Wyrwany
ze snu Loitzl rozejrzał się nieprzytomnie po pokoju. Z zaskoczeniem zauważył
puste, równo zasłane łóżko, na którym powinien znajdować się Schlierenzauer. Ponowne
pukanie do drzwi wytrąciło skoczka z lekkiego zamyślenia. Niechętnie wstał i
przekręcił klucz w drzwiach.
- Gdzie Schlierenzauer? - spytał ostro Pointner. Loitzl
wzruszył lekko ramionami.
- Nie mam pojęcia - mruknął. - Coś się stało, trenerze?
Mężczyzna potrząsnął głową. Odszedł, ignorując pytające
spojrzenie Wolfganga.
Zapukał
do drzwi jedynego pojedynczego pokoju zajmowanego przez jego ekipę. Pomieszczenie,
do którego przydzielona została Blanka Grabarska, zza drzwi wydawało się
kompletnie ciche, niemalże opustoszałe. Nikt nie reagował, nie otwierał. Alex
nacisnął klamkę. Drzwi ustąpiły.
Zastał dokładnie ten sam widok, który zobaczył Hilde
dzień wcześniej. Blankę śpiącą na piersi Schlierenzauera.
Zacisnął dłonie w pięści. Wpatrywał się zirytowanym
wzrokiem w pogrążoną we śnie parę, nieświadomą jego obecności. Miał wygrywać,
skupić się na skakaniu, a nie ganiać za niepozorną, ciemnowłosą Polką.
Blanka skomplikowała życie niemalże wszystkich jego
podopiecznych. Rozkochała w sobie Morgensterna i Schlierenzauera, zaprzyjaźniła
z Koflerem, Fettner zwariował na punkcie jej przyjaciółki... Wszystko zaczęło
się sypać, kiedy dołączyła do drużyny. Ale Pointner wiedział, że wysłanie jej
teraz do domu byłoby o wiele gorszym pomysłem, niż pozwolenie jej na pozostanie
w teamie, z Gregorem.
Schlierenzauer obudził się, instynktownie wyczuwając
obecność nieproszonego gościa w pomieszczeniu. Rozejrzał się zaspanym wzrokiem.
- O kurwa - zaklął szeptem, dostrzegając Pointnera. Poruszył
się gwałtownie, budząc śpiącą obok niego dziewczynę.
- Gratuluję, Schlierenzauer - rzucił cierpko trener. -
Możesz być z siebie dumny, odbiłeś Morgensternowi dziewczynę. Teraz sponsorzy rzucą
się na niego, nie ciebie. Na urodziny Kocha też cię nie zaprosili, prawda? To
chyba przez tę zdradę. Przykre.
Gregor zacisnął usta w wąską linię.
- Nigdy nie zdradziłam Thomasa - wycedziła Blanka.
Pointner uśmiechnął się ironicznie.
- Ty tak twierdzisz - mruknął.
Schlierenzauer poderwał się gwałtownie z łóżka. Grabarska
złapała go za rękę i szarpnęła mocno.
- Uspokój się - poprosiła. - Trenerze, to chyba nie jest
odpowiednia pora na wizyty - oznajmiła chłodno. Pointner uśmiechnął się cierpko
i wyszedł, zamykając za sobą drzwi z głośnym hukiem.
Blanka opadła bezwładnie na łóżku, zaciskając dłonie w
pięści. Przez półprzymknięte oczy obserwowała Schlierenzauera miotającego się
po pokoju.
- Nie miał prawa tak o tobie mówić - wybuchł skoczek. -
Nie miał cholernego prawa, oni nie mają cholernego prawa cię oceniać! Nic im
nie zrobiłaś, to nie jest twoja wina, tylko moja! MOJA! Gdybym umiał się
zamknąć, nikt by tyle nie cierpiał.
Dziewczyna usiadła na łóżku, przygryzając wargi.
- Nieprawda, Gregor. Wszyscy byśmy cierpieli. Ja od dawna
nic nie czuję do Thomasa. Kocham tylko ciebie.
Ukryła twarz w dłoniach. Spomiędzy jej palców popłynęły
pierwsze łzy, znacząc wilgotne ślady na jej skórze. Gubiła się we własnych
emocjach, w bólu napływającym z każdej strony, oskarżeniach, wyrzutach
sumienia...
- Dlaczego oni piętnują miłość, Gregor? - spytała cicho.
Zatrzymał się i spojrzał na nią z cierpieniem w orzechowych oczach.
- Kiedyś zrozumieją - odparł po chwili. Uśmiechnęła się
blado.
- Sam w to nie wierzysz - mruknęła. - Oni się nie
zmienią. Nic się nie zmieni.
Wstała i powoli zaczęła się ubierać. Obserwował ją z
narastającym przerażeniem.
- Blanka, co ty, do cholery, robisz? - wykrztusił w
końcu. Nie przerwała czynności, nawet na niego nie spojrzała.
