przyjaciela.
To wszystko coraz bardziej się komplikowało. Nie mogliśmy się odnaleźć, nie mogliśmy być razem. Wyjaśniłam wszystko Thomasowi, dla Gregora. I... i dalej nie mogliśmy się znaleźć.
Jak to możliwe, że dwójka kochających się ludzi nie potrafi być ze sobą, bo boją się reakcji innych? Dlaczego otoczenie, ludzie wokół nas, potrafią tak bardzo wpływać na nasze decyzje?
Kiedy Fettner i Kofler zobaczyli nas razem, znienawidzili nas. Bo oboje zdradziliśmy Thomasa, ja jego miłość, Gregor świeżo odbudowaną przyjaźń. Zawiedliśmy, na całej linii.
Walczyłam o  niego, ale on powtarzał, że tak dla wszystkich będzie lepiej. Nie było, żadne wyjście z tej sytuacji nie było i nie jest dobre. I chyba nigdy nie będzie.
Obiecałam sobie, że nauczę się bez niego żyć. Ale przyszedł do mojego pokoju, błagał o ostatnią szansę. Zamknęłam mu drzwi przed nosem. A potem spanikowałam, zrozumiałam, że nie umiem bez niego żyć.
- Kocham cię - wyszeptała. Na jego nieogolonej twarzy zajaśniał uśmiech. Nie ten, który najczęściej prezentował światu, sarkastyczny, chłodny, kłamliwy. Był całkowicie szczery. I był całkowicie szczęśliwy.
- Ja ciebie też kocham, mała - mruknął, całując jej włosy. - Najbardziej na świecie.
Nie przypominała już mu jego utraconej siostry. Przypominała mu tylko samą siebie, jego kruchą jak szkło, drobną, delikatną Blankę, którą chciał uratować od całego świata. Taką, jaką kochał najbardziej.
- Mała? - spytała kpiąco Grabarska. Schlierenzauer zaśmiał się cicho.
- Mała - przytaknął. - Maleńka. I moja.
Przyciągnął ją mocniej do siebie, oplatając ramionami.
- Twoja - zgodziła się.
- A teraz śpij. Śpij, skarbie - poprosił. - Zostanę z tobą.
To były najwspanialsze chwile w moim życiu, z nim, zapomniani dla świata, tylko ja i on. Stworzeni dla siebie. Chciałabym móc zostać w tamtej rzeczywistości, na zawsze w tamtym pokoju, z nim.
A teraz uciekłam, bez słowa, zostawiłam go samego w hotelu. Muszę to przemyśleć. Muszę... nie wiem, muszę zrozumieć samą siebie.
- Kochasz go? - spytała Magda, po kilkunastu minutach milczenia. Grabarska pokiwała głową.
- Jak nikogo na świecie - odparła cicho. - Ale nie wiem, czy nie jestem najgorszą rzeczą, jaka spotkała Gregora w życiu.
Dopiero w tym momencie głos jej się załamał. Po twarzy popłynęły tłumione łzy. Drobnym ciałem wstrząsały dreszcze.
Bezsenną noc spędziła na krześle w pokoju wynajętym przez Magdę, wpatrując się tępo w telefon, na którym widniała coraz większa liczba nieodebranych połączeń od Gregora.


~*~
Rekordowo długi i rekordowo nudny rozdział, pozdrawiam, ja.
Obiłam sobie siedzenie na łyżwach, auć.
Tak.