- Odizolowałeś się od wszystkich, skupiłeś na własnym cierpieniu,
na własnym świecie. I teraz nikt nie stanie po twojej stronie, Gregor, nikt.
Wciągnęła bluzę na cienką podkoszulkę i powoli wsunęła
stopy w długie, ciemne kozaki. Spojrzała na moment na skoczka wpatrującego się
w nią z niedowierzaniem.
- Tak będzie lepiej dla was wszystkich.
Powiedziała "was", nie "nas". Nie
liczyła siebie. Nie dbała o siebie? Co ona znowu wymyśliła, ta jego krucha,
niesamowicie silna, piękna Blanka?
- Co ty robisz? - powtórzył pytanie. Uśmiechnęła się
smutno. Podeszła do niego i ucałowała lekko jego nieogolony policzek.
- Tak będzie lepiej - wyszeptała, spoglądając
bursztynowymi oczami w jego brązowe tęczówki. Złapała kurtkę wiszącą na
wieszaku i wyszła z pokoju.
Kiedy się otrząsnął i wyjrzał na korytarz, pozostało
tylko echo jej szybkich kroków.
Wybiegł
z hotelu w samej bluzie, rozpaczliwie wykrzykując imię ukochanej. Rozejrzał się
w panice, stojąc na wietrznej uliczce Zakopanego. Nigdzie nie było widać
Blanki.
Przecież byli już przez moment szczęśliwi, przecież było
idealnie, Daria i Hilde wreszcie byli razem, szczęśliwi, oni też.
Jak mógł ją wypuścić ze swoich rąk? Jak mógł pozwolić jej
uciec?
- Blanka! - krzyknął w przestrzeń. Wrony z pobliskiego
drzewa poderwały się do lotu, spłoszone dźwiękiem jego głosu przecinającego
lodowate powietrze jak ostrze.
Kochał ją najbardziej na świecie, a jednak znowu pozwolił
jej wymknąć się z jego rąk. Znowu ją stracił.
- BLANKA!!! - wrzasnął z rozpaczą. Poczuł pieczenie pod
powiekami. Zniknęła. Na zawsze?
Bał się odpowiedzi na to niewypowiedziane pytanie.
- Schlierenzauer, właź do środka.
Odwrócił się gwałtownie. Loitzl stał kilka kroków za nim,
w kurtce, ściskając w ręku płaszcz Gregora.
- Zniknęła - powiedział z rozpaczą młodszy ze skoczków.
- Staniem na mrozie jej nie pomożesz - odparł Wolfgang. -
Nie znasz Zakopanego, Gregor. Wróci. Daj jej czas, wasza sytuacja jest
cholernie trudna.
Schlierenzauer zagryzł wargi i zacisnął dłonie w pięści. Zamknął
oczy. Wyobraźnia podsunęła mu widok radosnej, tańczącej Blanki, w jego
ramionach, z iskierkami szczęścia w miodowych oczach.
Nigdy nie przypuszczał, że można kochać kogoś tak mocno,
rozpaczliwie i bezwarunkowo. Że naprawdę można kochać kogoś do utraty tchu, na
zawsze, na przekór wszystkim. Że można kochać tak, by umrzeć z miłości.
Musiał ją odnaleźć.
Rozpędzona,
z oczami zamglonymi łzami, nie widziała, gdzie biegnie. Stopy prowadziły ją w
nieznanym jej kierunku. Wpadała na ludzi i biegła dalej, bez słowa, połykając
łzy.
Nie wiedziała, dlaczego uciekła, ale nie mogła wrócić.
Życie z Gregorem było trudne, bolesne, niemal nie do zniesienia. Ale jego brak
też ją ranił.
Chciała zniknąć, przestać czuć. Przez moment wreszcie
poczuć bezwarunkowe szczęście, niezmącone strachem czy złymi wspomnieniami.
Chciała kochać i być kochana, chciała, by ludzie
akceptowali jej wybór, by zrozumieli, że nie da się walczyć z taką miłością.
Chciała też zniknąć, zapaść się pod ziemię, wymazać z
pamięci wszelkie wspomnienia i zacząć żyć od nowa.
Blondynka, z którą zderzyła się w biegu, złapała ją mocno
za przedramiona i powstrzymała przed dalszą ucieczką.
- Blanka, co się stało? - zapytała. Grabarska zamrugała
kilkakrotnie, wpatrując się w kobietę.
- Magda? - wyszeptała. - Magda... ja nie chciałam zranić
Thomasa... Naprawdę nie chciałam...
Blondynka pokiwała głową i impulsywnie objęła szatynkę.
- Mam pokój tutaj, na piętrze - powiedziała cicho. -
Chodź, mała. Porozmawiamy.
Pociągnęła ją za rękę. Grabarska nie stawiała oporu,
podążyła za starszą siostrą swojej przyjaciółki.
Usiadła
na niewygodnym, prostym łóżku, zaciskając dłonie w pięści.
- Co się dzieje? - spytała łagodnie Magda, kucając przed
Grabarską. Blanka spojrzała na miejsce obok siebie.
- Usiądź, jeśli masz czas - powiedziała cicho. Splotła
palce i zaczęła je po kolei wyłamywać, pociągając nosem. Na jej dłonie zaczęły
skapywać łzy, ale głos jej się nie załamał.
- Mam mnóstwo czasu - odparła blondynka. Blanka
uśmiechnęła się blado.
- To dobrze. To długa historia. - Odgarnęła włosy z
twarzy i spojrzała przenikliwym wzrokiem miodowych oczu na siedzącą obok
studentkę fizjoterapii. - Jesteś pewna, że chcesz wysłuchać tej popapranej
opowieści? - spytała. Magda w milczeniu skinęła głową.
- Pod
koniec tamtego roku okazało się, że matka jest jakąś kuzynką trenera Austriaków
- zaczęła Grabarska. - Zaproponowała mu układ. Miałam udawać nową ukochaną
Thomasa. On zyskiwał status dojrzałego, ja popularność i szansę na śpiewanie.
- Ojciec
zabierze cię na zakupy. Musisz mieć coś nowego, jeśli chcesz spodobać się
Thomasowi – stwierdziła matka, oglądając ulubioną, czarną sukienkę Blanki i
ignorując jej chwilowo niezbyt dobre samopoczucie. Dziewczyna pokiwała lekko
głową. – Zarezerwowałam ci bilety – poinformowała. Blanka nie mogła już nic
odpowiedzieć. Zabrakło jej słów. Wyjeżdżała na pół roku, w podróż po świecie
śniegu i nart, by udawać związek z jednym z najlepszych skoczków. Coś się
kończy, coś się zaczyna. Kiedyś trzeba dorosnąć. To widać był jej moment,
chwila zakończenia tego szczęśliwego okresu młodzieńczych, dziecinnych lat. Ale
Blanka za wszelką cenę chwytała się dzieciństwa, nie chcąc dorosnąć.
- Nie byłam zachwycona. Zresztą, byłam rozpieszczonym,
irytującym dzieciakiem. Ale wyjechałam. Na lotnisku w Oslo poznałam najpierw
Koflera. Polubiliśmy się. To naprawdę fajny facet. Zabawny, sympatyczny... To
była jakby przyjaźń od pierwszego wejrzenia.
Opowiedział mi o reszcie drużyny w samochodzie, kiedy
jechaliśmy do hotelu. Nikt nie wiedział o tym planowanym układzie, poza mną,
Thomasem i Pointnerem.
- ONA ma
imię! – wrzasnęła nagle dziewczyna. – Brzmi ono Blanka i wcale nie jest takie
trudne do wymówienia dla obcokrajowców! – Instynktownie zacisnęła dłonie w
pięści i zrobiła krok w stronę Gregora, który siedział na kanapie z rozbawioną
miną. Thomas położył jej dłoń na ramieniu.
- Spokojnie, mała. – O dziwo, nie zirytowała
jej ta „mała”. Była w końcu sporo niższa i młodsza. – Nie warto – dodał
skoczek, uśmiechając się do dziewczyny. – Idź pobądź dzieciakiem gdzieś
indziej, Gregor – zaproponował Morgi. Schlierenzauer obrzucił skoczka i
dziewczynę pogardliwym spojrzeniem i wyszedł szybkim krokiem. Blanka wciąż
drżała od tłumionego gniewu.
- Spokojnie, Blanka – powtórzył Thomas. –
Gregor nie jest tego wart, uwierz mi – zapewnił ją. Rozluźniła mięśnie pod
wpływem jego uśmiechu i ciepłego tonu głosu.
- Mhm – mruknęła, siłą woli powstrzymując się
od zrobienia kroku w tył i wtulenia się w silny tors skoczka. Coś ją do niego
przyciągało, jakaś dziwna siła, już od pierwszego spojrzenia. Odwróciła się w
jego stronę. Spotkanie oczu, ręka Thomasa, która zawisła niepewnie w powietrzu,
strącona z ramienia Blanki, delikatne uśmiechy na twarzach…
Między mną a Thomasem od początku zaiskrzyło. Wydawało mi
się, że jednak ten wyjazd to dobry pomysł, że to może być początkiem czegoś
niesamowitego.
Pointnera poznałam niedługo później, był bardzo oschły i
zasadniczy, ale nie zwracałam na to uwagi. Byłam pochłonięta myślami o
Thomasie.
Między nami cały czas iskrzyło. To było niesamowicie
ekscytujące. Wyprawa do Helsinek, a potem do Kuusamo, na Rukatunturi. Świetnie
się bawiłam w towarzystwie Thomasa i reszty chłopaków. A sam Thomas... zawrócił
mi w głowie, ja jemu też.
- Blanka,
jeśli chcesz, możemy… możemy tylko czasami pokazać się razem, trzymać za ręce…
Nie musimy robić nic więcej, jeśli… jeśli nie zechcesz – wydukał skoczek.
Dziewczyna spoważniała. To był jednak poważny moment, mimo że dusiła w sobie
śmiech. Ale jednak Morgenstern był uroczy, kiedy się rumienił i wahał.
- Thomas, znam cię od trzech dni – zaczęła
cicho dziewczyna. Austriak pokiwał głową. A więc jednak. Odwrócił się i chciał
odejść. Zrobił może ze trzy kroki, kiedy drobna dłoń złapała go za nadgarstek.
Odwrócił się. Blanka uśmiechała się do niego szeroko.
- O co chodzi? – spytał, nie rozumiejąc nic.
Nic a nic. Dziewczyna zrobiła krok do przodu, wspięła się na palce i delikatnie
pocałowała go w policzek. Nim zdążył zrozumieć, co się przed chwilą wydarzyło,
Blanki już nie było.
Miałam tylko problem z Gregorem. Nienawidził mnie, a ja
nie byłam w stanie zrozumieć, dlaczego. Myślałam, że to przez jego konflikt z
Thomasem.
- Może mieli
cię dość w domu? – rzucił, niby od niechcenia, niby nie do końca świadomie.
Grabarska skrzywiła się nieco. Bingo. – Mamusia nie chciała już na ciebie
patrzeć? Może cię nie kocha?
To był moment, kiedy poznałam Toma Hilde. Czasami myślę,
że byliśmy przyjaciółmi, zanim jeszcze na siebie wpadliśmy. Pokrewieństwo dusz,
nie wiem. Grunt, że stał się dla mnie najważniejszą, po Thomasie, osobą.
- Blanka
Grabarska, z Polski. Kuzynka Alexa Pointnera – odparła cicho, wycierając łzy.
Skoczek nic na to nie odpowiedział. Zanurzył rękę w kieszeni sportowej bluzy i
po chwili wyjął z niej paczkę chusteczek i cukierka w czekoladzie. Wyciągnął
dłoń w stronę Polki.
- Chcesz? – spytał krótko. Przytaknęła,
dzielnie się uśmiechając. Skoczek usiadł obok niej, nic nie mówiąc. Blanka
położyła mu głowę na ramię.
Nigdy nie spotkałam kogoś tak wspaniałego, jak Tom. Tak
bezinteresownego przyjaciela. Chyba nie ma drugiej takiej osoby, jak Hilde.
Opowiedziałam mu wszystko, o tym układzie, o mojej matce, naszych relacjach.
- Moja matka
zawsze chciała śpiewać, tak jak ja – powiedziała cicho Grabarska, mnąc w dłoni
jasnoróżową serwetkę. – Ma cudowny głos, naprawdę. Ale… zaszła w ciążę z moim
ojcem, przypadkiem. Nie chciała być matką, jeszcze nie. Ale jej rodzice nie
pozwolili usunąć ciąży. Musiała wyjść za człowieka, którego nawet nie kochała,
urodzić dziecko, którego nie chciała i porzucić marzenia o śpiewaniu na scenie.
– Hilde bez słowa podsunął jej czekoladkę, którą dostał w prezencie do kawy.
Naprawdę zależało mi na Thomasie. Wtedy byłam przekonana,
że go kocham, teraz wolę nie używać tego słowa. Nie, jeśli chodzi o mnie i
niego. Ale jeszcze niedawno byłam przekonana, że to z nim spędzę resztę swojego
życia.
Z Koflerem też miałam świetny kontakt. Właściwie to
dogadywałam się ze wszystkimi w zespole, oprócz Gregora. Cały czas nie
rozumiałam, dlaczego tak mnie nienawidzi.
Przypadkiem usłyszałam rozmowę Thomasa i Pointnera.
- Wygrałbyś.
Wygrałbyś, Morgen, gdybyś się skupiał na skokach, a nie na Blance. Cokolwiek
się między wami faktycznie dzieje, skończ to, jeśli chcesz wygrywać.
- Nie masz prawa mi mówić, co mam robić –
prychnął skoczek.
- Tak się
składa, że częściowo mam.
Moja matka miała na ten temat takie samo zdanie. Miałam
się nie zakochać w Thomasie, bo uczucia wszystko niszczą. Zapomniałabym, po co
tam byłam. Problem w tym, że ja już byłam w nim szaleńczo zakochana i nie
obchodziło mnie, co myślą inni.
Kofler opowiedział mi o siostrze Gregora. Wyjaśnił mi, o
co mu chodziło, przynajmniej częściowo.
- Gregor nie
jest w gruncie rzeczy taki zły – odparł. Polka spojrzała na niego z
wściekłością w miodowych oczach.
- Nie broń go, Andreas – powiedziała
gwałtownie. Przyjrzał się jej uważnie. Nie, nie mógł się mylić. Te oczy, lekko
drżący głos, kiedy się denerwowała…
- Nie znasz
go tak, jak ja, Blanka – odrzekł skoczek. – Po prostu… Gregor miał kiedyś
siostrę. Eva, miała na imię Eva. Byli ze sobą bardzo związani, ale ona uległa
wypadkowi. Zmarła w szpitalu, przy Gregorze. Trzymał ją cały czas za rękę. –
Blanka nie do końca wiedziała, co ma na to odpowiedzieć. Współczuła
Schlierenzauerowi, ale czy to było upoważnienie do takiego zachowania?
- To smutne – rzekła w końcu. Kofler pokiwał
głową.
- To dlatego, że jesteś do niej podobna –
powiedział. – Do Evy. Macie niemal identyczne oczy. I podobny głos. Ona też
śpiewała. Nie zrozum mnie źle, nie pochwalam zachowania Gregora, ale on po
prostu za nią tęskni.
Tego samego dnia, wieczorem, poszłam z chłopakami na
miasto, do jakiejś knajpy. Wtedy Thomas po raz pierwszy mnie pocałował,
nareszcie mnie pocałował.
- Świetnie
ci idzie – rzucił, śmiejąc się cicho. Grabarska odwróciła się gwałtownie w jego
stronę. Zbyt gwałtownie. Zachwiała się mocno. Zamknęła oczy, przekonana, że
zaraz upadnie na zmarznięty chodnik. Poczuła czyjeś silne ręce wokół swojego
ciała.
- Jednak nie idzie ci tak świetnie –
stwierdził Morgenstern, uśmiechając się. Uśmiechał się, cholera, jak on
cudownie się uśmiechał! Wciąż trzymał ją w swoich ramionach.
- Jak widać, nie jest dobrze – powiedziała
słabo dziewczyna. Nie potrafiła się skupić. Nie, kiedy tak na nią patrzył.
Czyste niebieskie tęczówki, jak letnie, bezchmurne niebo. – Możesz mnie już
puścić, postaram się nie zabić – rzuciła, próbując się roześmiać. Morgenstern
pokręcił głową.
- Nigdy cię nie puszczę. – Pocałował ją. Oboje
czekali na to od dawna. Wreszcie nikt im nie przeszkodził. Dotknął swoimi
wargami jej ust, miękkich, delikatnych, pokrytych truskawkowym błyszczykiem.
Tak długo na to czekał. Ale było warto. – Nigdy cię nie puszczę – powtórzył,
kiedy w końcu oderwali się od siebie.
Do dziś pamiętam, jak mi powtarzał, że nigdy mnie nie
puści. Naprawdę tak myślał, wiem to. Nadal tak pewnie myśli. Tylko ja sama
wyrwałam się z jego objęć. Cholera, tak bardzo go zraniłam...
Hilde chyba już wtedy coś przeczuwał. Martwił się o mnie.
Cały czas pytał, czy jestem pewna tego związku. Wtedy byłam.
- Dam sobie
radę, Tom. – Przystanęła, odwracając się w jego stronę. – Jestem już dużą
dziewczynką.
- Thomas cię
zrani kiedyś, Blanka – powiedział cicho skoczek. Nie chciał mieć racji. Tak
cholernie marzył o tym, żeby to ona mogła kiedyś powiedzieć „a nie mówiłam”.
- Nie zrani
mnie. Kocha mnie – odparła. – On mnie naprawdę kocha, Tom.
To ja zraniłam Thomasa, a nie on mnie. I to w najgorszy z
możliwych sposobów.
Zaczęło się idiotycznie, Kofler niechcący zamknął mnie i
Gregora w jednym pokoju, na kilka godzin. Nie mieliśmy wyjścia, musieliśmy
jakoś tam razem wytrzymać. Opowiedział mi o swojej siostrze, wszystko to, czego
nie powiedział Andreas.
- Tamtego
roku zaczynałem skakać w Pucharze Świata. Eva, moja siostra, była ode mnie trzy
lata starsza. Chciała studiować fizjoterapię, więc jeździła ze mną na zawody,
wspierała mnie. Kochała śpiewać, tak jak ty. Miała nawet podobny głos. I oczy,
takie dziwne, żółte, jakby… – urwał, szukając określenia na ten specyficzny dla
ludzkich tęczówek kolor.
- Miodowe –
podpowiedziała Blanka. – Tak wszyscy mówią o moich oczach. – Pokiwał głową.
- Niedługo
potem ona i Thomas zostali parą, a ja zaprzyjaźniłem się z Morgenem –
kontynuował swoją opowieść Gregor. – Eva była naprawdę szczęśliwa. Ale kiedyś
pokłócili się, na ulicy. Biegła, nie patrzyła, gdzie. Wpadła pod samochód, na
jego oczach. Przez niego. – W orzechowych tęczówkach Schlierenzauera zapłonął
ogień. – Byłem przy niej cały czas, do śmierci. Thomas się bał – prychnął
skoczek.
Ja mówiłam o swojej matce, o naszych relacjach. Thomas
zaczął być o niego zazdrosny, jakby coś przeczuwał. A przecież nic się jeszcze
między nami nie wydarzyło.
Kiedyś zadzwonił do mnie tata. Nie rozmawiałam z nim od
wyjazdu. Chciał mi powiedzieć coś ważnego, ale ja spieszyłam się na spacer z
Thomasem. Obiecałam, że zadzwonię później, ale nigdy tego nie zrobiłam.
Coś zaczęło mnie przyciągać do Gregora. Zaprzyjaźniłam
się z nim. Czasami mnie odrzucał, zachowywał się jak dupek, czasami był
wspaniały. Nie rozumiałam go, ale za wszelką cenę chciałam do niego dotrzeć.
- Jesteś
moim przyjacielem, Gregor – stwierdziła radośnie. – W jakiś pokręcony sposób
nim jesteś. – Chciała pocałować go w policzek, ale Schlierenzauer w tym samym
momencie odwrócił głowę. Blanka natrafiła wargami na jego usta i natychmiast
wybuchła śmiechem.
Potem pierwszy raz przespałam się z Thomasem. Czułam, że
coś było nie tak. Nie wiedziałam, co, właściwie to wszystko powinno być w
najlepszym porządku. A jednak nie było. Musiałam przed nim udawać, że nic się
nie dzieje. Znowu zwróciłam się do Toma, zadzwoniłam do niego, po prostu, żeby
porozmawiać z kimś, kto mnie rozumiał i wspierał w stu procentach. Przyjechał
do Innsbrucka, żeby upewnić się, że wszystko ze mną w porządku.
- Spacer? –
zaproponowała. – Innsbruck wygląda pięknie. – Hilde zmarszczył brwi,
zastanawiając się, czy Blanka świadomie unikała odpowiedzi na jego pytanie. A
potem pokiwał głową, poprawiając kolorową czapkę tkwiącą na jej włosach.
- Ale do
jakiejś kawiarni – powiedział. – Nie wytrzymamy długo na tym mrozie. –
Roześmiała się, z ulgą wyczuł, że ten śmiech był szczery.
- Norweg boi
się zimna? – spytała przekornie. Tom uśmiechnął się delikatnie.
- Norweg boi
się o ciebie – odparł.
Gregor cały czas pytał, czy wszystko w porządku. Widział,
że coś się dzieje. W końcu powiedziałam mu, że tęsknię za Polską, za rodziną.
- Teraz my
jesteśmy twoją rodziną, Blanka – rzekł łagodnie, obejmując ją lekko. – Zawsze
możesz na nas liczyć. Pamiętaj. – Uśmiechnęła się lekko.
- Jesteś dla
mnie jak brat, Gregor – powiedziała. Jego przystojną, młodą twarz rozjaśnił
delikatny uśmiech.
Wtedy jeszcze nie miałam pojęcia, dlaczego jego uśmiech
był taki smutny. Nie wiedziałam, co do mnie czuje.
W Oberstdorfie Tom miał wypadek, poważny. Nie chciałam
zostawiać go sama w szpitalu, uparłam się, że nie wrócę do hotelu. Gregor
został ze mną. W końcu zasnęłam w szpitalu, przy nim.
- Blanka –
szepnął, gładząc jej ramię. – Wszystko w porządku. Tom będzie skakał. – Nie
miał pojęcia, czy go słyszała, czy nadal spała. Na jej bladej twarzy pojawił
się delikatny, niemal niezauważalny uśmiech. Schlierenzauer delikatnie wziął ją
na ręce i wyszedł ze szpitala, w ciemną noc, niosąc uśpioną Polkę przez
niemiecki Oberstdorf.
W Sylwestra, o północy, zdałam sobie sprawę, że nie
kocham Thomasa. To był cios, coś okropnego. Chciałam go kochać, bo wtedy
wszyscy byliśmy szczęśliwi.
Potem zadzwoniła matka i powiedziała, że tata nie żyje.
Że zmarł już jakiś czas temu, a ona nie chciała mnie odrywać od robienia
kariery. Uciekłam z hotelu, schowałam się na Bergisel. Znalazł mnie Gregor, a
ja cieszyłam się, że to akurat on, nie ktokolwiek inny. Czy już wtedy
wiedziałam, że go kocham? Chyba jeszcze nie. Ale był mi bardzo bliski.
- Gregor…
Spojrzał w stronę, z której dochodził głos.
Siedziała skulona w kącie, z kapturem kurtki narzuconym na głowę. Drżała od
tłumionego płaczu. Tylko oczy błyszczały w półmroku, błyszczały bólem, łzami,
przerażającą pustką. Podszedł do niej i ukucnął obok dziewczyny.
- Blanka, co się stało? – spytał łagodnie.
Broda jej drżała. Otarł palcem łzy z jej policzka.
- Zadzwoniła do mnie matka – zaczęła szeptem.
– Powiedziała, że… że mój ojciec… tata… zmarł dzień przed… przed Sylwestrem,
a-ale ona nie… nie chciała mnie odrywać od śpiewu. Przyszłam tu, bo… bo stąd
widać cmentarz i… sama nie wiem, co sobie myślałam. – Zaśmiała się smutno.
Spojrzała mu prosto w oczy, widział, jak znowu próbowała być silna mimo
wszystko, jak próbowała się nie załamać. Widział, że tak naprawdę jeszcze nawet
nie płakała.
- Chodź tu – mruknął, wyciągając ręce i
przyciskając ją do siebie. Wtuliła mu twarz w obojczyk, pociągając nosem. –
Płacz – szepnął. Wiedział, że tego potrzebowała, a znał ją na tyle dobrze, by
zdawać sobie sprawę, że będzie się od niego powstrzymywać.
- To boli, Gregor – jęknęła Grabarska.
Wyplątała się z jego objęć i spojrzała mu z rozpaczą prosto w oczy. – Kiedy
ostatni raz z nim rozmawiałam… chciał… chciał mi coś powiedzieć, a-a ja…
wolałam iść gdzieś z Thomasem, niż rozmawiać z tatą…. – Drżały jej usta, drżał
jej oddech, kiedy nabierała powietrza do płuc, wydawało jej się, że cały świat
drży.
- Nie mogłaś wiedzieć.
- Jestem złym człowiekiem, Gregor. – Otworzył
usta, by coś powiedzieć, zaprzeczyć, ale położyła mu palec na wargach. – Jestem.
Przecież ranię wszystkich wokół.
- Nieprawda – powiedział twardo. Uśmiechnęła
się smutno.
- Chciałabym w to wierzyć, Gregor. Naprawdę
bym chciała.
Martwił się o nią. Chciał jej pomóc, ale
wiedział, że to ona sama pierwsza musiała sobie dać z tym wszystkim radę.
Przygryzł niepewnie dolną wargę.
- Martwiliśmy się o ciebie. Wszyscy – rzekł
cicho. – Cholera – syknął. – Powinienem powiedzieć chłopakom, że jesteś
bezpieczna. Zaczekasz tu na mnie chwilę? – spytał niepewnie. Podszedł do
drugiej ściany, wyjmując z kieszeni komórkę. Szybko wybrał numer Koflera.
- Znalazłem Blankę. Jest cała i zdrowa.
Zabiorę ją do hotelu – poinformował półgłosem. – Pogadamy później.
- Thomas? – spytała cicho Grabarska. Odwrócił
się do niej. Stała, opierając się plecami o ścianę, jakby bała się, że bez tego
za chwilę upadnie.
- Kofler – odparł. Pokiwała głową. Podeszła do
niego, niepewnie, nadal drżąc i przytuliła się do niego, tak po prostu. Jakby
nigdy jej nie zranił. Jakby wszystko zawsze było w porządku. Pogłaskał ją
delikatnie po włosach. Nie mówił jej, że wszystko będzie w porządku. Nie miał
prawa jej tego mówić.
- Kiedyś będzie łatwiej – mruknął tylko.
Pokiwała głową.
Do głowy przyszła jej gorzka myśl, że gdyby
znalazł ją Thomas, nie potrafiłby jej pomóc, a ona nie potrafiłaby mu
powiedzieć, co się stało. Już nie.
Nie potrafiłam już rozmawiać normalnie z Thomasem.
Właściwie mogłam wtedy dogadać się tylko z Gregorem. I nadal powtarzałam mu, że
jest dla mnie jak brat, nie wiedząc, jak bardzo go tym ranię. Wyciągnął mnie na
spacer po mieście, dla mojego dobra. I wtedy wszystko się zmieniło.
- Spadam.
Nie muszę cię niańczyć - stwierdził, zaciskając wargi. Grabarska zrobiła kilka
kroków w jego stronę.
- Jaki ty
masz, do cholery, problem? - wycedziła. - W co ty grasz, Schlierenzauer, co? Co
ty odwalasz?
- Chcesz
wiedzieć, jaki ja mam problem? - spytał zaczepnie. - Chcesz wiedzieć? CIEBIE!
Ty jesteś moim cholernym problemem, Blanka. Wyglądasz jak moja siostra, która
nie żyje, która zginęła przez Morgensterna, a ty z nim jesteś, sypiasz z nim i
jesteś szczęśliwa, a to powinna być Eva, nie ty! Nienawidzę cię, odkąd cię
poznałem, ale kiedy byliśmy zamknięci w jednym pokoju, coś się zmieniło.
Zobaczyłaś, jaki jestem, a ja zobaczyłem, jaka ty jesteś. I to jest mój
problem! To, jaka jesteś, jak krucha, to, że ciągle muszę cię ratować, a
najchętniej rzuciłbym to w cholerę, byle być dalej od ciebie! Ty jesteś moim
problemem, bo cię kocham, Blanka! Kocham cię - rzekł miękko. Rozchyliła lekko
drżące wargi.
- Gregor...
dlaczego mi to mówisz? - spytała rozpaczliwym, pełnym bólu szeptem.
- Bo nie
chcę spędzić całego życia zastanawiając się, co, jeśli mnie kochałaś, a ja
milczałem - odparł, uśmiechając się smutno.
Wygrał Turniej Czterech Skoczni, ale nawet się z tego nie
cieszył, przeze mnie. I wtedy do mnie dotarło, że Thomas nigdy nie był
prawdziwą miłością, tylko zauroczeniem.
- Kocham cię
- szepnęła, zanim ta myśl do końca uformowała się w jej głowie. Otworzył
szerzej oczy, wpatrując się w nią z niemym pytaniem.
- Jak... jak
to? - spytał cicho, ściągając brwi. - Ty? Mnie?
Uśmiechnęła
się smutno, patrząc na niedowierzanie w jego oczach. Pokiwała powoli głową.
- Chyba...
chyba tak.
Zagryzła
wargi. Ta myśl uderzyła ją z prędkością rozpędzonego samochodu, nagle,
niespodziewanie, może trochę bez sensu. A jednak to wszystko miało sens, nagle
wszystko się ułożyło. Dlaczego czuła się winna po tym, jak spała z Thomasem.
Dlaczego przestała kochać Morgensterna, dlaczego to Gregora szukała, kiedy
potrzebowała pomocy. Idiotyczna, bezsensowna myśl nazwała uczucie, którego
dotychczas nie potrafiła zdefiniować. Miłość. Kochała Schlierenzauera.
Zerwałam z Thomasem, ale Gregor miał mi to za złe.
Zraniłam jego przyjaciela.
To wszystko coraz bardziej się komplikowało. Nie mogliśmy
się odnaleźć, nie mogliśmy być razem. Wyjaśniłam wszystko Thomasowi, dla
Gregora. I... i dalej nie mogliśmy się znaleźć.
Jak to możliwe, że dwójka kochających się ludzi nie
potrafi być ze sobą, bo boją się reakcji innych? Dlaczego otoczenie, ludzie
wokół nas, potrafią tak bardzo wpływać na nasze decyzje?
Kiedy Fettner i Kofler zobaczyli nas razem, znienawidzili
nas. Bo oboje zdradziliśmy Thomasa, ja jego miłość, Gregor świeżo odbudowaną
przyjaźń. Zawiedliśmy, na całej linii.
Walczyłam o niego,
ale on powtarzał, że tak dla wszystkich będzie lepiej. Nie było, żadne wyjście
z tej sytuacji nie było i nie jest dobre. I chyba nigdy nie będzie.
Obiecałam sobie, że nauczę się bez niego żyć. Ale
przyszedł do mojego pokoju, błagał o ostatnią szansę. Zamknęłam mu drzwi przed
nosem. A potem spanikowałam, zrozumiałam, że nie umiem bez niego żyć.
- Kocham cię
- wyszeptała. Na jego nieogolonej twarzy zajaśniał uśmiech. Nie ten, który
najczęściej prezentował światu, sarkastyczny, chłodny, kłamliwy. Był całkowicie
szczery. I był całkowicie szczęśliwy.
- Ja ciebie
też kocham, mała - mruknął, całując jej włosy. - Najbardziej na świecie.
Nie
przypominała już mu jego utraconej siostry. Przypominała mu tylko samą siebie,
jego kruchą jak szkło, drobną, delikatną Blankę, którą chciał uratować od
całego świata. Taką, jaką kochał najbardziej.
- Mała? -
spytała kpiąco Grabarska. Schlierenzauer zaśmiał się cicho.
- Mała -
przytaknął. - Maleńka. I moja.
Przyciągnął
ją mocniej do siebie, oplatając ramionami.
- Twoja -
zgodziła się.
- A teraz
śpij. Śpij, skarbie - poprosił. - Zostanę z tobą.
To były najwspanialsze chwile w moim życiu, z nim,
zapomniani dla świata, tylko ja i on. Stworzeni dla siebie. Chciałabym móc
zostać w tamtej rzeczywistości, na zawsze w tamtym pokoju, z nim.
A teraz uciekłam, bez słowa, zostawiłam go samego w
hotelu. Muszę to przemyśleć. Muszę... nie wiem, muszę zrozumieć samą siebie.
- Kochasz go? - spytała Magda, po kilkunastu minutach
milczenia. Grabarska pokiwała głową.
- Jak nikogo na świecie - odparła cicho. - Ale nie wiem,
czy nie jestem najgorszą rzeczą, jaka spotkała Gregora w życiu.
Dopiero w tym momencie głos jej się załamał. Po twarzy
popłynęły tłumione łzy. Drobnym ciałem wstrząsały dreszcze.
Bezsenną noc spędziła na krześle w pokoju wynajętym przez
Magdę, wpatrując się tępo w telefon, na którym widniała coraz większa liczba
nieodebranych połączeń od Gregora.
~*~
Rekordowo długi i rekordowo nudny rozdział, pozdrawiam, ja.
Obiłam sobie siedzenie na łyżwach, auć.
Tak.